[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego głos był zwodniczo niedbały i Michelle natychmiast stała się podejrzliwa.Spojrzała na niego z niedowierzaniem.Mitch przyglądał się Joey wi.Oczy mu się zwęziły, a mięśnie pulsowały na zaciśniętych szczękach.- Jestem Joey - powiedział malec.Spojrzał na Mitcha i z dziecięcą szczerością zapytał: - A kim ty jesteś?Michelle wstrzymała oddech.Podświadomie zamknęła oczy i przygotowała się na uderzenie, które miało zburzyć jej delikatny świat.Przełknęła nerwowo, zastanawiając się czemu Mitch tak długo nie odpowiada.Trzy małe słowa: Jestem twoim ojcem! - To zniszczyłoby ją całkowicie.Serce Mitcha zareagowało gwałtownie, kiedy rozpoznał rysy Archerów w podniesionej twarzyczce malca.Małe zagłębienie w szyi pulsowało mu nerwowo.W pierwszym odruchu chciał porwać chłopca, przytulić go mocno i powiedzieć, kim jest.Chciał chociaż dotknąć jego twarzy, ale się powstrzymał.Dlaczego, do diabła, mi nie powiedziała? - Rzucik ukradkowe spojrzenie na Michelle i zauważył, że stała sztywno z zamkniętymi oczami i zaciśniętymi pięściami.Zrobiło mu się bardzo przykro.Musisz naprawdę bardzo mnie nienawi-dzieć, skoro nie powiedziałaś mi o moim synu.Wiele różnych myśli przebiegło mii przez głowę, gdy tak stał i przyglądał się Michelle.Jednak, kiedy spojrzał na niewinną twarzyczkę, ufnie ku niemu podniesioną, Mitch wiedział, że nie zrobi nic, co mogłoby skrzywdzić Michelle, niezależnie jak głęboko go zraniła, nie mówiąc mu o Joeyu.Przypomniał sobie też, że przyjechał do Anacortes po to, żeby naprawić to, co się popsuło, a nie niszczyć dalej.Wierzył, że naprawi wszystko razem z Michelle i tym małym Archerem z mocno zarysowanym, aroganckim podbródkiem.Czas.Musi jej dać czas, żeby nauczyła się znowu mu wierzyć i wtedy sama powie mu o Joeyu.Chciał to usłyszeć od niej.Przekonany, że Michelle któregoś dnia saW mu wyzna, że on jest jego ojcem, przykucnął przy dziecku i wyciągnął rękę.- Jestem Mitch - powiedział po prostu - i bardzo miło mi cię poznać.- Wstrzymał oddech i wydawało mu się, że ręka wyciągnięta do syna lekko drżała.Michelle otworzyła oczy.Była pewna, że wyczuła niepotrzebny nacisk na słowo „bardzo”, ale Mitch nie próbował porwać Joeya.Zaledwie przykucnął z wyciągniętą ręką.- Mnie również miło cię poznać - powiedział Joey bardzo dorosłym tonem.Uśmiechnięty wsunął małą rączkę w dłoń ojca.- A to jest moja mama - oznajmił jakby po namyśle, wskazując głową w stronę Michelle.- Ona śpiewa.- A co śpiewa? - Głos Mitcha był prawie pozbawiony wyrazu.- Czystą muzykę country.Tak mówi dziadek Joe.Mitch wypytywał Joeya o niego samego, o jego dwóch dziadków, o Angie, ostrożnie unikając czegokolwiek, co miałoby związek z Michelle.Chłopiec odpowiadał z dziecięcą otwartością.Joey też zadał mu parę pytań, czuł się całkowicie swobodnie z nieznajomym.Michelle spojrzała na Mitcha zakłopotana.Czy rozpoznał swoje rysy w jej synu? Jak mógłby tego nie zrobić? Jeśli tak, to dlaczego przyjął taką swobodną, prawie obojętną postawe? Co knuje w swoim diabelskim, niebezpiecznym umyśle? Poczuła napięcie nerwów i suchość w ustach.Zmusiła się, żeby posłuchać ich rozmowy, i była zaskoczona jak świetnie radził sobie z malcem.Fala niepokoju spłynęła na nią z intensywną siłą, całkowicie ją paraliżując.Ocknęła się nagle.Dlaczego tak stoi i czeka aż Mitch zniszczy jej świat? Zrobiła zdecydowanie krok naprzód, ale kiedy zobaczyła, że Mitch podniósł Joeya i posadził go sobie na ramionach, opanowała ją nowa fala strachu, która ją zmroziła.Sądziła, że Mitch chce wziąć na niej odwet.Z podziwu godnym spokojem odwrócił się do niej i powiedział:- Chodźmy na obiad, dobrze? Zrobiłem się nagle bardzo głodny.Ruszył do domu z chłopcem na ramionach, nie patrząc na nią.Kiedy wróciła do domu, Michelle zastała Mitcha Joeya zagłębionych w rozmowie w kącie kuchni.Słyszała ich z salonu - głos syna lekki i beztroski, szczęśliwy, że miał słuchacza.Pozostała przez chwilę w salonie.Przysłuchiwała się ich rozmowie i zastanawiała się, co Mitcff zdołał już wydobyć od Joeya.Weszła do sypialni i przebrała się do obiadu.Zaczęła się już martwić, co będzie po posiłku, kiedy porozmawia z Mitchem.Zmarszczyła czoło z gniewem pomieszanym ze strachem, i myślała intensywnie.Po chwili westchnęła z ulgą i naWet mały uśmieszek błąkał się w kącikach jej ust.Już wiedziała, co odpowie Mitchowi, gdy zapyta ją o Joeya.Jeśli zapytają, odjedzie przekonany, że Joey ma tylko cztery lata.Tak naprawdę nie będzie rozumiał, dlaczego mały jest tak do niego podobny.Utwierdziła się w przekonaniu, że tak będzie najlepiej i się uspokoiła.* * *Podczas obiadu Michelle.nie była w stanie oderwać wzroku od twarzy Mitcha.Dzięki temu, że Angie zmonopolizowała rozmowę, mogła spokojnie przyglądać się mężczyźnie, który ciągle miał nad nią władzę.W momencie całkowitej szczerości musiała przyznać, że była tak samo podatna na jego pieszczoty jak dawniej.Może jeszcze bardziej teraz - po sześciu latach powstrzymywania się od jakichkolwiek gier miłosnych.Mitch Archer zmienił się, ale nie na lepsze.Teraz jeszcze bardziej należało na niego uważać.Było w nim jakieś bezwzględne zdecydowanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •