[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przebieg³ do gabinetu.Ray depta³ mu po piêtach.Tom otoczy³ Jessie ramieniem ioboje ruszyli za nimi.Tom zatrzyma³ siê jak wryty zaraz za progiem.Ray sta³ ju¿ tam i gapi³ siê zotwartymi ustami.Pod³oga zas³ana by³a encyklopediami.Wœród nich wala³y siê równie¿ s³ownikWebstera, Atlas œwiata, tezaurus Rogeta i inne podrêczniki.W samym œrodkuba³aganu tkwi³a Stevie, trzymaj¹c w rêkach tom WXYZ Britanniki.Siedzia³a wkucki, pochylona w przód, i przypomina³a ptaka.Tom patrzy³ oniemia³y, jak jegocórka otwiera encyklopediê i zaczyna przewracaæ kartki z szybkoœci¹ mniejwiêcej jednej co dwie sekundy.- S³ownik i tezaurus ju¿ zaliczy³a - odezwa³ siê Rhodes.Nale¿y to coœ nazywaæobcym albo istot¹, upomnia³ siê w duchu, ale te zimne okreœlenia nie pasowa³ymu jakoœ do dziewczynki w d¿insach i bawe³nianej koszulce.Jej oczy nie by³yju¿ martwe; skrzy³y siê i p³onê³y, przesuwaj¹c w skupieniu po stronicach.-Opanowanie alfabetu zajê³o jej oko³o trzydziestu minut.Potem przypuœci³aszturm na wasz¹ bibliotekê.- Bo¿e.dzisiaj rano ledwie potrafi³a sylabizowaæ - powiedzia³ cicho Tom.-Przecie¿ ona nie chodzi jeszcze do szko³y!- To by³o rano.Przypuszczam, ¿e teraz jest ju¿ na poziomie college'u.Kartki miga³y w imponuj¹cym tempie.W pewnej chwili Tom zauwa¿y³ ka³u¿êwsi¹kaj¹c¹ w dywan pod Stevie.- NajwyraŸniej cia³o wci¹¿ funkcjonuje normalnie – orzek³ Rhodes.- Wiemy wiêc,¿e pracuje, choæ bez udzia³u œwiadomoœci, przynajmniej czêœæ ludzkiego mózgu.Jessie wziê³a mê¿a pod rêkê; zauwa¿y³a, ¿e siê chwieje i przestraszy³a siê, ¿ezaraz runie jak k³oda.Stevie, poch³oniêta wci¹¿ ksi¹¿k¹, coraz szybciejprzewraca³a kartki.- Wchodzi na wysokie obroty! - zauwa¿y³ Ray.- O rany, spójrzcie tylko! -Post¹pi³ krok w stronê siostry, ale pu³kownik chwyci³ go za koszulê iprzytrzyma³.- Hej, Stevie! To ja, Ray!G³owa dziewczynki unios³a siê i odwróci³a ku obecnym.Oczy patrzy³y ciekawie,badawczo.- Ray! - powtórzy³ ch³opiec i klepn¹³ siê d³oni¹ w pierœ.Ma³a przekrzywi³ag³owê.Zamruga³a powoli powiekami.- Ray - powtórzy³a i te¿ klepnê³a siê d³oni¹ w pierœ, po czym powróci³a doprzerwanej lektury.- Tak.- mrukn¹³ Rhodes.- Mo¿e nie jest jeszcze gotowa do podjêcia nauki wcollege'u, ale szybko siê uczy.Tom wodzi³ wzrokiem po ksi¹¿kach rozrzuconych po pod³odze.- Skoro ona.nie jest ju¿ prawdziw¹ Stevie.skoro jest czymœ innym, to sk¹dwie, co to s¹ ksi¹¿ki?- Znalaz³a je - odezwa³a siê Jessie - i pewnie siê domyœli³a, do czego s³u¿¹.Kiedy nauczy³a siê alfabetu, zaczê³a chodziæ po domu i przygl¹daæ siêwszystkiemu.Bardzo zainteresowa³a j¹ lampa.I lustro.próbowa³a dotkn¹æswojego odbicia.- Dopiero teraz zda³a sobie sprawê, ¿e jej g³os, podobnie jakg³os Rhodesa, jest wyprany z emocji.- To nasza córka.Na pewno.Patrz¹c jednak na przewracane w zawrotnym tempie kartki encyklopediiprzyznawa³a w duchu, ¿e gdziekolwiek naprawdê jest teraz Stevie.- A costanowi³o Stevie? Jej umys³? Dusza? -.to z pewnoœci¹ nie w tym ciele, któresiedzi tutaj w kucki w ka³u¿y moczu i ch³onie ksi¹¿kow¹ wiedzê.Dziewczynka dotar³a do ostatniej strony, zamknê³a ksi¹¿kê i od³o¿y³a j¹ostro¿nie, niemal z czci¹ na bok.Gest ten upewni³ Toma, ¿e to nie Stevie; ichcórka niczego nie odk³ada³a z tak¹ pieczo³owitoœci¹: rzuci³aby encyklopediêraczej niedbale.Istota wsta³a p³ynnym ruchem.Nie chwia³a siê ju¿ na nogach.Widocznieprzywyk³a do grawitacji.Potoczy³a badawczym wzrokiem po twarzachprzygl¹daj¹cych siê jej ludzi.Podnios³a do oczu d³onie i obejrza³a je,porównuj¹c wielkoœæ z d³oñmi innych.Zaintrygowana okularami Toma i Raya,dotknê³a w³asnej twarzy, jakby spodziewa³a siê te¿ je tam znaleŸæ.- Ma teraz w g³owie alfabet, s³ownik, tezaurus, atlas œwiata i kompletencyklopedii - powiedzia³ Rhodes.- Chyba próbuje mo¿liwie jak najwiêcej siê onas dowiedzieæ.- Istota obserwowa³a przez chwilê ruch jego warg, a potemdotknê³a w³asnych.-To chyba równie dobry moment, jak ka¿dy inny, nie? - Rhodespost¹pi³ krok w kierunku istoty, lecz zatrzyma³ siê.Nie chcia³ zbli¿aæ siê zabardzo, ¿eby jej nie sp³oszyæ.- Jak masz na imiê? - spyta³, staraj¹c siêwymawiaæ s³owa jak najwyraŸniej.-Jakie jest twoje imiê?- Jak masz na imiê? - powtórzy³a.- Jakie jest twoje imiê?- Twoje imiê.- Wskaza³ na ni¹ palcem.- Powiedz nam swoje imiê.Wpatrywa³a siê w niego i chyba zastanawia³a.Potem zerknê³a na Raya i wskaza³ago palcem.- Ray - powiedzia³a.- O kurcze! - wykrzykn¹³ ch³opiec.- Kosmitka zna moje imiê!- Cicho! - Jessie œcisnê³a go silnie za ramiê.Rhodes kiwn¹³ g³ow¹.- Tak - powiedzia³.- To Ray.A jak ty masz na imiê? Istota odwróci³a siê napiêcie i pe³nym gracji, posuwistymJbokiem wysz³a na korytarz.Tam zatrzyma³a siê i znowu odwróci³a twarz¹ donich.- Imiê - powtórzy³a i ruszy³a korytarzem.Serce Jessie zabi³o ¿ywiej.- Ona chyba chce, ¿ebyœmy za ni¹ poszli.Tak te¿ zrobili.Istota czeka³a na nich w pokoju Stevie.Rêkê mia³a uniesion¹ iwskazywa³a na coœ palcem.- Jak masz na imiê? - powtórzy³ Rhodes.- Powiedz nam, jak mamy ciê nazywaæ.- Dau-fin - odpar³a.I teraz zauwa¿yli, ¿e jej palec jest wycelowany w fotografiê delfina przypiêt¹do tablicy.- A to ci heca! - wykrzykn¹³ Ray.- Ona jest ryb¹!- Dau-fin.- S³owo to zosta³o wymówione po dzieciêcemu.Rêka istotywyprostowa³a siê; palce dotknê³y fotografii, przesunê³y siê po b³êkitnejwodzie.- Dau-fin.Rhodes nie by³ pewien, czy chodzi o delfina, czy o ocean.Tak czy inaczej niew¹tpi³, ¿e stoj¹ca przed nimi istota to coœ wiêcej ni¿ delfin w ludzkiejpostaci: o wiele wiêcej.Pyta³a go oczami, czy zrozumia³, skin¹³ wiêc g³ow¹.Ona wodzi³a jeszcze przez chwilê palcami po zdjêciu, a potem przenios³a uwagêna inne i Rhodes zauwa¿y³, ¿e siê wzdrygnê³a.- Stinger - powiedzia³a z odraz¹.Dotknê³a skorpiona i cofnê³a szybko rêkê,jakby siê ba³a, ¿e j¹ u¿¹dli.- To tylko fotografia - uspokoi³ j¹ Rhodes.- On nie jest prawdziwy.Przygl¹da³a siê jeszcze chwilê fotografii, potem powyci¹ga³a szpilki zkolorowymi ³ebkami, którymi zdjêcie by³o przypiête do tablicy i przyjrza³a musiê z bliska, wodz¹c palcem po segmentowym ogonie.W koñcu jej palce zaczê³yzginaæ papier.Sk³ada je, domyœli³ siê Rhodes.Nadaje mu inny kszta³t.Jessie wziê³a mê¿a za rêkê.Patrzy³a, jak Stevie - czy Daufin, czy co tam -sk³ada wprawnymi ruchami fotografiê.Po kilku sekundach ze zdjêcia powsta³apiramida.Istota rzuci³a j¹ przed siebie.Piramida przelecia³a przez pokój iuderzy³a w œcianê.Gunniston podniós³ j¹ z pod³ogi.By³ to najprymitywniejszy samolot z papieru,jaki w ¿yciu widzia³.Istota przygl¹da³a siê im.W jej oczach malowa³o siê wyczekiwanie i niemepytanie, ale nikt nie wiedzia³, o co jej chodzi.Post¹pi³a krok w stronê Jessie, ta z kolei cofnê³a siê o krok.Ray na wszelkiwypadek usun¹³ siê pod œcianê.Daufin unios³a rêkê i przy³o¿y³a d³oñ do piersi Stevie.- Twoje? - powiedzia³a.Jessie domyœli³a siê od razu, o co pyta istota.- Tak.Moja córka.Nasza córka.- Œciska³a d³oñ Toma tak mocno, ¿e jego palcomgrozi³o pogruchotanie.- Cór-ka - powtórzy³a Daufin.- ¯eñski po-tomek is-tot ludz-kich.- Prosto z Webstera - mrukn¹³ Gunniston.- Myœlicie, ¿e ona wie, co to znaczy?- Cicho! - sykn¹³ Rhodes.Daufin podesz³a p³ynnie do okna i zadar³a g³Ã³wkê.Sta³a tam bez ruchu przezjak¹œ minutê i Jessie domyœli³a siê, ¿e podziwia w¹skie paski b³êkitnego niebawidoczne przez opuszczone ¿aluzje.Jessie przywo³a³a do pos³uszeñstwa opornenogi, zbli¿y³a siê do okna i poci¹gn¹wszy za linkê rozsunê³a listwy ¿aluzji.Popo³udniowy blask, który zala³ pokój, mia³ odcieñ z³ota, a bezchmurne nieboby³o intensywnie lazurowe.Daufin patrzy³a oczarowana.Wyci¹gnê³a w górê obie r¹czki i wspiê³a siê napalce, ca³ym cia³em rw¹c siê ku niebu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]