[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.S³ysza³ajego g³êboki, miarowy oddech.Nie by³ œwiadom gro¿¹cego jej niebezpieczeñstwa.- Pójdê - wydusi³a z trudem.Dr¿a³a, by³a zbyt przera¿ona, by p³akaæ.Sunê³a przed siebie, czuj¹c wpijaj¹cysiê w szyjê nó¿ Pagnella.Nie³atwo przedrzeæ siê przez le¿¹cych na ziemi.Gdyprzystawa³a, Pagnell wykrêca³ jej za plecami rêkê, prawie wyrywaj¹c j¹ zestawu.Gdy dotarli do ciemnych, kamiennych schodów prowadz¹cych w dó³, pchn¹³ Alyx takmocno, ¿e wpad³a na œcianê i osunê³a siê po kilku schodach, zanim z³apa³arównowagê.Przystanê³a, trzymaj¹c siê rêkoma za brzuch, staraj¹c siê z³apaæoddech.- Ruszaj siê - sykn¹³ Pagnell, popychaj¹c j¹ ponownie.Alyx dotar³a na dó³ bez upadku.Pomieszczenie, w którym siê znaleŸli, by³ozupe³nie ciemne, zimne, niskie.Pod³ogê zastawiono beczkami i workami.Skuli³asiê, s³ysz¹c, ¿e otwieraj¹ siê jakieœ drzwi.Pagnell wskaza³ czarn¹ czeluœæ za sob¹.Do œrodka! - rykn¹³.Nie.- Cofnê³a siê, ale by³o zbyt ciasno, by mog³a uciec.Chwyci³ j¹ za w³osy i wepchn¹³ do lochu.Przykucn¹wszy w k¹cie, spowita w zimn¹ czerñ, zobaczy³a, jak drzwi siêzamykaj¹, odcinaj¹c jej dostêp ostatnich promieni œwiat³a i us³ysza³a, jakopada ciê¿ka, ¿elazna zasuwa.13To ma³e, ciemne pomieszczenie przypomina³o najstraszniejsze nocne koszmary,jakie kiedykolwiek w ¿yciu œni³a.By³o tak mroczne, ¿e nawet po godzinie niemog³a dostrzec w³asnej wyci¹gniêtej rêki.Przez d³u¿szy czas siedzia³a skulonaw k¹cie, gdzie cisn¹³ j¹ Pagnell.Ba³a siê ruszyæ.Nawet nie widz¹c, s³ysza³a szmer biegaj¹cych po œcianach i pod³odze gryzoni.Wkoñcu jakieœ stworzenie, które przebieg³o jej po stopach, wyrwa³o j¹ zbezruchu.Podnios³a siê, staraj¹c siê namacaæ mur za plecami.- Uspokój siê, Alyx - powiedzia³a g³oœno, a jej g³os odbi³ siê echem.Nadejdzieporanek, a wtedy Jocelin zacznie jej szukaæ.o ile jeszcze ¿yje.Nie, niemog³a liczyæ na niczyj¹ pomoc w wydostaniu siê z tego miejsca.Sama musi coœwymyœliæ.Ostro¿nie zaczê³a posuwaæ siê z wyci¹gniêtymi przed siebie rêkami, niczymœlepiec, i wpad³a na nisk¹ ³awê.Uklêknê³a i przebieg³a po niej d³oñmi,zadowolona, ¿e mo¿e oszacowaæ jej wielkoœæ i kszta³t.Zbadawszy ³awkê, ruszy³awzd³u¿ œciany ku drzwiom.Pchn¹wszy je stwierdzi³a, ¿e równie dobrze mog³abychcieæ pokonaæ kamienny mur.Pomieszczenie by³o kwadratem o boku szeœciu stóp, ograniczonym kamiennymiœcianami i omsza³ymi drzwiami, a jedyne jego umeblowanie stanowi³a krótka ³awa.W drzwiach nie by³o ¿adnego otworu, a futryna nie przepuszcza³a nawet smu¿kiœwiat³a.Niski sufit pozwoli³ Alyx zbadaæ pomieszczenie dok³adnie.Nie by³o tuokien, dziur ani ¿adnych s³abych miejsc.Gdy skoñczy³a, jej cia³o pokrywa³ypajêczyny, a po twarzy sp³ywa³y ³zy.Ze z³oœci¹ usi³owa³a zetrzeæ z twarzybrud, przeklinaj¹c Pagnella i jemu podobnych.Po jakimœ czasie usiad³a na ³awie, podci¹gnê³a pod brodê kolana i zwiesi³abrodê.Machinalnie pog³adzi³a miejsce, gdzie stopka dziecka wbija³a jej siê w¿ebra, a gdy wyczu³a jego niepokój, zaczê³a mu œpiewaæ.Stopniowo dziecko siêuspokoi³o, a z nim Alyx.Nad g³ow¹ s³ysza³a kroki, z czego wywnioskowa³a, ¿e ma nad sob¹ pod³ogê zaniku.Gdzieœ tam na górze szuka³ jej Jocelin.Zaczê³a wymyœlaæ ró¿ne sposoby ucieczkii ¿a³owa³a, ¿e nie mo¿e rozpaliæ ognia, który utorowa³by jej drogê przez drzwi.Oczywiœcie, ¿e dym zabi³by j¹ na d³ugo przedtem, zanim wypali³yby siê drzwi.Nag³y dŸwiêk, niesamowicie g³oœny na tle ciszy panuj¹cej w lochu, sprawi³, ¿e oma³o nie spad³a z ³awki.P³omieñ œwiecy rozjaœni³ ca³e pomieszczenie,oœlepiaj¹c na chwilê Alyx.- A, tu jesteœ - us³ysza³a g³os nale¿¹cy do El¿biety Chatworth.Nie zwracaj¹c uwagi na szacunek nale¿ny osobie szlachetnie urodzonej, Alyxrzuci³a siê jej na szyjê.- Tak bardzo siê cieszê, ¿e ciê widzê.Jak mnie znalaz³aœ?El¿bieta uœcisnê³a j¹ serdecznie.Przyszed³ do mnie Jocelin.To ten idiota Pagnell, prawda? Najpodlejszycz³owiek, jakiego spotka³am.ChodŸmy st¹d, zanim wróci ten osio³.Za póŸno - dobieg³ je na wpó³ rozbawiony, na wpó³ rozgniewany g³os zza drzwi.-Niewiele siê zmieni³aœ, El¿bieto.Nadal chcesz wszystkim rozkazywaæ.A ty, Pagnell, nadal obrywasz skrzyd³a motylom.Co ona ci zrobi³a? Odrzuci³atwoje awanse jak ka¿da kobieta przy zdrowych zmys³ach?Zbyt ostry masz jêzyk, El¿bieto.Gdybym mia³ doœæ czasu, nauczy³bym ciêpos³uszeñstwa.Ty i kto jeszcze? Chyba nie sam? - odparowa³a El¿bieta.- Boisz siê mniepanicznie, poniewa¿ mówiê prawdê.ZejdŸ mi teraz z drogi, byœmy mog³y przejœæ!Doœæ ju¿ mam twoich podstêpnych gierek.ZnajdŸ sobie kogoœ innego do zabawy.Todziecko jest pod moj¹ opiek¹.Zast¹pi³ im drogê.Posuwasz siê za daleko! - syknê³a El¿bieta.- Nie masz do czynienia zbezbronnym s³ug¹.Mój brat dosiêgnie ciê, jeœli mi zrobisz krzywdê.Roger jest zbyt zajêty spiskowaniem przeciwko Montgomerym, by zajmowaæ siêczymkolwiek innym.S³ysza³em, ¿e jest bez przerwy pijany od czasu, jak naszdrogi, ma³y Brian gdzieœ sobie powêdrowa³.B³yskawicznym, trudnym do zauwa¿enia ruchem El¿bieta wyci¹gnê³a sztylet, ukrytydot¹d w fa³dach sukni.Pagnell nie przeoczy³ tego.Uskoczy³ w bok i chwyci³ zarêkê, boleœnie j¹ wykrêcaj¹c.- Chcia³bym ciê mieæ pod sob¹, El¿bieto.Czy w ³o¿u masz w sobie tyle samoognia co teraz?Alyx zauwa¿y³a swoj¹ szansê.Na œcianie wisia³ solidny pêk kluczy.Chwyci³a goi uderzy³a Pagnella w skroñ.Puœci³ El¿bietê, cofn¹³ siê o krok, przy³o¿ywszy d³oñ do czo³a i popatrzy³ nazakrwawion¹ rêkê.Zanim przyszed³ do siebie, El¿bieta i Alyx by³y w po³owieschodów.Pagnell chwyci³ za skraj sukni El¿biety, a ona zatoczy³a siê do ty³u i opad³ana jego pierœ.- Ach, moja najdro¿sza El¿bieto - wymamrota³ jej do ucha, jedn¹ rêk¹ obejmuj¹cj¹ w pasie, a drug¹ szukaj¹c pe³nych piersi.- Od dawna marzy³em o tej chwili.Pagnell skupi³ ca³¹ uwagê na El¿biecie, Alyx mia³a wiêc szansê ucieczki, lecznie chcia³a zostawiæ El¿biety samej, wiedz¹c, jakie s¹ zamiary Pagnella.Niemog¹c wymyœliæ nic innego, opad³a na nich ca³ym ciê¿arem cia³a.Pagnell zachwia³ siê, nadal œciskaj¹c El¿bietê, a Alyx potoczy³a siê na bok,os³aniaj¹c rêkami brzuch.El¿bieta skorzysta³a z okazji, by wbiæ Pagnellowi³okieæ miêdzy ¿ebra, po czym chwyci³a jakiœ anta³ek i opuœci³a go prosto nag³owê napastnika.Dêbowe obrêcze puœci³y, a czerwone wino pola³o siê po twarzy i ubraniuPagnella, który osun¹³ siê nieprzytomny na ziemiê.Có¿ za marnotrawstwo - stwierdzi³a El¿bieta, patrz¹c na Alyx ponad nieruchomymcia³em Pagnella.- Nie zrobi³aœ krzywdy swemu dziecku, mam nadziejê?Nie, jest bezpieczne.Dziêkujê ci.Mog³aœ uciec, a jednak zosta³aœ, ¿eby mi pomóc.Jak mogê ci siêodwdziêczyæ?Wybaczcie panie - dobieg³ je czyjœ g³os od drzwi.Odwróci³y siê, by zobaczyæ wysokiego, ciemnow³osego mê¿czyznê z obna¿onymmieczem.- Przykro mi przerywaæ tê pogawêdkê, ale o ile mój przyjaciel nie o¿yje, bêdêmia³ przyjemnoœæ zabiæ was obie.El¿bieta poruszy³a siê pierwsza.Przyskoczy³a do jego prawego boku.- ZajdŸ go z drugiej strony, Alyx - rozkaza³a.– Nie mo¿e nas z³apaæ obu naraz.Alyx us³ucha³a natychmiast, a mê¿czyzna zacz¹³ niecierpliwie poruszaæ g³ow¹ jakrozjuszony byk.Nagle spojrza³ w kierunku Pagnella, który jêkn¹³.Skorzysta³a ztego Alyx i ruszy³a ku drzwiom.Mê¿czyzna cofn¹³ siê, uniemo¿liwiaj¹c jejprzejœcie.Niech to szlag! - zakl¹³ Pagnell, mrugaj¹c oczami.- Po¿a³ujesz tego, El¿bieto- wybuchn¹³.- Trzymaj je, Janie.Nie pozwól im siê tylko za bardzo zbli¿yæ.Tonie s¹ istoty ludzkie.Nieszczêsny dzieñ, w którym zosta³a stworzona kobieta!Nigdy nie poznasz kobiet - syknê³a El¿bieta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]