[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie by³o tu ca³kiem ciemno, lóddawa³ grocie szczególny blask zielonkawego œwiat³a.Jechali wzd³u¿ rzeki, która szumia³a i pluska³a podlodowcem.Silje dziwi³a siê, ¿e z góry nie kapa³o wcalebardziej ni¿ zwykle w domu z sufitu.Jest chyba na to zbytzimno, pomyœla³a.Sol ostro¿nie wyjrza³a spod okrycia.- Gdzie jesteœmy? - szepnê³a.- W drodze do naszego nowego domu - odpar³a Silje.Lodowy tunel narzuca³ podnios³y nastrój.Nasz nowy dom! Poczu³a ucisk w sercu.K³êbi³y siêw niej ró¿ne uczucia, przewa¿a³ jednak ¿al i niepewnoœæ.- Czy Maria te¿ przyjedzie?- Jeszcze nie teraz.Z nimi wszystkimi spotkamy siêpóŸniej.Czy rzeczywiœcie tak bêdzie, pomyœla³a z obaw¹.Przysz³oœæ wyda³a siê nagle ciemna, bez nadziei.I jeszczeci kochani ludzie, których musieli opuœciæ! Ró¿ne myœlitrapi³y j¹ pewnie dlatego, ¿e jest g³odna.Lodowiec nie by³ tak wielki, jak siê spodziewa³a.Zanim zd¹¿y³a przemarzn¹æ, zaczê³o siê przed nimirozjaœniaæ.W powietrzu pojawi³y siê p³atki œniegu.Zrobi³o siê jaœniej.Mimo ¿e zimowy zmierzch zapad³ju¿ nad równin¹, do której dojechali, nie by³o tak ciemnojak w tunelu.Silje od³o¿y³a na chwilê Daga i zdjê³a trochê rzeczy,w które by³a opatulona.Razem z Sol stanê³y na woziei rozejrza³y siê doko³a.Tengel zwolni³ i jecha³ teraz tu¿ko³o niej.Czeka³ na jej reakcjê.To s¹ jego rodzinnestrony, pomyœla³a, na pewno jest do nich ogromnieprzywi¹zany i bardzo je kocha, jak kocha siê zawszewszystkie sekretne miejsca z dzieciñstwa, ka¿dy pagórek,ka¿dy strumyk.Silje rozgl¹da³a siê zdziwiona.Byli w owalnej dolinie,ze wszystkich stron otoczonej górami.W œrodku le¿a³ojezioro.Do jego brzegu w³aœnie siê zbli¿ali.Na po³u-dniowej stronie, w brzozowym lesie, sta³o wiele domów.O dziwo, wokó³ nich nie by³o zbyt du¿o œniegu.S³oñcemusia³o tu œwieciæ niezwykle mocno.- Tengelu! - wykrzyknê³a zaskoczona.- To przecie¿ca³e miasto!Uœmiechn¹³ siê gorzko.- W rodzie Ludzi Lodu jest wiêcej dusz, ni¿ siê ludziomwydaje.- Ludzi Lodu nie liczy siê na dusze - powiedzia³miêkko Heming.- S¹ sp³odzeni z lodu, ciemnoœci i z³a.Silje zrozumia³a, ¿e Heming bardo niechêtnie przyznajesiê do Ludzi Lodu.Nie zdziwi³o jej to.Ta odciêta odœwiata wieœ nie mog³a byæ powodem do dumy dla takiegoœwiatowca jak on.Tu jednak by³ bezpieczny.Na zewn¹trzwyznaczono cenê za jego g³owê.Tengel chrz¹kn¹³.- Niektórzy z mieszkañców, tak jak ty, schronili siê tuprzed uciskiem w³adz.To nie s¹ prawdziwi Ludzie Lodu.Poczu³a na sobie jego wzrok.Tengel czeka na to, copowiem, pomyœla³a wzruszona.Ten "nieludzki" pragnie,by mi siê tu podoba³o, i boi siê, ¿e mogê okazaæobojêtnoœæ albo nawet niechêæ.Na widok wznosz¹cych siê wokó³ mas górskich Siljepoczu³a, ¿e coœ œciska j¹ w gardle, a jej serce wype³niasamotnoœæ.- Jak tu piêknie - powiedzia³a cicho.- Bojê siê trochêwszystkiego, co obce, lecz tu jest naprawdê piêknie.Tengel odetchn¹³ z ulg¹ i uœmiechn¹³ siê.Silje by³azadowolona, ¿e uda³o jej siê wyraziæ swoje prawdziweuczucia.Powiedzieæ o tym, czego siê lêka, a jednoczeœnie,nie k³ami¹c, przyznaæ, ¿e podoba jej siê ta dzika okolica.Naliczy³a dziesiêæ, mo¿e piêtnaœcie domów.- Czy macie równie¿ zwierzêta?- Oczywiœcie! Musimy przecie¿ coœ jeœæ.Jak ka¿da innawioska w Trondelag, tyle ¿e bardziej odizolowana.- Jak ka¿da inna wioska - zachichota³ Heming.- Tojest najbardziej opuszczone przez Boga miejsce na ziemi,Silje.- Czy nie macie koœcio³a? - zapyta³a przera¿ona.- Nie, jak mog³aœ przypuszczaæ coœ takiego? - spyta³Tengel.- Mamy jednak niedzielne nabo¿eñstwa w do-mach, w ka¿dym po kolei.Wódz jest naszym ksiêdzem.Powiedzia³ to tonem pe³nym goryczy.Silje zastanowi³asiê, jak ktoœ taki jak Tengel zapatruje siê na sprawê religii.Tu¿ przy lodowej bramie by³a zagroda, która wy-gl¹da³a na wartowniê.Z domu wyszed³ mê¿czyzna i po-zdrowi³ ich.- Nie oczekiwaliœmy was - zawo³a³.- Ju¿ zaliczyliœmywas do grona umar³ych.Twój ojciec siê ucieszy, He-mingu.Twoja ¿ona tak¿e - rzek³, zwracaj¹c siê dowoŸnicy.NajwyraŸniej nikt nie czeka³ na Tengela.- Czy wszyscy s¹ ju¿ na miejscu? - zapyta³ tajemniczoTengel.- Tak, wszyscy wrócili na zimê.- Dobrze, zamykamy wiêc wejœcie.- Nowi przybysze? - zapyta³ mê¿czyzna, spogl¹daj¹c naSilje.- Tak, s¹ œcigani przez wójta.- To twoja kobieta, Hemingu?M³okos niespokojnie obejrza³ siê na Tengela.- Nie, nie - odpowiedzia³ szybko.Mê¿czyzna nie zapyta³, czy by³a kobiet¹ Tengela, wido-cznie taka mo¿liwoœæ nie wchodzi³a w rachubê.Nie by³aprzecie¿ jego kobiet¹.Okazywa³ jej tylko nieco surowej¿yczliwoœci i troskliwoœci - wiêcej nie mia³a prawa od niego¿¹daæ.I tak winna mu by³a wdziêcznoœæ.Cicho westchnê³a.Heming wraz ze stra¿nikiem i woŸnic¹ odeszli do koni.Jedno ze zwierz¹t zgubi³o w lodowym tunelu podkowê.Sol najwyraŸniej uzna³a, ¿e jest za zimno i ponowniewsunê³a siê pod okrycie.Usadowi³a siê wygodnie i dostoj-nie, tak jak powinna to zrobiæ m³oda, pewna siebie dama.- Gdzie mieszkasz, Tengelu? - zapyta³a Silje nieœmia³o.Wskaza³ na zagrodê po³o¿on¹ doœæ wysoko na zboczu.- Tam jest dom, w którym mieszkam od dzieciñstwa.Uœmiechnê³a siê ze smutkiem.Nigdy nie przysz³o jej dog³owy, ¿e ktoœ taki jak on mo¿e mieæ w ogóle jakieœdzieciñstwo.Nie potrafi³a sobie tego wyobraziæ, wyda-wa³o jej siê, ¿e musia³ urodziæ siê doros³y i silny.- A.gdzie my.dzieci i ja.zamieszkamy?- Tam.W mojej zagrodzie.Serce Silje zabi³o mocniej.Tengel doda³ jednak szybko:- Ja przeniosê siê do spichlerza mojego wuja.Stoipusty, le¿y na samym koñcu doliny i nie mo¿na go st¹dzobaczyæ.- Czy nie bêdzie lepiej, jeœli my tam zamieszkamy?W ten sposób nie zabierzemy ci domu.- Chata nie nadaje siê dla dzieci.Tak, jak mówiê, bêdzienaj lepiej.- Czy.czy z twego rodu pozosta³eœ tylko ty? Toznaczy oprócz Sol ?- Nie, mam jeszcze kuzynkê, mieszka w domu tu¿ oboknaszego.Mnie czêsto nie ma, wiêc ona przejê³a ca³ydobytek.Ma na imiê Eldrid, jest sporo ode mnie starsza.Silje siedzia³a ci¹gle na wozie i w zapadaj¹cej ciemnoœciobserwowa³a jego profil.Czu³a do niego nieodpartypoci¹g, tak silny, ¿e z trudem siê opanowywa³a.Tengel wyczu³ jej wzrok i odwróci³ g³owê.Jego w¹skieoczy spogl¹da³y na ni¹ pe³ne ¿alu, zamyœlone.Powoli,jakby ze snu, budzi³ siê na jego ustach uœmiech.Serce Siljebi³o coraz mocniej.Nagle drgnê³a i odwróci³a twarz.- Nie jesteœ ciekawa, gdzie ja mieszkam? - zapyta³Heming, zjawiaj¹c siê nagle obok nich.- Ale¿ tak.A wiêc, gdzie mieszkasz, Hemingu?- Czy to trudno zgadn¹æ?Zwróci³a ju¿ uwagê na zagrodê usytuowan¹ nadjeziorem, która by³a wiêksza i ³adniejsza od innych.- Tam?- Jak¿e mog³aœ siê domyœliæ? - zapyta³ udaj¹c zdumie-nie.Byli gotowi, woŸnica popêdzi³ konie.Znowu jechali.Silje rozgl¹da³a siê wokó³.Od jak dawna œni³a o tymmiejscu? Wyobra¿a³a sobie jakieœ pokrzywione zamki,g³êbokie lochy wykopane w ziemi, sk¹pane w œwietleksiê¿yca, pe³ne czaj¹cego siê z³a.A tu - zaskoczenie!Ca³kiem zwyczajna wieœ, ukryta wœród gór.Nie potrafi³ajednak uwolniæ siê od nieokreœlonego strachu, czu³a, jakogarnia j¹ niemal paniczny lêk.Co w³aœciwie sprawia, ¿e taspokojna wieœ napawa j¹ takim przera¿eniem? Z³a s³awa?Czy mo¿e coœ jeszcze? Cisza, przyt³aczaj¹ca, z³owró¿bna,czy mo¿e domy, skulone potwory?Tak, Silje s¹dzi³a, ¿e wie co to jest.W wietrze wiej¹cymprzez dolinê s³ysza³a nutê bezgranicznego smutku.W po-wietrzu wyczuwa³a nastrój minionych czasów.Ile musia³owydarzyæ siê w tej wiosce! G³Ã³d, bieda, niewyobra¿alnieostre zimy, samotnoœæ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •