Roland Topor Cztery roze dla Lucienne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy przekracza� próg, Saul Grimbach rzuci� mu jeszcze jaki�numer telefonu.Rufus odkrzykn�� z�o�liwie:� Niech si� pan nie wysila! Nie wiem, ile panu zap�acono.Trzasn�� drzwiami i postanowi�, �e noga jego nie postanie w tym lokalu.To musia� by� kawa�.Nie mog�o by� mowy o pomy�ce.Ju� po raz drugi kto� zniego zakpi�.Na przeciwleg�ym chodniku nieznajomy m�czyzna skin�� mu g�ow�.Nieodpowiedzia�.Potem z okna przeje�d�aj�cego samochodu wychyli�a si� machaj�car�ka.M�oda kobieta pos�a�a mu zza kierownicy promienny u�miech.Rufuspodzi�kowa� jej przekle�stwem.Trz�s� si� z w�ciek�o�ci.Nie posunie powie�ciani o linijk�, to pewne.Ca�y dzie� stracony!�Wst�pi� do baru na rogu i strzel� sobie lampk� calvadosu.To mnie postawi nanogi.Potem spróbuj� popracowa�.�Pierwsz� osob�, któr� zobaczy� w barze, by� Aldo.� Cze��, Aldo! Jak leci?Aldo spojrza� na niego ch�odno.� S�ucham?� Co ci jest? Chc� si� z tob� przywita�!Oczy Alda wyra�a�y bezbrze�ne zdumienie.� Mówi mi pan �cze��, ale ja pana przecie� nie znam!Gdy zaskoczenie min�o, Rufus wybuchn�� miechem.� Ach, wi�c to ty zorganizowa�e� t� komedi�! Trzeba przyzna�, �e �wietniewszystko wyre�yserowa�e�!Aldo doskonale udawa� zdziwienie.� Nic nie rozumiem z pa�skich wywodów.Sk�d pan zna moje imi�?� Dosy� tego.Nie musisz si� wysila�, ta zabawa ju� nie jest �mieszna.Je�elinie chcesz si� ze mn� przywita�, twoja sprawa.Chcia�bym jednak wiedzie�, coci� ugryz�o?� Nic mnie nie ugryz�o, prosz� pana.To raczej pan powinien si� leczy�.Rufus wróci� do siebie.W chwili, gdy otwiera� drzwi, zadzwoni� telefon.Podniós� s�uchawk�.� Halo! � odezwa� si� damski g�os � to ty?� Kto mówi?� Denise.� Nie znam �adnej Denise.Cisza, a potem:� Ju� o mnie zapomnia�e�?� Nie przysz�o mi to trudno.� Rufusie, mówisz tak dla �artu?� Nie.Niech pani sobie wyobrazi, �e mam wa�niejsze sprawy na g�owie!Od�o�y� z trzaskiem s�uchawk�.Co si� dzieje? Zawsze nienawidzi� kawa�ów.Czemu Aldo tak si� przyczepi�? Niepodejrzewa� go o tyle z�o�liwo�ci i zawzi�to�ci.Nagle zapragn�� opowiedzie� komu� o ca�ej sprawie.Wybra� Dawida.Po pi�tym dzwonku Dawid podniós� s�uchawk�.� Halo?� Halo, Dawid? Mówi Rufus.� Kto?� Rufus Thorp!� Kim pan jest?Rufus od�o�y� s�uchawk�.Zaczyna� si� niepokoi�.Wyj�� z lodówki butelk�kakaowego likieru i nala� kieliszek.Nie cierpia� likieru, ale to przecie�prezent od Georgii.Z radosnym okrzykiem paln�� si� w czo�o.� Georgia! Zupe�nie o niej zapomnia�em!Podbieg� do telefonu.Nakr�ci� numer galerii, gdzie pracuje.Jak zwykle, musia�czeka� �adnych kilka minut, zanim j� poprosili.Z ch�odnego g�osu wywnioskowa�od razu, �e wszystko przepad�o.� Georgia, tu Rufus.Georgia, cos dziwnego si� ze mn� dzieje.Mówi� szybko, �eby zd��y�a si� wzruszy�, zanim rzuci nieodwo�alnie: �Rufus? Nieznam.� Niestety, przerwa�a mu natychmiast.� Kto mówi?� Rufus Thorp.Nie próbuj mi wmówi�, �e nigdy o mnie nie s�ysza�a�.Trzasn�a odk�adana s�uchawka i Rufus zosta� sam.Tak, to koniec.Straci� Georgi�.Wypi� kieliszek kakaowego likieru, a potemchwyci� notes i systematycznie, po kolei, dzwoni� do wszystkich znajomych.Anijeden go nie pozna�.Poczu� si� straszliwie samotny.Sprawa przybiera�a zbyt wielkie rozmiary, bymóg� jeszcze wierzy�, �e to �art.Ale w takim razie co? Z nikim si� niepok�óci�, nie bra� udzia�u w �adnej aferze, nie podpisa� �adnego oszczerczegotekstu.Co mu zarzucaj�? Czy ma udowodni�, �e jest niewinny?Ale komu?Widok n�dznego mieszkania wydal mu si� nagle niezno�ny.W�o�y� palto i wyszed�.Na dworze kupi� gazet� i przeczyta� j� od deski do deski.Nie znalaz� �adnejwzmianki o jakim� imienniku, który by zdoby� z�� s�aw�.Niski cz�owieczek wyrwa� gazet� z r�k Rufusa.� Cze��, w�a�nie do ciebie id�!Rufus chwyci� go za klapy ortalionu.� Zje�d�aj pan � sykn�� bo jak nie, to panu �eb rozwal�!Cz�owieczek zarechota�.� Jak sobie �yczysz.Je�eli nie chcesz, �ebym ci odda� tysi�c franków, które mipo�yczy�e�.� Nic mi pan nie jest winien.� Chwileczk�, zastanów si�.Nie po�ycza�e� nikomu tysi�ca franków w zesz�ymtygodniu?� Tak, rzeczywi�cie.Ale nie panu! Dawidowi!� No w�a�nie.Widzisz.Masz.Cz�owiek wetkn�� Rufusowi do kieszeni banknot.� Z takim wrednym charakterem szykujesz sobie samotn� staro��.� Jestem w z�ym humorze � t�umaczy� si� Rufus, podejmuj�c gr�.� Wst�pmy domnie na jednego.� Dobra.Kiedy tylko weszli do mieszkania, Rufus chwyci� nieznajomego za gard�o.� Kim pan jest? Czy to Dawid pana przys�a�? Czego pan chce?� Co ci si� sta�o? Jeste� nienormalny.� charcza� nieszcz�nik � pami�taszchyba Justina Picon?Cz�owieczek tak si� szarpa�, �e w ko�cu uda�o mu si� wyrwa�.Rufus wyr�� go pi�ci� w nos.Trysn�a krew.� No, jazda, bydlaku! Gadaj, co to za machlojki! Gadaj, bo jak nie, to.Justin Picon rzuci� si� do drzwi.Rufus celnym kopniakiem w brzuch rozci�gn��go na pod�odze.� Rufus � b�aga� cz�owieczek, le��c na linoleum � nie bij mnie! Odda�em citysi�c franków, to czego jeszcze chcesz?Nieudolna obrona otrze�wi�a Rufusa momentalnie.Nienawi�� odp�yn�a, zosta�tylko bezdenny smutek.Rufus otworzy� drzwi.� Zje�d�aj, ale powiedz innym, �eby mnie przestali prze�ladowa�.Straci�emochot� do �artów.Justin Picon uciek�.Bieg�, przeskakuj�c po cztery stopnie, a� potworny rumordal zna� Rufusowi, �e �le st�pn�� i dalej ju� si� turla.Rufus si� nieu�miechn��.Zamkn�� drzwi.Po�o�y� si�, ale oczy mia� nadal otwarte.�Czego ode mnie chc�? Za jak� zbrodni� usi�uj� mnie ukara�? Niski cz�owieczekani przez chwil� nie wypad� z roli.Kto go wyuczy�? Który� z moich przyjació�?Sk�d tyle nienawi�ci do mnie? A je�li to wszystko uknu�a Georgia? I nikt si� zamn� nie uj��? A mo�e zwariowa�em?�Po namy�le odrzuci� to przypuszczenie.O tym, �e tak nie jest, �wiadczy�yprzecie� posiadane przez niego listy i zdj�cia.�atwo by mu przysz�o wprowadzi�prze�ladowców w zak�opotanie.A wi�c i�� na policj�?Potrz�sn�� g�ow�.Policja nic nie pomo�e.Prawo nie zabrania przecie� k�ama�.�Najlepiej �y� jak gdyby nigdy nic! Starych przyjació� nie zauwa�a�, dooszustów odwraca� si� plecami.Pracowa�.�W ci�gu nast�pnych dni �cis�e stosowa� przyj�t� taktyk�.Napisa� spory kawa�powie�ci, uko�czy� kilka opowiada�.Z domu wychodzi� jak najrzadziej, bo naulicach nadal zaczepiali go nieznajomi, witali jak starego kumpla, a nawetzapraszali do domu.Dawali mu wizytówki, które Rufus machinalnie chowa� wprzegródce portfela.W noworoczny wieczór samotno�� wygna�a go z mieszkania.Dawniej sp�dza� t� nocz przyjació�mi.Teraz byli daleko.Ani jeden si� nie odezwa�.Wst�pi� do kilku barów, ale oczywi�cie nikogo nie spotka�.Wróci� do mieszkaniai w ubraniu po�o�y� si� na �ó�ku.Strumienie �ez gor�cych jak lawa ciek�y mu popoliczkach.�Ja, który zawsze by�em otoczony rojem przyjació�, teraz jestem sam.A przecie�nikomu nie wadzi�em! �miano si� z moich dowcipów.Jad�em przyzwoicie,interesowa�em si� innymi, pociesza�em ich, kiedy mieli chandr�, nie pope�nia�emgaf.Co si� sta�o? Czy�bym, ni st�d, ni zow�d, wyczerpa� ich cierpliwo��?�Nagle zrozumia�.�Ale� tak! Oczywi�cie! By�em przyjacielem doskona�ym, za dobrym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

Search

Podstrony