[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Albo¿ wiem, co król i co królewskie? - zapyta³a.- My królów nie mamy, nasi pomarli.Mówi³a to z wolna, obojêtnie, mow¹ ³aman¹ i akcentem obcym.W chwili gdy j¹ rozpytywaæ zaczêto, z chaty wyszed³ w granatowym przyodziewku zwielkimi guzami mê¿czyzna lat œrednich, z w³osami d³ugimi, w krótkich spodniachi poñczochach.Zdj¹³ kapelusz pokornie i goœci pozdrowi³ czyst¹, sask¹ niemczyzn¹.Zawiadomi³ on, ¿e król przed trzema kwadransami mo¿e w istocie przeje¿d¿a³drog¹, ale par³ tak konia, i¿ pewnie dogoniæ nie by³o podobna, chybaby gdziespoczywa³, a do Sto³pów nie potrzebowa³ król wydychaæ.Cosel straci³a nadziejê wyœcigania go, spyta³a o krótsz¹ drogê, choæby byæmia³a najgorsz¹, ale ¿adnej nie by³o, gdy¿ w prawo doliny by³y przerzniêtetrzêsawiskami i gêstymi zaroœlami, których by konie przebyæ nie mog³y.Cosel skoczy³a z siod³a, daj¹c chwilê spoczynku swym towarzyszom.Gor¹co dopieka³o, rzucili siê wszyscy do wody.Niemiec ofiarowa³ siê z piwem.Na ten raz i wiejski ów napój, przykwaœnia³y, wyda³ siê wyœmienitym.- Có¿ to za kobieta? - spyta³a Cosel gospodarza, wskazuj¹c ¿ebraczkê, stoj¹c¹ci¹gle o kiju w bramie i wcale nawet nie okazuj¹c¹ ciekawoœci dla piêknejpani.Niemiec wzruszy³ ramionami pogardliwie.- To jest S³owianka, Wendka! Nie mogê siê jej st¹d pozbyæ.Mówi, ¿e ten dwór niegdyœ do jej ojca nale¿a³.Mieszka tu gdzieœ nie opodal w ziemlance wykopanej, a raczej rêkami wydartej,pod gór¹.Nie wiem, czym ¿yje, a chodzi mi po polach ca³e dnie i mruczy.Któ¿ wie, pewnie szatañskie jakie zaklêcia, bo to niezawodnie czarownica!Chcia³em jej zap³aciæ, by sobie posz³a gdzie dalej, ale siê ruszyæ st¹d niechce, mówi¹c, ¿e to ojców jej ziemia i ¿e na niej umrzeæ i koœci z³o¿yæ musi.Nieraz noc¹, gdy burza ryczy, ona œpiewa, a nam dreszcz chodzi po skórze,s³ysz¹c ten g³os.I nie bardzo j¹ wypêdzaæ mo¿na - doda³ coraz ciszej - umie ona wiele, zaklêciama na szatanów, ¿e jej s³u¿¹, i czary straszne.Po chwili z westchnieniem doda³: - I prorokuje przez szatana, a doprawdy niemyli siê nigdy.Cosel, zaciekawiona, zwróci³a ku niej oczy i podbieg³a.Ona jedna by³a tak œmia³¹, bo reszta towarzystwa na wzmiankê o czarachrozsunê³a siê i rozpierzch³a, ustawiaj¹c nieco opodal.- Jak jej imiê? - spyta³a Niemca.Zawaha³ siê gospodarz i tak cicho, ¿e go ledwie us³yszeæ by³o mo¿na, szepn¹³: -Mlawa.Choæ Cosel z trudnoœci¹ rozezna³a g³os jego st³umiony, stara ruszy³a siê, jakbypos³ysza³a swe imiê.Podnios³a g³owê wychud³¹ dumnie, strzepnê³a d³ugimi w³osy, które j¹ wko³oobwiesza³y, i zdawa³a siê obra¿ona szukaæ oczyma czarnymi winowajcy, co œmia³wymówiæ jej imiê.Cosel, nie zwa¿aj¹c na podziw tych, co j¹ otaczali, z wolna zbli¿y³a siê dostarej.Przez chwilê œmia³o patrza³y sobie w oczy.- Kto ty jesteœ, stara? - spyta³a w koñcu Cosel.- ¯al mi twych siwych w³osów, sponiewieranych w pyle i nêdzy twej.Powiedz, dlaczego jesteœ tak biedna, jak.Mlawa potrzês³a g³ow¹.- Ja nie jestem biedna - odezwa³a siê dumnym g³osem - ja w sobie noszê jasnychlat pami¹tkê, ja tu jeszcze jestem, czym by³ mój ród dawniej: królow¹.- Ty? królow¹? - rozeœmia³a siê Cosel.- Tak, mog³am byæ ni¹, bo krew królów tej ziemi starych p³ynie we mnie: tak jakty, choæ dziœ królow¹ jesteœ, mo¿esz byæ jutro nêdznic¹ mnie podobn¹.Na œwiecie wszystko mo¿liwe.- Jakich królów, jakiej ziemi? - poczê³a zadumana Cosel.- Ty?Stara podnios³a rêkê i wskaza³a kraj doko³a.- Wszystko to by³o nasze, wszystko, pókiœcie wy nie przyszli i ziemi nie skuli,a nas nie wybili jak dzikiego zwierza.Bo myœmy byli dobrzy i szliœmy z chlebem, sol¹ i pieœni¹, a wyœcie szli z¿elazem, ¿agwi¹ i œmiechem.I siedliœcie, i rozmno¿y³o siê plemiê Niemców, i wypar³o nas z ojcowizny.To ziemia moja! - powtórzy³a zadumana.- I choæ tu ¿yæ nie mogê, ja umrzeæ tu muszê.St¹d dusza do swoich znajdzie drogê.- Umiesz wró¿yæ? - spyta³a Cosel po chwili, jakby gor¹czkow¹ ciekawoœci¹zdjêta.- Jak komu, jak kiedy - obojêtnie rzek³a Mlawa.- A mnie?Stara popatrza³a na ni¹ d³ugo i z politowaniem.- Po co ci wró¿ba? - spyta³a.- Kto doszed³ tak wysoko, ten tylko spaœæ mo¿e; nie pytaj.Cosel poblad³a, ale uœmiechem chcia³a okazaæ mêstwo, choæ siê jej wargitrzês³y, a ³zy nabiega³y do oczów.- Có¿ mi powiesz? Ja siê niczego nie bojê - rzek³a.- Umiem szczêœciu patrzeæ w oczy jak w s³oñce, potrafiê spojrzeæ w ciemnoœci.- A gdyby noc by³a d³ug¹, d³ug¹.- Nie bêdzie wieczn¹ - odpar³a Cosel [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •