[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Moi ludzie obserwuj¹ ulic¹.Wiêc oni s¹ jednak z CIA?Co do niego, wci¹¿ nie mo¿emy potwierdziæ, ¿e pracuje w którejœ ze znanych namagencji wywiadowczych.Co do niej, znamy tylko jej imiê, chocia¿ mo¿e to byærównie¿ nazwisko.W dodatku nie wiemy, czy œwiadkowie go nie przekrêcili.Skontaktowaliœmy siê ju¿ z naszymi informatorami, mo¿e j¹ zidentyfikuj¹.Wstêpnie zak³adam, ¿e to agentka CIA.Kimkolwiek s¹, na pewno wyjd¹ z nory.McDermid nie spodziewa³ siê a¿ tylu problemów.Daæ mu paru typów spod ciemnejgwiazdy albo nieudacznego ministra bez teki, i by³ W swoim ¿ywiole.Albojeszcze lepiej nie maj¹cego nic do roboty polityka czy pokonanego senatora,który zaczyna siê nudziæ, i natychmiast wykorzysta³by ich do œci¹gniêcia kasyczy do lobbingu na rzecz takiej czy innej ustawy.To by³o dla niego dziecinn¹igraszk¹.Ale nie ³adunek „Cesarzowej".£adunek „Cesarzowej" to zupe³nie innasprawa.To gigantyczny interes, ukoronowanie jego kariery.Westchn¹³ w duchu.K³opoty.Ale „Cesarzowa" by³a tego warta.- Mo¿e i wyjd¹.Ale na razie zapomnij o Smisie.Pos³uchaj tego.- Gdy nagraniedobieg³o koñca, jego zwykle uœmiechniêta twarz poczerwienia³a z wœciek³oœci.-Czy to g³osy Li Kuonyi i Yu Yongfu?Za¿enowany Feng Dun uciek³ wzrokiem w bok.Kiwn¹³ g³ow¹.Nabrali mnie.Nabrali ciê! - wybuchn¹³ McDermid.- Tylko tyle masz do powiedzenia? Ty idioto!Yu ¿yje i ma ten przeklêty manifest! Podmienili dokumenty, ¿ebyœ widzia³, jakcoœ pali, a jego samobójstwo to zwyk³a maskarada! Skoczy³ do rzeki, ¿eby niktnie znalaz³ trupa! I strzeli³ sobie w ³eb ze œlepaka! Jak mog³eœ byæ takg³upi!Feng milcza³.Spojrza³ z odraz¹ na McDermida, lecz natychmiast siê opanowa³.- To ta kobieta.Powinienem by³ wiedzieæ.W tym domu to ona nosi spodnie.- I co? I to wszystko? - szala³ McDermid.- Nic wiêcej nie powiesz?Feng wzruszy³ ramionami i uœmiechn¹³ siê drewnianym uœmiechem, jak to on.Có¿ mogê powiedzieæ, tajpanie? Li mnie nabra³a.Myœlê, ¿e nabra³a wielu,³¹cznie ze swoim ojcem.Uwierzy³, ¿e Yu nie ¿yje, tak samo jak ja.Trzebazrobiæ wszystko, ¿eby nie oszuka³a nas po raz drugi.Trzeba zrobiæ wszystko, ¿eby zdobyæ ten manifest przed Amerykanami!I go zdobêdziemy.Zadzwoni³a najpierw do pana.To dobry znak.Albo myœli, ¿eAmerykanie jej tyle nie dadz¹, albo im nie ufa.Nie skontaktuje siê z nimi,chyba ¿e nie bêdzie mia³a wyboru.Sk¹d ta pewnoœæ?Amerykanie chc¹ dobrych stosunków z Chinami, wiêc gdyby zdobyli manifest,by³oby po kryzysie.Li jest inteligentna i wie, ¿e gdyby Pekin za¿¹da³ ichdeportacji, chc¹c wymierzyæ im karê, Bia³y Dom dostarczy³ by ich do Chin jak natacy.Woli dostaæ pieni¹dze od pana ni¿ zak³adaæ, ¿e Waszyngton potraktuje j¹ulgowo.McDermid przemyœla³ to i nieco och³on¹³.- Mo¿e i masz racjê.Za bardzo by ryzykowali.Dobrze, kupi³em ci trochê czasu.JedŸ do Urumqi i znajdŸ ich.Ma³o brakowa³o i Feng wykrzywi³by pogardliwie twarz.Nie, tajpanie, na wyjazd do Urumqi bym nie liczy³.Czy wie pan, gdzie to jest?Szanghaj, Pekin, Hongkong i Chongquing.Tyle.Reszta waszego zacofanego krajuto dla mnie pustynia.S³usznie, sporo w tym racji.- Na drewnianej twarzy Fenga wykwit³ wyrazszyderczego podziwu.- Mówi³em, ¿e Li Kuonyi jest inteligentna.Urumqi le¿y wprowincji Xinjiang, na pó³nocnym skraju pustyni Taklamakan.Na pó³noc odHongkongu w Chinach nie ma prawie nic i dotarlibyœmy tam dopiero jutrowieczorem.Ale oni mog¹ dojechaæ stamt¹d niemal wszêdzie, i to w ci¹gu kilkugodzin.W pobli¿u Dazu s¹ dwa wiêksze miasta, Chongqing i Chengdu, i mog¹dolecieæ tam samolotem.Mogê i ja, ale musia³bym siê rozdwoiæ, a to doœætrudne.Ale zrobisz to.Prawda, Feng? - To nie by³o pytanie.To by³ rozkaz.Natychmiast polecê do Chongqingu.Znajdê ich czy nie, na wiele godzin przedœwitem bêdê ju¿ przed Œpi¹cym Budd¹.Chcesz zastawiæ zasadzkê?Naturalnie.McDermid znowu wpad³ w furiê.Przecie¿ ta baba siê tego spodziewa!Spodziewaæ siê zasadzki to nie to samo, co jej unikn¹æ.Dobrze wszystkozaplanujê i na pewno do mnie przyjd¹.Zreszt¹ nie wiem, mo¿e ich zaskoczê.Niby dlaczego mieliby z tob¹ rozmawiaæ?Jeœli mam racjê, oni boj¹ siê i Waszyngtonu, i Pekinu.Wczeœniej czy póŸniejwyœledz¹ ich major Pan i jego tajniacy.Pan i pañskie pieni¹dze to dla nichnajlepsza gwarancja na ¿ycie, jakiego pragn¹ dla siebie i swoich dzieci.Dlatego tak, na pewno bêd¹ coœ podejrzewali, co oznacza, ¿e spróbuj¹ siêzabezpieczyæ.Ale, jak powiedzia³a Li Kuonyi, nie maj¹ wyboru.Obyœ tym razem mia³ racjê.Drugi raz mnie nie wykiwaj¹.- Fengowi pociemnia³y oczy.Ta kobieta ca³y czas ciê wyprzedza, od samego Szanghaju.Dlatego jest zbyt pewna siebie.McDermid przeanalizowa³ ca³¹ sytuacjê.Nie by³ osi³kiem, ale nie nale¿a³ te¿ dos³abeuszy.Móg³ dowlec siê jakoœ do tego Buddy i umia³ strzelaæ.Prze¿y³Wietnam.By³ porucznikiem, a porucznicy s³u¿yli w Wietnamie za karmê dla œwiñ.Pobi³ tych z Waszyngtonu ich w³asn¹ broni¹, zosta³ wtyczk¹ doskona³¹.Zwa¿ywszyna to wszystko, uzna³, ¿e manifest „Cesarzowej" jest zbyt wa¿ny,;¿eby puœciætam Fenga samego.- Pojedziemy razem - zdecydowa³.- Ty polecisz dziœ wieczorem, ja jutro rano.Kogo masz w Pekinie? - Coraz bardziej chcia³ poznaæ nazwisko cz³owiekawp³ywowego nie tylko na tyle, ¿eby wys³aæ za „Crowe'em" okrêt podwodny, ale i¿eby zmusiæ jego kapitana do akcji po otrzymaniu niepotwierdzonej informacji otajnej próbie przejêcia „Cesarzowej" przez oddzia³ SEAL.Feng uniós³ brew.Nie p³aci mi pan za nazwiska.P³aci mi pan za za³atwianie spraw.P³acê ci za to, co ka¿ê ci robiæ!Niæ, tajpanie, tyle nikt mi nigdy nie zap³aci.- W g³osie Chiñczyka zabrzmia³anutka pogardy.McDermid ³ypn¹³ na niego spode ³ba, ale Feng mia³ zupe³nie beznamiêtn¹ twarz.Jak zwykle.Fengowie tego œwiata byli dla niego drobnymi p³otkami, niezbêdnymi,lecz bez wiêkszego znaczenia.Agenci specjalni, p³atni zabójcy, którzywychodzili ca³o z opresji nie tylko dziêki swoim umiejêtnoœciom i wyszkoleniu,ale i dziêki koneksjom - znajdowa³ ich w podziemiu, wœród najemników na ca³ymœwiecie i zatrudnia³ od dwudziestu lat.Je¿eli chcieli dostaæ kolejn¹ robotê,robili wszystko, ¿eby nie zepsuæ poprzedniej.Mamy przedstawicielstwo w Chongqingu - powiedzia³ wreszcie, daj¹c temu spokój,przynajmniej na razie.-Niech ten twój z Pekinu za³atwi mi papiery na s³u¿bowyprzelot.Muszê je mieæ natychmiast.A pieni¹dze?Zostaw to mnie.- Da im pan dwa miliony dolarów? - Feng by³ pod wra¿eniem.McDermid kiwn¹³ g³ow¹.- Bez tego Li Kuonyi nie da siê oszukaæ.Poza tym dwa miliony to nic wporównaniu z tym, co zarobiê.Nie boi siê pan, ¿e pieni¹dze skusz¹ mnie i moich ludzi?A powinienem? - McDermid zmru¿y³ oczy.- Gdy bêdzie po wszystkim, dostanieszwysok¹ premiê.Zawsze s³yn¹³ pan z hojnoœci.- Cichy g³os Fenga by³ niemal upiorny.-Przygotujê ludzi i za³atwiê dokumenty, tajpanie.McDermid patrzy³, jak Chiñczyk wychodzi z gabinetu.„Tajpanie".Znowuzabrzmia³a w tym nutka pogardy.DazuDennis Chiavelli poci³ siê w niespotykanym jak na tê porê roku upale, œcinaj¹c³odygi bok choy i wrzucaj¹c je na taczki, które wspó³wiêŸniowie pchali wzd³u¿d³ugich rzêdów poletek warzywnych.Praca by³a wyczerpuj¹ca, lecz niewymagaj¹camyœlenia i szybko doszed³ do wniosku, ¿e ma szczêœcie: by³ ¿o³nierzemdzia³aj¹cym na ty³ach wroga, a nie wieœniakiem, który haruje w polu.Zdawa³o mu siê, ¿e wraz z leciutkim wiatrem dotar³ do jego uszu cichutki szept.Z tym ¿e tego dnia nie by³o wiatru.Przenosz¹ go.Kiedy?Jutro - rzuci³ przechodz¹cy obok stra¿nik.- Wczeœnie.Dok¹d?Nie s³ysza³em.- Jeszcze krok i znalaz³ siê poza zasiêgiem s³uchu, id¹c przedsiebie ze starym karabinem, który zwisa³ mu z ramienia luf¹ w dó³.Co siê sta³o? Pope³ni³ jakiœ b³¹d? Gniewnym ruchem rêki œci¹³ kolejn¹ ³odygê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]