[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Tak – odpar³ tak przymilnie, jak tylko zdo³a³ – gotów do nastêpnej próby.Mamnadziejê, ¿e ostatniej, dziêki memu koledze wskaza³ na stoj¹cego obok sztywno,przygl¹daj¹cego siê pokojowi i obecnym w nim ludziom Kullervo.Ahron nic nie odpowiedzia³a, nadal wpatrywa³a siê w Gundhalinu beznajdrobniejszego œladu zaciekawienia.Trójka mê¿czyzn sta³a za ni¹ cicho.– Wierzymy, i¿ znaleŸliœmy sposób opanowania napêdu gwiezdnego.Jestem pewien,¿e nie muszê pani t³umaczyæ, co to oznacza.– Tak, panie komendancie, przejrza³am wasze dokumenty.Tak¿e zezwolenia i spisywyposa¿enia – powiedzia³a, zerkaj¹c na ekran stoj¹cego obok burego biurka –komputera.– Przynajmniej raz wszystko wydaje siê byæ w porz¹dku.Nie widzêpowodów, dla których nie mielibyœcie odjechaæ zgodnie z planem.Gundhalinu zrozumia³ z pewn¹ irytacj¹, i¿ owo “przynajmniej raz” odnosi siê dojego wniosku, a nie odpowiedzi Bezpieczeñstwa.– Bardzo siê cieszê, ¿e to s³yszê – powiedzia³ z mêcz¹c¹ uprzejmoœci¹.Poczu³,jak Kullervo nieznacznie siê odprê¿y³.– Ile czasu wed³ug pana zajmie ta wyprawa?– Trudno powiedzieæ.Jeœli wszystko pójdzie dobrze.– Potrzebujê dok³adnego okreœlenia d³ugoœci pobytu.– Niecierpliwie puknê³a wekran.– Tak, oczywiœcie.Tydzieñ.– Niemal natychmiast powinni siê przekonaæ, czyzadzia³a restrukturyzacyjny program Reede'a.Ten termin wystarczy, nawet bior¹cpod uwagê ustawienie przyrz¹dów i wahania czasu wokó³ Ognistego Jeziora.– Tylko tyle? Zdaje pan sobie sprawê, ¿e bêdzie musia³ wróciæ po tygodniu,choæby nawet nie zakoñczy³ prac.– No to dwa tygodnie – powiedzia³ z lekk¹ niecierpliwoœci¹ – niech bêd¹ dwa.– W porz¹dku.Ale gdybyœcie wczeœniej zakoñczyli badania, bêdziecie musieli naszawiadomiæ, ¿e wracacie przed terminem.– Oczywiœcie.– W takim razie proszê podaæ swoje kody zezwolenia i zaœwiadczyæ osobiœcie, ¿enasze dane s¹ dok³adne i prawdziwe.Kiwn¹³ g³ow¹ i dotkn¹³ nadajnika na pasie, przesy³aj¹c do dokumentów numerykodu.Po chwili us³ysza³ wysoki dŸwiêk, oznaczaj¹cy, ¿e bank danychbezpieczeñstwa zaakceptowa³ jego upowa¿nienie.– Oto pañska za³oga – Ahron wskaza³a na trzech mê¿czyzn tkwi¹cych za ni¹ nibyg³azy.Po raz pierwszy da³a poznaæ, ¿e w pokoju jest jeszcze ktoœ.Gundhalinu kiwn¹³ g³ow¹ i zrobi³ krok do przodu na widok niechêtnie wracaj¹cychdo ¿ycia funkcjonariuszy.Kullervo z³apa³ go nagle za ramiê i zawróci³.– Co to znaczy? – wyszepta³ Reede z nag³¹ z³oœci¹.– Nie mówi³eœ, ¿e ktoœjeszcze z nami pojedzie!Zdziwiony gwa³townoœci¹ wyst¹pienia, Gundhalinu spojrza³ na Kullervo.– Wszystko w porz¹dku – mrukn¹³, staraj¹c siê znaleŸæ s³owa, które by uspokoi³yReede'a.– Rz¹d zawsze tak robi.Zapewniaj¹ pilota i dwóch zwiadowców dlaochrony.– Ju¿ mamy pilota – sykn¹³ Kullervo, wskazuj¹c na Niburu.– Nie potrzebujemyte¿ ¿adnej asysty.Nasze zadanie jest ryzykowne, lepiej, ¿eby nie pa³êtali siênam pod nogami zupe³nie obcy ludzie.Sam powiedzia³eœ, ¿e im wiêksza grupa, tymgroŸniejsze staje siê Jezioro.– Takie s¹ przepisy – powiedzia³a agent obojêtnie.Gundhalinu popatrzy³ na twardniej¹ce rysy Ahron i trójki funkcjonariuszy.JeœliKullervo wpadnie w z³oœæ, mog¹ ³atwo utraciæ zezwolenie, na które tak d³ugooczekiwali.– Agencie Ahron – powiedzia³, rzucaj¹c Kullervo ostre, ostrzegawcze spojrzenie.– Doktor Kullervo ma racjê, przypominaj¹c, i¿ ze wzglêdu na niesta³y charakterJeziora, wiêksza grupa mo¿e siê znaleŸæ w niebezpieczeñstwie.Jak pani wie, wci¹gu ostatnich dwóch lat straciliœmy kilka zespo³Ã³w.Tym razem tworzymy pe³n¹ekipê.– Takie s¹ przepisy – powtórzy³a i splot³a ramiona.– Upowa¿niony pilot i dwóchzwiadowców dla bezpieczeñstwa.– Cholerna bzdura – mrukn¹³ Kullervo.Tym razem to Niburu z³apa³ go za rêkaw icoœ mrukn¹³.– Bezpieczeñstwa przed czym – doda³ zgryŸliwie – przed nami?Gundhalinu obróci³ siê do niego i powiedzia³ szybko:– Tak ju¿ tu jest.Nie widzê tu ¿adnego problemu.– Po³o¿y³ d³oñ na ramieniuKullervo, wytrzyma³ jego spojrzenie, – A ty jaki? – Reede zesztywnia³ pod jegorêk¹.– Powiem ci otwarcie, jaki bêdziesz mia³ problem – szepn¹³ Gundhalinu,nie dopuszczaj¹c Kullervo do g³osu.– Jeœli dalej bêdziesz obstawa³ przeciwkotym ludziom, Reede Kullervo otrzyma sta³y zakaz wjazdu do Koñca Œwiata albo te¿ca³a wyprawa wyl¹duje w krzakach i nie wiem, czy nawet bogowie twoi lub moi.– dotkn¹³ wisz¹cej mu na piersiach koniczynki – zdo³aj¹ nas stamt¹d wyci¹gn¹æ.Opanowanie napêdu gwiezdnego nic nie znaczy dla tych ludzi.Dla mnie jestwszystkim.A dla ciebie?Gundhalinu spostrzeg³, i¿ w oczach wpatruj¹cego siê weñ Kullervo gaœnie dzikiblask.Reede nic ju¿ nie powiedzia³, strz¹sn¹³ tylko nag³ym ruchem spoczywaj¹c¹na jego ramieniu d³oñ.Gundhalinu zwróci³ siê znowu w stronê Ahron, przyjrza³ siê trójce zwiadowców.Pozna³ pilota, z którym odby³ poprzedni¹ wyprawê – kaprala Ngonga, dobregofachowca, ale równie chêtnego do lotu nad Ogniste Jezioro, co ka¿dy innyrozs¹dny cz³owiek.– Agencie Ahron – powiedzia³ – chcê coœ zaproponowaæ.Zabierzemy naszegoupowa¿nionego pilota, bêd¹cego jednoczeœnie asystentem doktora Kullervo, aletak¿e dwójkê zwiadowców.W ten sposób nasz zespó³ bêdzie trochê szczuplejszy,co zmniejszy odrobinê zagro¿enie ze strony Jeziora, ale nadal odpowiedniochroniony.Nie s¹dzê, by kapral Ngong mia³ coœ przeciwko zajêciu siê innymisprawami.Prawda, kapralu?Ngong zerkn¹³ nerwowo na stoj¹cego za nim sier¿anta i odpowiedzia³: – Nie,panie komendancie!– W³aœnie, jestem przecie¿ komendantem Policji.Ahron d³ugo przygl¹da³a mu siê podejrzliwie, jakby usi³uj¹c przejrzeæ knutyprzeciwko niej spisek.– To niezgodne z regulaminem.– Wiem, agencie Ahron, ¿e jedyn¹ pani trosk¹ jest nasze bezpieczeñstwo ipowodzenie projektu, nad którym wszyscy od tak dawna pracujemy.– Zaczerpn¹³g³êboki oddech.– Spoœród wszystkich agentów, z którymi siê zetkn¹³em, paniwykazuje najwiêksze poœwiêcenie i pracowitoœæ – wartoœci wysoko przeze mniecenione.– Bogowie, spuœæcie zas³onê mi³osierdzia na tê hipokryzjê', pomyœla³,czuj¹c wstyd za te s³owa.– Koniec Œwiata jest niezmiernie zdradliw¹ okolic¹.Wiem, ¿e spoœród wszystkich ludzi pani najmniej chcia³aby niepotrzebnegozagro¿enia dla naszego ¿ycia czy sukcesu projektu napêdu gwiezdnego.– Zgoda – powiedzia³a nagle, wypluwaj¹c z siebie decyzjê jak œlinê.– Mo¿e panskorzystaæ ze swego pilota, komendancie Gundhalinu.Gdyby chodzi³o okogokolwiek innego – zerknê³a na Kullervo – nigdy bym siê nie zgodzi³a.Alezabierze pan z sob¹ sier¿anta Hundeta i zwiadowcê Saroona.– Dziêkujê – powiedzia³ szczerze Gundhalinu.Odwa¿y³ siê spojrzeæ na Kullervo.– Mam nadziejê, doktorze, ¿e takie ryzyko jest dla pana do przyjêcia? – Reedeskierowa³ na obu zwiadowców zmru¿one oczy.Gundhalinu pod¹¿y³ za jego wzrokiem.Nigdy przedtem ich nie widzia³.Sier¿ant by³ niski i chudy jak patyk, aledobrze umiêœniony, mia³ w¹sk¹, przeciêtn¹ twarz i zagadkowe oczy.Gundhalinu odrazu siê nie spodoba³.Szeregowiec dopiero co wyrós³ z ch³opiêctwa, pewnie by³niedawno powo³any.Wygl¹da³o na to, ¿e perspektywa wyprawy nad Ogniste Jezioropoci¹ga go równie mocno, jak w³asna kastracja.Gundhalinu westchn¹³.Kullervo obejrza³ siê na Niburu.– S¹dzê, ¿e to zniosê – mrukn¹³.Kedalion dalej okazywa³ niepokój zamiast ulgi,a Ananke przygl¹da³ siê im, jakby rozmawiali w nieznanym mu jêzyku.Kullervoznowu spojrza³ na Gundhalinu.– Dziêkujê wam, Gundhalinu-eshkrad.– Niespodziewanie siê uœmiechn¹³.Coœ zatrzepota³o i osiad³o w ¿o³¹dku BZ, jakby by³ drobnym gryzoniem ogl¹danymprzez kota.Zaniepokojony, otrz¹sn¹³ siê z tego uczucia.Niespodziewaneodpowiedzi Kullervo nie po raz pierwszy spowodowa³y, ¿e w mózgu rozleg³y mu siêdzwonki ostrzegawcze [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •