[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej delikatna, pokaleczona skóra.Jej uparte próbyukrycia swojej bezradnoœci, swego nieszczêœcia, ¿e zosta³anapadniêta.Jej uroda, rozum, jej ³agodny g³os.Absolutnezaufanie do niego, zmieszane z dziewczêc¹ nieœmia³oœci¹.Taka jak ona zdarza siê jedna na tysi¹ce.Ale dlapotomka waloñskich kowali, którego ludzie nazywaj¹Kol, ca³kowicie niedostêpna.Zmêczony i zrezygnowany otworzy³ drzwi do kuchni.- ChodŸ, Per! Kopalnia czeka.ROZDZIA£ XBy³ ju¿ póŸny dzieñ, gdy Anna Maria ocknê³a siêprzera¿ona.Jase³ka! Uroczystoœæ! Zaspa³a, a tyle mia³apracy!Wszystko przepad³o! Nie bêdzie przedstawienia!Drêczona okropnymi wyrzutami sumienia zerwa³a siêz ³Ã³¿ka.Och, plecy! I rêka.Ostro¿nie, bardzo ostro¿nie zsunê³a nogi z pos³aniai postawi³a stopy na pod³odze.Ale kiedy ju¿ zaczê³a siêporuszaæ, okaza³o siê, ¿e jest lepiej, ni¿ s¹dzi³a.Cia³opowoli wraca³o do normalnego stanu.Bez specjalniedokuczliwego bólu zdo³a³a siê ubraæ.Ale nie bêdzie mog³a dokoñczyæ szycia anielskich szatz gazy, takiej jakiej siê u¿ywa do cedzenia soków lubprzecierania marmolady.Biedne dzieci, zaufa³y jej, a ona znowu zawiod³a.Wszystkie kostiumy i materia³y zniknê³y.- Klara! - zawo³a³a Anna Maria w g³¹b cichegomieszkania.Natychn3iast przybieg³a Greta, a za ni¹ jedna z mniej-szych dziewczynek.- Mama posz³a do szko³y - wyjaœni³a szeptem Greta,której powiedziano, ¿e nie wolno budziæ panienki.- Ale gdzie siê podzia³y kostiumy?- Ju¿ gotowe.Wszystkie mamy pomaga³y.- Och - odetchnê³a Anna Maria.- Jak to mi³o z ichstrony!- Tak, bo panienka musia³a siê wyspaæ, tak powiedzia³sztygar, on mówi³, ¿e panienka za bardzo siê ostatniomêczy³a.Mama przygotowa³a œniadanie, czy panienkachce zjeœæ?- O tak, bardzo dziêkujê! A potem pójdziemy do szko³y.Zjad³a szybko i razem z dziewczynkami wysz³a z domu.By³a im wdziêczna, ¿e jej towarzysz¹.Sama nie by³abyw stanie wystawiæ nogi za próg.Cz³owiek bywa okrop-nym tchórzem, pomyœla³a, znowu bardzo niesprawied-liwa wobec siebie.Greta i jej siostrzyczka mia³y bardzo tajemnieze miny.Wzdycha³y co chwila przejête i szepta³y: "O, niech notylko panienka zobaczy!"W szkolnej sali by³y same kobiety.Dekorowa³y ga³¹z-kami ja³owca sto³y, ustawione przy d³ugiej œcianie.- No, a oto i panienka! - przywita³a j¹ Klara z ulg¹.- Jak siê panienka dzisiaj czuje?- Bardzo dobrze, dziêkujê! I dziêkujê za pomoc przykostiumach!Klara powtórzy³a s³owa córki:- Sztygar przykaza³, ¿eby panienka spa³a, jak d³ugozechce.- Ale trwa³o to chyba za d³ugo - uœmiechnê³a siê AnnaMaria zawstydzona.- No, i jak siê pani podoba to, coœmy tu zrobi³y?- zapyta³a Klara z dum¹ w g³osie.- Piêknie! Bardzo piêknie! Naprawdê wspaniale!Anna Maria ogarnê³a wzrokiem salê i nagie zobaczy³a¿³Ã³bek.- Och! - zawo³a³a.- PóŸniej zapali siê tam jeszcze œwieczki.Sztygar by³ tuwczeœnie rano i ustawi³ szopkê z pomoc¹ mojego bratai Bengta-Edwarda.Czy to nie piêkne?Wszystkie kobiety, wstrzymuj¹c dech, podesz³y bli¿ej,by cieszyæ siê zachwytem nauczycielki.To nie jest skandynawska tradycja, myœla³a AnnaMaria.I nawet nie protestancka.To belgijskie dziedzic-two Kola.Szopka sta³a w piêknym otoczeniu, przedstawiaj¹cymlas.Nawet wzgórza nie zabrak³o, powsta³o ze starannieukrytej skrzynki.Ga³¹zki ja³owca i krzewinki borówekz pawadzeniem udawa³y drzewa i krzewy.Nad wszystkimwznasi³o siê ciernnoniebieskie niebo rozjarzone gwiaz-dami, a nad dachem szopki œwieci³a szczegóina, wyj¹t-kowo du¿a gwiazda, jakiej Anna Maria jeszcze niewidziala.Niebo wygl¹da³o na zniszczone, musia³o byæstare, a tu i ówdzie widnia³y œlady, ¿e ktoœ œwie¿ozamalowa³ najgorsze plamy.Stó³ wy³o¿ono zielonymmchem, przez który wiod³a do stajenki dró¿ka usypanaz piasku i kamyków.Dró¿k¹ kroczyli trzej mêdrcyw piêknych, zdobionych z³otem szatach, za nimi sz³ywielb³¹dy i ich przewodnicy.Pasterze z owcami i baran-kami zostali skupieni nad ma³ym jeziorkiem, utworzonymz kawa³ka lustra otoczonego mchem, a w stajence, zapostaciami Marii i Józefa, le¿a³y wó³ i osio³ek.Dziewczynki sta³y przed tym cudem oniemia³e.- Niczego piêkniejszego jeszcze w Martwych Wrzo-sach nie by³o - powiedzia³a matka Anny.- Mo¿na by siêrozp³akaæ, taka ogarnia cz³owieka b³ogoœæ, kiedy siê na topatrzy.Anna Maria skinê³a g³ow¹.- Tak, i ja doznajê takiego uczucia.- Scena te¿ jest gotowa - poinformowa³a Klara.- Myœlê, ¿e teraz ju¿ nie wiêcej nie mo¿na zrobiæ.- Nie, wszystko jest w daskona³ym stanie - powiedzia-³a Anna Maria.Rozeœmia³a siê.- No i popatrzcie! A jamyœla³am, ¿e wszystko siê zawali tylko dlatego, ¿e spa³amzbyt d³ugo!Wszyscy obecni œmiali siê wraz z ni¹, a ona roz-koszowa³a siê tym ¿yczliwym oddaniem, jakie jej okazy-wali.- No, pozostaje jedynie mieæ nadziejê, ¿e ktoœ przyjdzie- powiedzia³a matka Anny.- Tylko ¿eby ich nie by³o wiêcej ni¿ trzydzieœci czteryosoby - ostrzeg³a Klara.- Policzy³am wszystkie miejscasiedz¹ce.Wiêcej siê nie zmieœci, a i tak dzieci musia³ybysiedzieæ na pod³odze.- Och, takiego t³oku to na pewno nie bêdzie - uœmiech-nê³a siê Anna Maria.- Przyjd¹ dzieci, ich rodzicei proboszcz.Zostanie du¿o pustych ³awek.Starannie zamknê³a drzwi klasy na klucz i wszyscyrozeszli siê do domów.Kiedy robi³o siê ju¿ ciemno i czas rozpoczêcia uroczys-toœci siê zbli¿a³, wszystkie kobiety zebra³y siê ponowniew szkole.Kawa sta³a na piecu, mleko w dzbankach,wszystkie sto³y nakryte, a na nich tace z górami kanapeki ciast, przyniesione tu przez pe³ne skrupu³Ã³w gos-podynie."Mój chleb jakoœ nie chcia³ dobrze rosn¹æ!""Mia³am tylko jedn¹ tacê, czy mo¿e tak byæ?" "Nie wiem,czy te moje strucle siê uda³y." Ale, oczywiœcie, wszystkouda³o siê nadzwyczajnie, kobiety na ca³ym œwiecie maj¹zwyczaj podawaæ w w¹tpliwoœæ jakoœæ swoich wypieków.Za opuszczon¹ kurtyn¹ krêci³y siê podniecone dzieci,Anna Maria z pomoc¹ Klary stara³a siê ubraæ je w kos-tiumy, umocowaæ, co trzeba, poprawiæ, wci¹¿ czegoœbrakowa³o, trzeba by³o improwizowaæ.Panna Maria,czyli Greta, siedzia³a ju¿ gotowa z Dzieci¹tkiem Jezusw objêciach.Anio³y, najmniejsze uczennice, nieustanniemusia³y biegaæ siusiu, a poniewa¿ nie mog³y pokazywaæsiê przysz³ym widzom w kostiumach, za ka¿dym razemtrzeba by³o zdejmowaæ z nich p³aszcze i odpinaæ skrzy-d³a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]