[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No i zapacilimy za to! Wszystko stao si póniej tak szybko, ewydaje mi si to dzi jakby grotesk z Mac Sennetowskimi policjantami,poruszajcymi si po ekranie prdzej ni limuzyny, to znaczy te ,,Fordy",które cigaj.Moe to rzeczywicie trwao tylko minuty, moe godziny niewiem.Prosz si nie gniewa naprawd nie wiem.Nawet gowa nie suy mi takjak dawniej.I dziwibym si, gdyby suya, sodkie biedactwo.Przed jaskini czeka ju na nas cay szczep koszula-stych dziatek NowegoNidarosu.Zauwayem, e kaniaj si gboko nie tyle nam, hoenirom, równymbogom, ile jarlowi i arcykapanowi.Komendant poprosi Freda, aby stan przynim, i zacz do tych koszula-stych istot przemawia.Opowiada im o Ziemi, o tym, e ju niedugo na pewno tam powróc, e tupomarliby z godu, nie unikn nawet poetyckiej improwizacji o bkitnymniebie i bkitnym morzu z biaymi statkami, o lasach i o górach, i o motylach ja ju tam tego wszystkiego nie pamitam tak e omal si nie rozpakaem,kiedy rozejrzaem si dokoa i widziaem t okropn równin z zakurzonymikrzakami i nagimi acuchami ska obnaonych przez meteory.A Westfoldingowienapraw-de pakali jak dzieci.I znowu obejmowali si, i pchali do komendanta, tak ego omal nie zadusili, chcc choby tylko dotkn jego skafandra.A obok mniepaka wraz z nimi nasz konowa powtarzajc wci, e jednak nie zapomnieli,Fred za nie móg wydoby z siebie gosu, kiedy patrzy na tych wychudych,spalonych socem i mrozem udzi w podartych/tunikach, z broni z drewna czyte z grubsza obrobionego metalu, przy pomocy której potrafili si przeztysic lat broni przeciwko obcej planecie i yjcym na niej najrozmaitszympotworom.Na zakoczenie Iwan Maksymycz obieca im, e wrócimy po nich, e zostawimy imtu bro, aby mogli zdoby poywienie, i eby wybrali sporód siebie dwóchprzedstawicieli, którzy ju teraz bd mogli polecie z nami na Ziemi.Do domu tak, komendant wanie tak dosownie powiedzia: do domu, bo oni cigleuwaaj Ziemi za swoj ojczyzn.'Do mierci, redaktorze, do mierci nie przestan sobie wyrzuca, e nawetwówczas nic jeszcze nie zauwayem.O, jaki osio ze mnie!Jarl Byk i kapan zaczli co mówi.Fred Sinton tumaczy: twierdzili, e niktz nami nie moe jecha, e jestemy zymi duchami i e chcemy ich wzi ze sobdo ognistego statku Westfoldingów tylko po to, aby ich zje po drodze alborzuci jako ofiar thur-som, eby nam pozwoliy odlecie.Ostapienko strasznie si rozgniewa, ale usiowa nie da tego po sobie pozna.Zwróci si bezporednio do Jarla Byka i za porednictwem Freda Sintona co mutumaczy.Nie wiem, co wokó mnie rozlegay si okrzyki wzburzonychWestfoldingów.Widocznie kócili si, czy rzeczywicie zamierzamy ich zje,czy te nie.Fred Sinton mówi póniej, e jar! poprosi komendanta, aby udasi za nim, e pokae mu, dlaczego nikt z Nowego Nidarosu nie moe opuciRogheimu.I ebymy poszli tam wszyscy.I to bya, redaktorze, ostatnia przysuga, jak nam i wszystkim ludziom IwanMaksymycz wywiadczy:poleci nam zosta przed jaskini i poszed sam.By jeszcze czas, mona byowszystko uratowa, widziaem w oczach Jarla Byka straszliw wcieko, e nieidziemy za nim; spojrzaem te na kapana sta tu obok mnie blady jakciana, ale udawa zadowolonego.Chciaem co zrobi, ale komendant wszed juz jar-lem do jaskini.Tylko na sam jej skraj wszyscy widzielimy ich.Jarlzbliy si do ciany skalnej, z której wystawa gruby drg.Ostapienko, zodrzuconym w ty hemem skafandra i z czupryn jasnych wosów przyprószonychczerwonym pyem, patrzy z niedowierzaniem, co te Jarl zamierza mu.pokaza.Jarl chwyci za drg i wszyscy ludzie wokó mnie zamarli z przeraenia.Apotem trwao to ju ledwie jedn chwil.Widziaem, jak Ostapienko chwyci pistolet maszynowy i przycisn go dobiodra, ale Jarl okaza si szybszy.Pod star pomarszczon skór nabrzmiay muniewiarygodne wprost powrozy mini i wtedy zrozumiaem, dlaczego nazywa siByk i e to imi nie wzio si ot tak, z niczego.Z ogromn si naparna drg.Westfoldingowie krzyknli ze strachu, usyszaem, jak zaterkotaautomat komendanta, ale nagle caa skalna ciana zakoysaa si, runa,potne, stu-tonowe gazy leay w chmurze pyu tam, gdzie przed chwil staIwan Maksymycz, nasz Iwan Maksymycz, no i oczywicie Jarl.To wszystko, redaktorze^ Tak zgin dowódca Ridera".Nie w pazurach jakiegomidzyplanetarnego potwora, mierci nie zada mu kosmos; bya to zwyczajna,pospolita zbrodnia, u której róde stay przesdy, dza wadzy.i.Prosz mi wybaczy.Jedn chwileczk.i - iMcLaughin podniós si z fotela na biegunach i podszed do okna; dugo patrzyna zamykajce horyzont góry.Widziaem, jak nabrzmiewaj mu minie naszczkach i jak zaciska pici, tak e mu a stawy pobielay.Potem wrócina fotel, wypi jednym haustem puszk jakiego soku, skrzywi si i umiechnprze' praszajco.Przyp.red.Ju wszystko OK, przyjacielu.Takich wypadków na gwiezdnych szlakach zdarzy sinaszym nastpcom niemao, nie sdzi pan? Ale wszystko to jeszcze zbyt wiee.Cigle wydaje mi si, e jestem wspówinowaj-c, a take odrobin idiot.Pierwszy opamita si George i z krzykiem rzuci si przez chmur kurzu kujaskini.Po drodze zwali na ziemi kilku ludzi w koszulach i wcale tego niezauway.Byo to zupenie zbdne.Tym dwóm nikt ju nie móg pomóc i bd tam lee zawsze albote przynajmniej tak dugo, dopóki nie dotrzemy na Marsa z porzdn technik,z cikimi samobienymi dwigami, i dopóki nie przyjdzie komu do gowypogrzeba szcztki komendanta w jaki godniejszy sposób.Zaraz po George'u Fred i je stalimy jak supy soli ockn si arcykapan,co krzykn i ze sztyletem w rku Bóg albo, jak pan woli, czart wie, jak iskd go wytrzasn rzuci si na nas.Nie dobieg daleko.Po dwóch-trzechkrokach zachwia si i upad na ziemi.W plecach, w boku i w piersi tkwiy mutrzy dugie strzay.Wida byli tu jeszcze co najmniej trzej bystrzymodziecy, którzy sympatyzowali z nami i gotowi byli poprze to czynem.O tym, co dziao si potem, w cigu najbliszych godzin, mam jedynie bardzomgliste pojcie.Prosz si nie gniewa, ale naprawd nie mog tego opisa jakw Trzech muszkieterach".Westfoldingowie byli strasznie wzburzeni, rozbieglisi w popochu, a teraz z wolna powracali.Fred mówi wci i mówi, moedoszo nawet do jakiej bójki, ale o ile mi wiadomo nikt ju nie zostaranny ani zabity.George nalega, ebymy jak najszybciej wrócili do Ridera",ebymy posuchali rady tego hismastersvoiceoiwskiego gosu, a poniewa jakonajstarszy obj dowództwo, nas za obowizywaa dyscyplina, rzeczywiciewyruszylimy z Rogheimu stosunkowo szybko.Przedtem jednak odbya si rozmowa,która zmieniaa wszystkie plany-Poród zamieszania podszed do George'a Fred Sin-ton, troch blady, alezupenie spokojny, i owiadczy: Ja tu zostan, George. Ty chyba zwariowa, czowieku! ofukn go doktor. Nie wystarczy j^eden?Nie wystarczy Iwan Maksymycz? Skoczony wariat! Zostaw sobie, do cholery, teswoje pomysy na odpowiedniejsz por! I tak dalej w tym sensie, tylko dalekobardziej kwiecicie, wyraa si nasz konowa. Chwileczk.Bagam.Nie denerwuj si
[ Pobierz całość w formacie PDF ]