[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hrabia Brass ruszy³ do przodu z uniesionym mieczem i natar³ na barona, ale tensparowa³ cios.Jak ludzie œcinaj¹cy olbrzymie drzewo, zamierzali siê ciê¿kimiklingami to z tej, to z tamtej strony.Szczêk rozbrzmiewaj¹cy w sali poderwa³na nogi ca³¹ s³u¿bê, a tak¿e zbrojn¹ eskortê barona, przygl¹dali siê walce zewzburzeniem, niepewni co czyniæ.Wkrótce przybyli te¿ von Villach i jegoludzie; Granbretañczycy zauwa¿ywszy, ¿e s¹ w mniejszoœci, nie odwa¿yli siê na¿adne dzia³anie.W pó³mroku olbrzymiej sali dwóch pojedynkuj¹cych siê mê¿czyzn krzesa³o skry zeswych kling, oburêczne miecze to wznosi³y siê, to opada³y, uderzaj¹c raz zjednej strony, raz z drugiej, lecz ka¿dy cios by³ parowany z mistrzowsk¹precyzj¹.Obie twarze pokry³ perlisty pot, a obie piersi unosi³y siê ciê¿ko zwysi³ku, kiedy przemieszczali siê to tu, to tam, ponawiaj¹c ataki.Baron Meliadus wymierzy³ nagle z ca³ej si³y cios w ramiê hrabiego, leczzaledwie lekko drasn¹³ przeciwnika.Z kolei miecz hrabiego Brassa spad³ na bokMeliadusa, ale uderzenie zamortyzowa³a gruba skóra jego kubraka.Nast¹pi³aca³a seria szybkich ciêæ, w efekcie których - jak siê zdawa³o.- obaj szermierzepowinni zostaæ por¹bani na kawa³ki, ale gdy odst¹pili od siebie, przyjmuj¹cpozycje obronne, hrabia Brass mia³ tylko szramê na czole i rozciêt¹ tunikê, zaœpeleryna barona Meliadusa by³a przeciêta na przedzie, a jej rêkaw zwisa³ wstrzêpach.Ich chrapliwe oddechy i odg³osy szurania stóp po kamiennej posadzce miesza³ysiê z g³oœnym brzêkiem mieczy, gdy tak nacierali kolejno raz po razie.Nagle hrabia Brass potkn¹³ siê o niewielki stolik i pad³ na pod³ogê zrozrzuconymi nogami, trzymaj¹c miecz tylko jedn¹ rêk¹.Baron Meliadusuœmiechn¹³ siê i wzniós³ orê¿ w górê; hrabia potoczy³ siê po pod³odze, podci¹³nogi barona i zwali³ go na posadzkê obok siebie.Na chwilê miecze posz³y w niepamiêæ, mê¿czyŸni zwarli siê jak zapaœnicy izaczêli ok³adaæ piêœciami, powarkuj¹c jakby na siebie i wlok¹c za sob¹przywi¹zane rzemieniami do nadgarstków miecze.Nagle baron Meliadus rzuci³ siê do ty³u i skoczy³ na równe nogi, hrabia Brasssta³ ju¿ jednak naprzeciwko niego.Obróci³ nieco swój miecz i ci¹³ z ca³ej si³ymiecz barona, tak ¿e ten przelecia³ przez ca³¹ salê i wbi³ siê w drewniany s³upg³oœno dŸwiêcz¹c, niczym stroik metalowych organów.W oczach hrabiego Brassa nie by³o nawet cienia litoœci.Bi³o z nich jedyniepragnienie zabicia barona Meliadusa.- Zabi³eœ mojego prawdziwego, najlepszego przyjaciela! - odezwa³ siêchrapliwym g³osem i uniós³ miecz.Baron Meliadus powoli skrzy¿owa³ rêce napiersi i z opuszczonym wzrokiem, z niemal¿e znudzonym wyrazem twarzy,oczekiwa³ na cios.- Zabi³eœ Bowgentle'a i za to ja zabijê ciebie.- Hrabio Brass!Hrabia, z mieczem wzniesionym wysoko ponad g³ow¹, zawaha³ siê.Cios nale¿a³ do Bowgentle'a.- Hrabio Brass, on mnie nie zabi³.Uderzenie miecza na p³ask og³uszy³o mnie, arana na piersi na pewno nic jest œmiertelna.- Bowgentle przyciskaj¹c d³oñ dookaleczonej piersi, z sin¹ prêg¹ na czole przedar³ siê do przodu poprzez t³um.Hrabia Brass westchn¹³.- Dziêkujê losowi za to, Bowgentle.Niezale¿nie od tego.- Odwróci³ siê izmierzy³ barona Meliadusa wzrokiem.- Ten ³ajdak nadu¿y³ mojej goœcinnoœci,zniewa¿y³ moj¹ córkê i skrzywdzi³ mego przyjaciela.Baron Meliadus podniós³ wzrok i popatrzy³ w oczy hrabiego.Wybacz mi, hrabio Brass.Dzia³a³em zaœlepiony piêknem Yisseldy, uczucie zaæmi³omoje myœli i opanowa³o mnie niczym z³y demon.Nie mówi³em nic, poniewa¿ogarnê³a ciê ¿¹dza zabicia mnie, ale teraz b³agam o zrozumienie, powodem moichpostêpków by³y tylko szczere, ludzkie uczucia.Hrabia Brass pokrêci³ g³ow¹.- Nie mogê ci przebaczyæ, baronie.Nie bêdê wiêcej s³ucha³ twoich podstêpnychs³Ã³w.Musisz opuœciæ Zamek Brass w ci¹gu godziny, a moje ziemie przed nastaniemœwitu, inaczej ty i twoi ludzie zginiecie.- Zaryzykujesz nara¿enie siê Granbretanowi?Hrabia Brass wzruszy³ ramionami.- Nie nara¿am siê Mrocznemu Imperium.Jeœli do ich uszu dotrze prawda owydarzeniach tej nocy, ty zostaniesz ukarany za pope³nione b³êdy, a nikt niewyst¹pi przeciwko mnie, domagaj¹c siê sprawiedliwoœci.Nie wype³ni³eœ swojejmisji.To ty narazi³eœ siê mnie, a nie ja Granbretanowi.Baron Meliadus nie odezwa³ siê wiêcej, zagniewany odszed³, by przygotowaæ siêdo podró¿y.Poni¿ony i rozwœcieczony zasiad³ wkrótce w swoim cudacznym powoziei kareta wytoczy³a siê za bramy zamku, nim minê³o pó³ godziny.Nie po¿egna³ siêz nikim.Hrabia Brass, Yisselda, Bowgentle i von Villach stali na dziedziñcu,przygl¹daj¹c siê jego odjazdowi.- Mia³eœ racjê, Bowgentle - mrukn¹³ hrabia.- Ten cz³owiek omami³ tak samoYisseldê, jak i mnie.Nie mam ochoty na wizyty w Zamku Brass jakichkolwiekemisariuszy z Granbretanu.- Czy zrozumia³eœ teraz, ¿e z Mrocznym Imperium trzeba walczyæ, trzeba jezniszczyæ? - zapyta³ z nadziej¹ Bowgentle.- Tego nie powiedzia³em.Niech siê stanie to, co siê ma staæ.Ale my niebêdziemy ju¿ mieli ¿adnych k³opotów ani ze strony Granbretanu, ani baronaMeliadusa.- Jesteœ w b³êdzie - odpar³ Bowgentle z przekonaniem.W mrocznej karecie, tocz¹cej siê poœród nocy w kierunku pó³nocnych granicKamargu, baron Meliadus przemówi³ na g³os sam do siebie, sk³adaj¹c przysiêgêna najbardziej tajemniczy ze wszystkich znanych mu œwiêtych przedmiotów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]