[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Eskil, co prawda, nie móg³ poj¹æ, w jaki sposóbmiejscowym udawa³o siê pracowaæ na tych stromychzboczach ani te¿ jakie plony mog³a wydaæ uboga ziemia,ale nie mieli wielkiego wyboru, musieli jakoœ ¿yæ.Trudnilisiê jeszcze rybo³Ã³wstwem, poza Terjem, czerpi¹cym zyski,z mieszkañców miasta, którzy chcieli pooddychaæ wiej-skim powietrzem.Skowronek, jakby zawieszony na nitce pod niebem,wyœpiewywa³ swoje trele.Jak wczeœnie tutaj, na za-chodzie, pczychodzi³a wiosna! W domu, w Grastensholm,z pewnoœci¹ wci¹¿ le¿a³ œnieg.O nie, chyba nie, ale nie by³o te¿ zielono.Nie tak jaktutaj.Dom.Eskil poczu³ uk³ucie w sercu.Chwilami têskni³za domem tak mocno, ¿e kiedy przypomina³ sobie swojemarzenia o powrocie do rodzinnych stron, sny jeszczez czasu, kiedy siedzia³ w wiêzieniu, nie móg³ poj¹æimpulsu, który przywiód³ go do Eldafjord.Jak mog³o staæsiê to w³aœnie teraz? Przecie¿ marzenie o Eldaflord by³omarzeniem z zesz³ego roku, z okresu dotastania.Jest ju¿przecie¿ dojrza³y, powinien mieæ wiêcej rozumu.Po-szukiwanie skarbów? Mój Bo¿e!Znalaz³ siê jednak tutaj i wobec tego spróbuje urzeczy-wistniæ swój cel.Osi¹gn¹æ tyle, ile zdo³a, bo przecie¿skarbu szukano przez stulecia.Bez rezultatu.Co on w³aœciwie sobie wyobra¿a³? ¯e s³ysza³ o skarbiepana Jolina jako jedyny? ¯e by³ jedynym cz³owiekiemw Norwegii pragn¹cym posi¹œæ bogactwo? Zdobyæ maj¹-tek bez wysi³ku - czy to nie jedno z odwiecznych pragnieñcz³owieka? I jedno z najbardziej prymitywnych?Zapuka³ do domu Terjego Jolinsonna, a kiedy nikt munie odpowiedzia³, wsun¹³ siê do œrodka.Na palcachprzeszed³ do swojej sypialni i zabra³ baga¿e.Kiedy jednak w drodze powrotnej mija³ kuchniê, zasta³tam Solveig.Znów uderzy³o go promieniuj¹ce od niej ciep³o.Rysyjej twarzy by³y zbyt ostre, by mo¿na j¹ uznaæ za piêkn¹, aleczym w³aœciwie jest piêkno? Dawno nie widzia³ takpoci¹gaj¹cej kobiety.Teraz jednak by³a bardzo zmêczona.Wycieñczona.Skórê wokó³ oczu mia³a ciemniejsz¹ ni¿ zwykle, a k¹cikiust wyraŸnie œci¹gniête w dó³.Nieprzespane noce naj-widoczniej stanowi³y nieod³¹czny element jej ¿ycia."¯yj¹ w grzechu.""Dzieciak jest opêtany".Coœ mówi³o Eskilowi, ¿e pozostali mieszkañcy wioskinie za czêsto stykali siê z Jolinsennami.W tych ciasnych,odciêtych od œwiata wioskach pietyzm, religia surowai potêpiaj¹ca, pleni³a siê niczym chwast.Solveig natychmiast znalaz³a siê tu¿ obok.Jej oczywyra¿a³y rozpaczliwe b³aganie.- Nie masz chyba zamiaru przenieœæ siê tam, ch³opcze?- Tak, owszem - odpar³ zmieszany.- To bardzopiêkny dom.Niezwykle piêkny.Bezradnie pokrêci³a g³ow¹, z trudem dobiera³a s³owa.- Nie wolno ci, nie tobie, jesteœ jeszcze taki m³ody,taki niewinny, masz przed sob¹ przysz³oœæ.Nie marnuj¿ycia dla jednego marzenia! Terje opowiedzia³ ci o tymprzeklêtym skarbie? Napêdzi³ ci g³upstw do g³owy?S³owa "przeklêty" u¿y³a w dos³ownym znaczeniu.Tyle Eskil zrozumia³.By³ jednak zaskoczony.A zatemTerje opowiada³ o skarbie.Dlaczego?Powtórzy³ pytanie na g³os.Solveig najpierw zacisnê³a usta, jak gdyby siê waha³a,potem jednak wyjrza³a przez okno i upewniwszy siê, ¿eTerje zajêty jest prac¹ daleko, daleko na polu, zebra³a siêna odwagê:- Tobie powiem.On mnie zabije, ale trudno, niewolno mi dopuœciæ tak¿e do twojej zguby.Nie, on ciê nietknie nawet palcem, nie o to chodzi.Ale.Terje maw g³owie jedn¹ myœl: znaleŸæ skarb.Ale boi siê szukaæsam, to zbyt niebezpieczne.- Niebezpieczne? Dlaczego?W jej szarych oczach zap³onê³y iskierki.Odgarnê³aciemne loki z czo³a.- Dlatego ¿e jest tak, jak powiedzia³am: to skarbprzeklêty.Przeklêty przez pana Jolina.Wszyscy wierz¹, ¿eto on nadal b³¹ka siê tu po œmierci i zabija tych, co oœmiel¹siê zbli¿yæ do skarbu.A Terje czeka.Pewnego dnia ktoœdotrze do skarbu, mo¿e go odnajdzie, i umrze, oczywiœcie.A Terje bêdzie mia³ wszystko.- I on, rzecz jasna, pozostanie przy ¿yciu - suchostwierdzi³ Eskil.- Przynajmniej tak to sobie wyobra¿a.S¹dzi, ¿ew momencie gdy skarb ujrzy œwiat³o dzienne, przestaniebyæ niebezpieczny.- To ci dopiero pomys³ - mrukn¹³ Eskil.- Ale tymusisz na czymœ opieraæ swoje przekonanie.Bo widzê, ¿ew to wierzysz.Solveig zadr¿a³a.- Nie mogê inaczej.Z g³êbi domu rozleg³ siê jêk.Oczy Solveig natychmiastwype³ni³y siê bólem.- Czy to twój syn? - zapyta³ Eskil szybko.- Czy wolnomi bêdzie go poznaæ?- Poznaæ ma³ego Jolina? - Ze zdumienia otworzy³aszerzej oczy.- Czy to z ciekawoœci, czy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]