[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co gorsza, na pewnym etapie rozwoju wykształcała się pomiędzy nimi, w szczególnie sprzyjających okolicznościach, pewnego rodzaju więź telepatyczna.Mogły stworzyć zaborczą i piekielnie niebezpieczną cywilizację.Z obawy przed przyszłością rozpoczęliśmy bardziej szczegółowe badania.Jodge splótł palce, jego łokcie ułożone na biurku wyglądały jak podpory dwóch potężnych kolumn.- Wreszcie odkryliśmy prawdę.Nasz niezapomniany mistrz, Rotter Cambel po zbudowaniu maszyny spowiedniczej, skonstruował pierwszy, prototypowy aparat ekspedytora.Było to dwadzieścia lat temu.Istniejące do tej pory były jeszcze niedoskonałe.Umożliwiały tylko bierną obecność w świecie wyobraźni.Ten najnowszy, skonstruowany niedawno, jest pod tym względem doskonały, choć energochłonny.- zakaszlał.- Ten wielki pojazd, na którym się obecnie znajdujemy, potrzebował ogromnych zasobów energii psychicznej, aby wnieść swoją masę w umysł człowieka.- jego jadowity wzrok zatrzymał się na znudzonej twarzy Rata.- Długi czas wybieraliśmy odpowiedniego.Musiał być młody, zdrowy i dość bogaty w życie wewnętrzne.Wybór padł na Jervisa.Rat spojrzał na niego z uwagą, graniczącą z wściekłością.- Tak.- Jodge uśmiechnął się z dobrze udanym smutkiem.Wyboru dokonał obecny tu Rat.- Co mówisz.- głos Arpys załamał się gwałtownie.Nagle zrozumiała.Czuła się oszukana i bezsilna.- Przeklęta stara świnio! - Rat szarpnął się w fotelu.Jodge przekrzyczał go.- Wysłałem eksploratorów w umysły mieszkańców Farnworth i jednym z nich był obecny tu, twój sojusznik i towarzysz! Doskonale zna się na procesie przenikania.Mogłaś się o tym przekonać w dzieciństwie.Kilkakrotnie próbował na tobie eksperymentować.Te uzdolnienia nabył na drodze pewnej skomplikowanej choroby, pochodnej zarazie.Wszelkie urządzenia pomocnicze są zarówno w jego przypadku, jak i innych eksploratorów, zbędne.Oszukiwał cię od początku do końca.Ma w sobie tyle mocy, że potrafi w tym świecie mnie z całym tym złomem postawić sobie na głowie - Jodge roześmiał się ubawiony.- Tylko czekałem z Lyngmanem, aż to zrobisz, Rat.- Bardzo chętnie, ale nie mogę.- Ty nie możesz?! Cholerny nicponiu, ty nie możesz! Ty? - Jodge zachłysnął się.- Masz manię władzy.Uważałeś zawsze, że jesteś niedoceniony, pognębiony i wykorzystywany.Wymyśliłeś niezłą intrygę.Wpakowałeś nas w kabałę i jak przypuszczam chcesz dyktować warunki.Mylę się?!- Mylisz się - Rat uśmiechnął się, - ale tylko trochę.- Na dodatek jesteś bezczelny.- Sam powiedziałeś, że zdobyłem niezbędne atuty.- Nie powiedziałem tego.Nie posiadasz ich.- Jervis pożre was tak, jak pożera mnie.Wobec jego mocy moje siły są zupełnie bez szans.Pociesza mnie fakt, że jeśli zginę to razem z wami.Jodge przypatrywał mu się z uwagą.- Co to, wuju, zbladłeś? - szydził Rat.- Ty i twój przeklęty Lyngman będziecie przeklinali dzień urodzin!- Słuchaj smarkaczu, doprowadzasz mnie do pasji.Nie wytrzymam i za chwilę usmażę was tu na miejscu! - powiedział sięgając tęgą prawicą po broń.Oczy Rata błysnęły spod przymrużonych powiek jak dwa rozżarzone węgle.- Wuju Jodge, nie zrobisz tego.Mógłbyś zrujnować te drogie fotele.Jodge parsknął cicho.- Masz rację.Zawsze zdążę przypalić taką wszę.- Nie masz wiele czasu.- Przeciwnie, w tym świecie do mnie należy nawet czas.Rat nie zrozumiał.Siedział zachmurzony i ponury.- Zdaje się, że mówisz o przeszłości - rzucił od niechcenia.- M-o-ż-e?Jodge rozparł się w fotelu.- Ty jesteś moim wyrzutem sumienia, jakąś wstrętną wydzieliną mojego umysłu.Ciągle wracasz.Zabicie ciebie mnie uspokoi, odciąży.Nie mam innych pragnień.Zbrodnia jest podniesieniem wartości, tej wartości wsparciem.Zawsze zabijałem i zawsze sprawiało mi to satysfakcję.Nasz pojazd zabił tysiące ludzi, ale może aż po wieczność stać się źródłem szczęścia milionów.Jodge zapalił się do swych wywodów.Napeczniał w rumieńcach i pocie jak worek przysmażonego tłuszczu.- Ci wszyscy szarzy ludzie kontynuował nigdy nie pojęliby doniosłości naszego odkrycia.Ślęczeli tylko nad swoim życiem, zamieniając się w zakurzone strupy istnienia.Ludzkość od lat podbija przestrzeń galaktyczną i wbrew swym nadziejom nie znajduje w tej czynności nic, oprócz przyjemności ekspansji.Zawsze napotyka tę samą rzeczywistość, nigdzie nie odnajduje ujścia dla swojej potrzeby ucieczki.Ekspansja zalicza się tu w poczet mechanizmów instynktu.Jest to ślepy, beznadziejny ruch w obawie przed stagnacją, w obawie przed śmiercią.- To nieprawda! Ci wszyscy szarzy ludzie, jak ich nazywasz, żyją w symbiozie z otaczającą ich rzeczywistością.Żyją pełniej i dojrzalej, bo ją rozumieją.Widzą zupełnie gdzie indziej możliwości swojej ekspansji, co innego sianowi ich cel.Nie jest nim na pewno twoja ucieczka, którą przyozdabiasz ludzkie pragnienia.Ludzkość, o której ja mówię, pragnęła żyć zawsze pełniej, dojrzalej, nie uciekać od sensów, ale je poznawać, pogłębiać i realizować swoje wizje w dynamiczny, ciągle się zmieniający sposób.Na tym polega jej głęboki artyzm.Jej symbolika zawsze próbowała objąć to niepojęte, niezmierzalne i nieskończone.Gdzie ty jesteś wraz ze swymi szalonymi towarzyszami? Skąd bierzecie tyle siły, żeby żyć z takimi przeklętymi myślami? Wasze życie tutaj będzie piekłem, bo właśnie rzeczywistość, ze swym twardym kodeksem praw jest wytchnieniem dla umysłu człowieka, a nieskończone z nim obcowanie, ewolucja z formy do formy bardziej zniekształconej i fałszywej bo oderwanej od świata.Jodge wypiął sapiącą pierś.- Ha! A ja myślałem, że przyszedłeś tu po władzę.Tylko skamlesz o swoich śmierdzących ideałach.Ja będę żył wśród swoich ideałów.W moim świecie człowiek i jego uczucia zdominują tworzoną przez niego rzeczywistość.To będzie jedna, gigantyczna eksplozja sztuki.- Co warta jest sztuka oderwana od wszechświata, w którym się narodziła.Zresztą w samotności człowiek wypluwa tylko przekleństwa.- No proszę, jeszcze próbujesz mnie wyprowadzić z równowagi - Jodge wytarł wilgotne usta, przetarł czoło.Robił to zbyt często.- Tutaj przy pomocy potężnych modulatorów wyobraźni potrafimy kreować dosłownie dowolny świat.Owszem, nie ma to wiele wspólnego z rzeczywistością, ale z naszymi najtajniejszymi marzeniami.- Wtedy powstaje koszmar mój starcze.Wszystkie zachcianki przestają być zachciankami.Uzyskują patent szarego, realnego świata.- Jodge wstał nagle i.usiadł.- Dla każdego inny wszechświat - - rzucił, głośno krzycząc swoją myśl.- Dobrze wiesz, że nie ma dwóch takich samych ludzi.- podjął skwapliwie Rat.- Wszyscy różnimy się w odbiorze tego, co nas otacza.- Ty!.Musiałbyś stworzyć ludzkość od początku, żeby wyplenić jej święte wady.Wyrwać z człowieka jego biologizm, wyjałowić go i postawić wieczny pomnik tylko kontemplującej świadomości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]