020. Robert Jordan Ksiaze Krukow

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mat poinformowa� go i przez chwil� znów si� zdawa�o, �e mo�ejednak za nim pogoni.Zdecydowa� inaczej.M�drze.Czarne pikiby�y szybkie jak b�yskawice, a z krótkim mieczem trzeba by�opodej�� blisko.W ka�dym razie Amathera tuli�a si� do niego takmocno, �e donik�d by nie pobieg�.Mat zdj�� swój kapelusz z ko�ca drzewca wbitego ostrzem wziemi� ashandarei i nasadzi� na g�ow�.� Marnujemy �wiat�o dnia � oznajmi�, nie wyjmuj�ccybucha z ust.� Czas, by�my ruszali.Nie grzeb si�, Tuon.Twojer�ce s� ju� do�� czyste.� On sam próbowa� mówi� do niej�Skarbie", ale od czasu, gdy w Maderin jednostronnieproklamowa�a swoje zwyci�stwo w tej grze, udawa�a, �e nies�yszy jego s�ów, kiedy si� tak zwraca�.Oczywi�cie, w ogóle si� nie spieszy�a.Zanim wróci�a namiejsce postoju i wytar�a d�onie w ma�y r�cznik, który SeluciaRobert Jordan � Ko�o Czasu � �Ksi�� Kruków�Rozdzia� VIIIzazwyczaj suszy�a na ��ku swojego siod�a, Nerim, z Lopinemzakopali dó� na odpadki, spakowali resztki posi�ku, schowali je wjukach Nerima i zalali ogie� wod� ze strumyka, przyniesion� wskórzanych sk�adanych wiadrach.Z ashandarei w d�oni Mat gotówby� dosi�� Oczka.� Dziwnym jest cz�owiek, który spokojnie pozwala oddali�si� jadowitym w�om � powiedzia�a Tuon.� Wnioskuj�c zreakcji tego cz�owieka, czarna pika jest jadowita, nieprawda�?� Bardzo � poinformowa� j�.� Ale w�e nie k�saj�niczego, czego nie mog� zje��, chyba �e czuj� si� zagro�one.�Wsadzi� stop� w strzemi�.� Mo�esz mnie poca�owa�, Zabaweczko.Zadr�a�.Poniewa� przemówi�a zupe�nie swobodnym g�osem,wszystkie oczy spocz�y na nich.Twarz Selucii by�a do legostopnia pozbawiona wyrazu, �e trudno ju� o bardziej dobitnywyraz dezaprobaty.� Teraz? � zapyta�.� Kiedy zatrzymamy si� na noc,mo�emy pój�� na spacer i.� Do wieczora mog� zmieni� zdanie, Zabaweczko.Nazwij tokaprysem, �ask� damy dla cz�owieka, który pozwala odej�� wspokoju jadowitym w�om.� Mo�e dla niej by� to kolejny omen?Zdj�� kapelusz, ponownie wbi� czarn� w�óczni� w ziemi�,wyj�� fajk� z ust i poca�owa� j� skromnie w pe�ne usta.Pierwszypoca�unek powinien by� delikatny.Nie chcia�, by uzna�a go zanatr�ta czy brutala.W ko�cu nie by�a tawernian� dziewk�, któr�bawi� klapsy i �askotki.Poza tym prawie namacalnie czu� na sobiewszystkie spojrzenia.Kto� si� za�mia�.Selucia przewróci�aoczami.Tuon zaplot�a ramiona na piersiach i spojrza�a na niego spodd�ugich rz�s.� Czy przypominam ci w czym� twoj� siostr�? � zapyta�agro�nie.� A mo�e matk�? � Kto� si� zupe�nie otwarcieroze�mia�.I nie on jeden.Mat ponuro wystuka� fajk� o obcas buta, po czym wsun�� j� dokieszeni kaftana.Odwiesi�kapelusz na koniec drzewca,ashandarei.Je�eli chce prawdziwego poca�unku.Czy wcze�niejnaprawd� wyobra�a� sobie, �e b�dzie zbyt drobna w jegoramionach? By�a szczup�a � prawda � i filigranowa, ale mie�ci�asi� idealnie w jego u�cisku.Pochyli� si� nad ni�.Nie by�a pierwsz�kobiet�, któr� ca�owa�.Wiedzia�, jak to si� robi.Ale o dziwo � amo�e wcale nie � ona nie wiedzia�a.By�a wszak poj�tn�uczennic�.Bardzo poj�tn�.Robert Jordan � Ko�o Czasu � �Ksi�� Kruków�Rozdzia� VIIIKiedy na koniec j� pu�ci�, przez chwil� sta�a, patrz�c na niego ipróbuj�c odzyska� dech w piersiach.Wreszcie oddech powróci�,cokolwiek przyspieszony.Metwyn zagwizda� z podziwem.Matu�miechn�� si�.A co ona sobie my�li o ewidentnie pierwszymprawdziwym poca�unku w �yciu? Mimo to próbowa� si� nieu�miecha� zbyt szeroko.Nie chcia�, �eby pomy�la�a sobie, i�triumfuje.Musn�a koniuszkami palców jego policzek.� Tak te� my�la�am � powiedzia�a g�osem jak lej�cy si�miód.� Masz gor�czk�.W twoje rany musia�a wda� si� infekcja.Mat zamruga�.Poca�owa� j� tak, �e dreszcz powinien j�przeszy� od stóp do g�ów, a ona my�li tylko o jego rzekomejgor�czce? Znowu pochyli� si� nad ni� � tym razem nie b�dzie wstanie usta� na nogach! � ale odepchn�a go d�oni�.� Selucia, przynie� szkatu�k� z ma�ciami, któr� dosta�am odpana Luki � rozkaza�a.Selucia pobieg�a szuka�czarno-bia�egowierzchowca Tuon.� Nie mamy teraz czasu � protestowa� Mat.� Nasmaruj�si�wieczorem.� Równie dobrze móg�by w ogóle si� nieodzywa�.� Rozbierz si�, Zabaweczko � powiedzia�a tym samym�onem, jakiego u�ywa�a wobec swej pokojówki.� Ma��szczypie, jednak spodziewam si�, �e b�dziesz odwa�ny.� Nie mam zamiaru.� Kto� nadje�d�a � oznajmi� Harnan.Siedzia� ju� w siodleciemnego gniadosza z bia�ymi przednimi p�cinami, trzymaj�cuzd�prowadz�cego w jednej z kolumn jucznych konia.� ToVanin.Mat wskoczy� na grzbiet Oczka, �eby mie� lepszy widok.Dwóch je�d�ców zbli�a�o si� do nich galopem, omijaj�c powalonedrzewa.Widzia� wprawdzie bu�anka Chela Vanina, ale i takrozpozna�by cz�owieka.Nikt tak gruby i wygl�daj�cy w siodleniczym worek �oju nie da�by rady narzuci� takiego tempa.Aletamten utrzyma�by si� pewnie na rozjuszonej dzikiej �wini.Awtedy Mat rozpozna� równie� drugiego je�d�ca, za którympowiewa�y po�y p�aszcza, i poczu�, jakby otrzyma� cios w �o��dek.Nie by�by zaskoczony, gdyby w tej chwili ko�ci zechcia�y si�zatrzyma�, ale nic takiego nie nast�pi�o [ Pobierz całość w formacie PDF ]

Search

Podstrony