[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Drgnê³o w nimwykszta³cenie budowlane, bez zastanowienia rzuci³ siê w kierunku jaœniejszejczêœci domu, odnalaz³ szafkê z bezpiecznikami, wcisn¹³ w³aœciwy guzik.Œwiat³ow zaciemnionych pomieszczeniach wróci³o, blask z salonu pad³ na taras.Chwilê wczeœniej znieruchomia³ej Helence wyda³o siê, ¿e widzi ludzk¹ postaæ,przemykaj¹c¹ siê na ty³y domu.Faktu, ¿e owa ludzka postaæ nader zrêcznieprzelaz³a przez ogrodzenie, nie zdo³a³a stwierdziæ.Konrad rozsta³ siê z Justynk¹ bardzo niechêtnie ulegaj¹c jej zdenerwowaniu,patrzy³ za ni¹, kiedy okr¹¿a³a budynek, i nie odje¿d¿a³.Zgasi³ nawet silnik,tkwi¹c tak w bezruchu, z otwartym oknem, smêtnie myœl¹c, ¿e coœ tam siê mo¿eokazaæ takiego, ¿e Justynka wróci.Za¿¹da pomocy albo co.I wtedy on siêprzyda.Œciœle bior¹c, nadziejami niejako s³u¿bowymi usi³owa³ oszukaæ swojenadzieje prywatne.B³ysk za domem dostrzeg³ i wybuch us³ysza³.W dziesiêæsekund póŸniej zobaczy³a go Helenka, bo jasne przecie¿, ¿e nie móg³ tejeksplozji pozostawiæ bez wyjaœnienia.Justynka tam by³a!Popêdzi³ t¹ sam¹ drog¹, co i ona, i wpad³ na ni¹ przy naro¿niku budynku.Oszo³omiona Justynka, której daleka mign¹³ w oczach srebrzysty strumieñ,zamar³a uczepiona grubej ³odygi dzikiego wina, z nog¹ na listwie kraty, niemaj¹c pojêcia, co siê w³aœciwie sta³o.Dostrzeg³a przedtem jak¹œ sylwetkê wbujnym krzaku jaœminu, domyœli³a siê ciotki po srebrnych iskierkach na czarnejsukni, nikt inny podobnego stroju na sobie nie mia³, ale có¿, na mi³y Bóg,mog³o j¹ ³¹czyæ z rozwalaniem lampy?! Chocia¿ ta jakaœ smuga polecia³a jakby odniej.Widok nie by³ wyraŸny i gdyby Malwina wymknê³a siê tak, jak zakrad³a, po czymwysz³a z wnêtrza domu, obecnoœci w ogrodzie bez trudu zdo³a³aby siê wyprzeæ.Skutki strza³u jednak¿e otumani³y j¹ doszczêtnie i nadal trwa³a w bezruchu,niezdolna do niczego.Powolutku ogarnia³a j¹ jakaœ okropna s³aboœæ, dziêkiczemu pistolet wysun¹³ siê jej z rêki i brzêkn¹³ g³ucho na tarasowych p³ytkach.Nie mog³a go podnieœæ, nie mog³a siê w ogóle schyliæ, poniewa¿ zdecydowanie zaciasna suknia trzyma³a j¹ niczym w kleszczach.Karol mia³ doskona³y s³uch, wybieg³ w³aœnie z powrotem na taras, us³ysza³brzêk, obejrza³ siê, ujrza³ znieruchomia³¹ w jaœminie postaæ ¿ony.Z wysi³kiemopanowa³ wybuch wœciek³oœci, ruszy³ ku niej.Obejrzeli siê za nim wszyscygoœcie, ju¿ zgromadzeni w wejœciu do salonu, ¿ywo komentuj¹cy niemi³y wypadek iusi³uj¹cy sk³adaæ panu domu wyrazy wspó³czucia w rozmaitych jêzykach.Œwiat³o z wnêtrza budynku pozwala³o coœ nieco widzieæ, Karol schyli³ siê ipodniós³ potê¿n¹ machinê o morderczym obliczu.Obejrza³ j¹.- Czyœœœœ ju¿ do reszty zwariowa³a? - zwróci³ siê do Malwiny straszliwym,sycz¹cym szeptem - Co to ma znaczyæ?Ze strachu Malwina dozna³a przyp³ywu inwencji.- Ja.ja chcia³am.wystrzeliæ.taki fajerwerk, ¿eby upiêkszyæ.twojeprzyjêcie.Niespodziankê.- A, niespodziankê.Istotnie, niespodzianka ci siê, uda³a.Z tego chcia³aœwystrzeliæ? To ma byæ rakietnica?Potrz¹sn¹³ broni¹.Malwina postanowi³a trzymaæ siê fajerwerku do upad³ego.Oczyju¿ mia³a pe³ne ³ez ale co j¹ to obchodzi³o, niechby p³ynê³y strumieniami,kosmetyków u¿ywa³a doskona³ych.- A nie.? Myœla³am, ¿e tak.Kaza³am nabiæ takim piêknym.- Sk¹d to masz?- Z.z.z bazaru.- Bo¿e, miej litoœæ nade mn¹.Zabrak³o mu s³Ã³w.Wybryk ¿ony by³ tak przeraŸliwy, ¿e a¿ œmieszny.Zanim siêzd¹¿y³ opamiêtaæ, powiedzia³ o nim goœciom.Pierwszy zachichota³ Amerykanin.Po nim prychnê³a Jola, potem ju¿ grzmotogólnej weso³oœci rozleg³ siê nad ogrodem.Wbrew wszelkim spodziewaniomincydent rozpromieni³ atmosferê, dalszy ci¹g bryd¿a nabra³ wrêcz frywolnegonastroju.NajwyraŸniej w œwiecie wszyscy groŸni konkurenci Karola poczuli siênie tylko doskonale nakarmieni, ale te¿ równie doskonale rozbawieni, Amerykaninwyrazi³ zgodê na propozycje kontraktowe bez ¿adnych zastrze¿eñ, zapomniawszy oswoim warunku, Szwed odczepi³ siê od podrywania Joli, Karol pomyœla³, ¿e sam,choæby stan¹³ na g³owie, nie osi¹gn¹³by takich rezultatów.Justynka z Konradem przeczekali w dzikim winie ca³¹ awanturê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]