Piotr Bojarski Zbigniew Kaczmarek 01 Kryptonim Posen

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stali od strony �arz�cych si�popo�udniowym s�o�cem okien, wi�c nie od razu.dostrzeg� rysy twarzy drugiego zgo�ci.Dopiero gdy zmarszczy� brwi, zauwa�y� twarz m�czyzny po czterdziestce,którego skronie i grzywka pokry�y si� ju� srebrnym nalotem.Go�� trzyma� w r�kuwojskow� czapk�.- Willi?.- j�kn�� z zaskoczenia i rado�ci.- A co ty tu robisz?!Siwiej�cy �apiduch klepn�� ordynatora po ramieniu.- Widzi pan, doktorze? Pozna� mnie, tak jak mówi�em - powiedzia� tward�polszczyzn� z obcym akcentem.- Czy mo�emy zamieni� z Janem dwa s�owa naosobno�ci?- Tylko pod warunkiem, �e to potrwa nie d�u�ej ni� pi�� minut.- Ordynator,pe�en poczucia winy z powodu kolejnych wizyt w sali, postanowi� bezwzgl�dniezadba� o zdrowie rannego.- Ale my�l�, �e pan jako wojskowy wie, o czym mówi�.- Jawohl, Herr Doktor!Lacki odwróci� si� i pogwizduj�c pod nosem najnowszy przebój Kiepury, wyszed�na korytarz.Krzepki wskaza� wzrokiem krzes�o stoj�ce nieopodal jego szafki.Go�� chwyci� jeochoczo zamaszystym ruchem przystawi� obok �ó�ka.Krzepki przygl�da� si� wmilczeniu, jak major Wilhelm Gottlieb, lekarz niemieckiej DywizjiZmechanizowanej, którego pozna� na froncie wschodnim pod Winnic�, usadowi� si�na krze�le, rozpinaj�c na piersi nieco przyciasny fartuch.Pod lekarskim kitlem wida� by�o mundur oficera Wehrmachtu.Pod szyj� go�ciab�ysn�� krzy� �elazny.- Gratulacje - wymamrota� Krzepki.Czu� si� s�abo, ale cieszy� si� z tejniespodziewanej wizyty.- Ach, to nic takiego.- Gottlieb zby� wyrazy uznania lekcewa��cym machni�ciemr�ki.- Czego wielkiego mo�e dokona� lekarz?Krzepki u�miechn�� si� niewyra�nie.- Jestem dowodem na to, �e du�o.Bardzo du�o.Gottlieb równie� odpowiedzia� u�miechem.Mo�na w nim by�o jednak odczyta�smutek.- To prawda, macie tutaj �wietnych chirurgów - przyzna�.- Zd��y�em si� zreszt�osobi�cie przekona�.Dwa dni temu w tym szpitalu operowano genera�a Heinrichavon Seldorfa.Le�y na drugim pi�trze.- Von Seidorf tutaj? A co si� mu sta�o? - Krzepki przypomnia� sobie, �e vonSeidorf dowodzi� jednostk� Gottlieba.- W drodze powrotnej z Rosji, niedaleko Posen, dosta� ataku Blindarm, czy jakto tam jest po polsku.- �lepej kiszki.- Genaul Stan Herr genera�a by� bardzo niedobry, trzeba by�o sofort operowa�.Ordynator Lacki i jego Kameraden wykonali dobr� robot�.Przyjecha�em, �eby goosobi�cie odebra� i zawie�� do domu w Dresden.Zupe�nym przypadkiemdowiedzia�em si� od doktora Lackiego, �e maj� tu jeszcze jednego oficera napok�adzie.A jak us�ysza�em twoje nazwisko, od razu wiedzia�em, �e musz� ci�zobaczy�.To by� bandycki napad, nicht wahr?Krzepki przymkn�� oczy.Lubi� Gottlieba, wspólnie sp�dzili niejeden wieczór wokopach na Ukrainie, graj�c w karty i racz�c si� mo�dawskim winem.Nie by�jednak pewien, czy powinien go wtajemnicza� w meandry swojej najnowszejhistorii.- Tak, to jnusia� by� jaki� bandyta - wyszepta�.- Mam nadziej�, �e go z�api� i powiesz�.- Major przejecha� palcem wskazuj�cympo gardle i nagle spowa�nia�.- Musz� powiedzie� ci co� sehr wichtig,Kamerad.Niepokój w jego b��kitnych oczach udzieli� si� Krzepkiemu.Niemiec pochyli� si�nad poduszk� i przy�o�y� palec do ust.-.nie mog� ci powiedzie� tego, co wiem, a mo�e raczej przeczuwam.Ale mog� ciporadzi�, �eby� jak najszybciej wraca� nach Hause.- Nie rozumiem.- Niewa�ne, Janie.Nie musisz alles verstehen.Po prostu zrób, co ci mówi�.- Ale.- Jeszcze nie jest za pó�no, Kamerad.Wiesz, �e dobrze ci radz�.- Czy.Do sali wszed� ordynator Lacki, machaj�c gwa�townie r�koma.- Koniec wizyty, panie doktorze! - wo�a� tonem nie znosz�cym sprzeciwu.Major Gottlieb poderwa� si� z krzes�a, na�o�y� czapk� i wypr�y� pier�,salutuj�c choremu.- Alles Gute, Janie - powiedzia� i bez mrugni�cia okiem wyszed� z sali.Krzepki nie zobaczy� go ju� nigdy wi�cej.Pozna�, sobota sierpnia, kwadrans po pi�tnastejSchodzili w milczeniu po d�bowych stopniach, czuj�c si� sponiewierani moralnie.Sznaps z antypatycznym konsulem, wychylony wy��cznie dla dobra sprawy, pali�ich wn�trzno�ci i napawa� niesmakiem.Zarówno Kayser, jak i Kaczmarek mieliwra�enie, �e kieliszek z nazist� by� jeszcze wi�kszym upokorzeniem ni� wizyta wponurym konsulacie.- Szlag by ich trafi� - sykn�� Kaczmarek, kiedy za zakr�tem schodów otworzy� imsi� widok na szeroki, pogr��ony w pó�cieniu hol.Schodz�c po ostatnich stopniach, zauwa�yli atletycznego Niemca w czarnejkoszuli, który wyszed� im naprzeciw Kaysera sta� by�o jeszcze na martwyu�miech.Kaczmarek uda�, �e bardziej interesuj� go zakurzone czubki lakierek.Unikaj�c pogardliwego spojrzenia przewodnika, rozgl�da� si� na boki.Nie zauwa�y� niczego godnego uwagi, mo�e poza zatopionym w g��bokim mrokufotelem.Obrócony plecami do schodów, siedzia� w nim wysoki m�czyzna wkapeluszu, zaci�gaj�c si� papierosem trzymanym w wychud�ej d�oni.Wypuszczony nosem dym gin�� w ciemno�ciach zakamarka.- Auf wiedersehen - rzuci� do towarzysz�cego im Niemca inspektor Kayser.- Auf wiedersehen - odpowiedzia� postawny m�czyzna, zamykaj�c za nimi drzwi.Kaczmarek odniós� wra�enie, �e s�owa Niemca zabrzmia�y dziwnie z�o�liwie.Alenie dba� o to.By� szcz�liwy, �e wizyt� w konsulacie maj� ju� za sob�.- No, to po sprawie.- Kayser strzepn�� wierzchem d�oni z marynarki niewidocznykurz, jak gdyby chcia� si� natychmiast oczy�ci� z przygn�biaj�cych wspomnie�.Spojrza� smutno na podw�adnego i nie próbowa� si� nawet u�miechn��.Kaczmarekzrozumia� od razu.- Wracamy do Prezydium - powiedzia� inspektor suchym, lekko dr��cym g�osem.-Przykro mi, stary.Przed naszym wyjazdem zadzwonili z ministerstwa.Musz� ci�zwolni� dyscyplinarnie ze s�u�by.Schodz�c po granitowych schodach ku ulicy, zakl�� szpetnie.Pozna�, sobota sierpnia, kwadrans przed siedemnast�By�y komisarz policji pa�stwowej Zbigniew Kaczmarek, nagrodzony w trakcieswojej ponad dwudziestoletniej, owocnej pracy na kryminalnej niwie trzemawysokimi odznaczeniami pa�stwowymi, a nawet adresem honorowym od samegoprezydenta rp, siedzia� za�amany przy swoim s�u�bowym biurku i nie potrafi�skleci� w sko�owanej, spoconej g�owie ani jednego poprawnego zdania.Na blacie przed nim le�a�a ostatnia kartka papieru.Kilka poprzednich,zgniecionych w kule, tkwi�o ju� od dobrych kilku minut w koszu obok biurka.Wprawicy Kaczmarka spoczywa�o pióro ze z�ocon� stalówk�, niegdysiejszy dowóduznania wiceprezydenta Bombki za rozpracowanie szajki zbocze�ców pod wodz�Feliksa Piekuckiego.Od d�u�szego czasu nie przela� na papier �adnej rozs�dnejmy�li.Dr�twy wzrok by�ego policjanta przesun�� si� po wskazówkach zegara �ciennego iwróci� ku kartce.Mia� napisa� trzy zdania uzasadnienia swojej dymisji i nie potrafi� si� do tegozabra� [ Pobierz całość w formacie PDF ]

Search

Podstrony