[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz zamierza³empost¹piæ zupe³nie inaczej.¯ona coraz wiêcej wiedzia³a o moich poczynaniach w NŒ.Ba³a siê tego tematu,ale pragnê³a wiedzieæ, co nieco, co te¿ jej ukochany robi po nocach.Od czasudo czasu opowiada³em jej o swoich doœwiadczeniach.Mo¿e to nie w porz¹dku zmojej strony, ale celowo wybiera³em tylko historie pe³ne uniesieñ, ekstazy imi³oœci.Nie chcia³em jej wystraszyæ.Sam pamiêtam, jak czytaj¹c pierwsz¹ czêœæTrylogii Roberta Monroe, by³em przera¿ony, gdy opisywa³ spotkania z bestiami.Tak na marginesie, teraz ju¿ wiem, czym by³y te bestie, sam tego doœwiadczy³em– niczym innym jak tylko kreacj¹ umys³u obserwatora.Mimo wszystko nie chcia³emniepokoiæ ¿ony, bo a nu¿ zechcia³aby kiedyœ wyjœæ.Uwa¿a³em, ¿e opowieœci oupiorach tylko j¹ niepotrzebnie wystrasz¹ i powstrzymaj¹ przed OBE.Kiedyœbêdzie musia³a stawiæ czo³a w³asnym lêkom, jednak teraz nie chcia³em zak³adaæna ni¹ niepotrzebnych blokad.Tego wieczoru ¿ona zdecydowa³a siê na wyjœcie z cia³a.By zaoszczêdziæ jejwysi³ku, postanowi³em j¹ wyci¹gn¹æ.Nie by³o to jednak takie proste.Ca³¹ nocwychodzi³em do niej.Próbowa³em nawi¹zaæ kontakt, mówi³em has³o b¹dŸ te¿wykonywa³em charakterystyczn¹ czynnoœæ, po czym wraca³em z powrotem do c.f.,wybudza³em j¹ i sprawdza³em, czy coœ pamiêta.Schemat ten powtarza³emwielokrotnie.W POZA przez ca³y czas spa³a kamiennym snem i trudno by³o minawi¹zaæ z ni¹ kontakt.Czêsto, gdy nosi³em j¹ na rêkach, znika³a i pojawia³asiê z powrotem w ³Ã³¿ku.Niekiedy napotyka³em na projekcje ¿ony, a nic j¹ sam¹.Po czym je odró¿nia³em? Po tym samym co Niefizycznych Przyjació³ od ludzkichatrap: autonomii, zachowaniu œwiadcz¹cym o posiadaniu œwiadomoœci, ciep³ocie,wyrazistoœci drobnych szczegó³Ã³w w budowie anatomicznej cia³a niefizycznego,specyficznej w dotyku zamszowo-aksamitnej skórze, niemo¿noœci odkszta³caniamyœl¹, a gdy mia³a uchylone powieki – po charakterystycznym blasku jej oczu,ale przede wszystkim po wskazaniach WW, który wyraŸnie oznajmia³: – ¿ywy,¿ywy.Za którymœ razem, gdy próbowa³em dostroiæ siê do ¿ony, sta³o siê coœ zupe³nienieoczekiwanego.Stojê w sypialni.Rozgl¹dam siê za ¿on¹.Nigdzie jej nie widzê.Na ³Ã³¿ku le¿ytylko poœciel.Mo¿e jest ni¹ przykryta? Schylam siê, by uchyliæ ko³drê, gdynagle na moich oczach spod poœcieli wylania siê silnie zdeformowana postaæ¿ony.Jej g³owa przypomina ³eb ¿ar³ocznej piranii.Bestia naci¹ga i odkszta³cagumow¹ strukturê poœcieli, któr¹ jest przykryta i prze w moj¹ stronê.Jej ostrezêby b³yskawicznie zbli¿aj¹ siê do mojej twarzy, s³ychaæ przy tym warczenie ipopiskiwanie.Wiedz¹c, ¿e to nic innego jak tylko kreacja mojego umys³u, mójw³asny lêk, demoniczny brat – ja sam, oraz pamiêtaj¹c, czego nauczy³em siê naLekcjach u Niefizycznych Przyjació³, postanawiam walczyæ inaczej.£agodnie unoszê siê pod sufit, ale nie po to, by uciec, lecz by odci¹æ drogêucieczki demonowi.Dodatkowo rozk³adam ramiona na boki.Czujê, jak siêpowiêkszam, stajê siê coraz potê¿niejszy.Po chwili wype³niam pó³ sufitu.Uros³em do gigantycznych rozmiarów.Zaczynam emitowaæ w stronê demona MI£OŒÆ.Jak mogê nie kochaæ siebie samego? Gdy zaczynaj¹ wyp³ywaæ ze mnie pierwszestrumienie MI£OŒCI, odkrêcam kurek na fula.Czujê, jak fale Ciep³a bij¹ naboki, wibruj¹ dooko³a, wszêdzie unosz¹ siê jej opary.W pokoju robi siêjaœniej.Emisja MI£OŒCI dzieje siê jakby bezwiednie, automatycznie,odruchowo.Czujê, jak strugi Ciep³a p³yn¹ w stronê upiora.Zni¿am pu³ap.Powoli, delikatnie, jakbym nie chcia³ wystraszyæ demona, kierujê ramiona w jegostronê, obejmujê go i mówiê, ¿e go bardzo mocno kocham.Upiór przez chwilêdr¿y w moich objêciach, po czym niknie.(.)Od tej pory, gdy tylko napotka³em na swej drodze demona, wykonywa³em powy¿szyzabieg.Kiedy niespodziewanie l¹dowa³em w ciemnych miejscach, samoistnieemitowa³em z klatki piersiowej i znad g³owy Bia³e Œwiat³o, które rozœwietla³oL-OSPUO w promieniu oko³o kilku metrów.Wczeœniej myœla³em, ¿e klimat w OSPUO uzale¿niony jest œciœle od mojegoaktualnego stanu emocjonalno-myœlowego, nastroju, samopoczucia.Przypuszcza³em,¿e gdy bada w kiepskim nastroju, b¹dŸ te¿ wstrz¹œniêty lub przelêkniony i wtakim stanie umys³u wyjdê z c.f., znajdê siê wówczas w L-OSPUO.Ale tak nieby³o.Przyznam, ¿e trudno by³o wyjœæ przestraszonym z c.f., ale niekiedy siê toudawa³o i nie l¹dowa³em za ka¿dym razem w mrocznym klimacie.Wrêcz przeciwnie.I na odwrót –zdarza³o siê i tak, ¿e bêd¹c w dobrym nastroju, odwa¿ny,wyluzowany, dostraja³em siê nie do A- lecz do L-OSPUO.Tak wiêc aktualny stanumys³u, w jakim siê znajdujê nie jest wyznacznikiem tego, gdzie wyl¹duj ê poopuszczeniu cia³a.Mo¿e to byæ Lêkowy, jak i Atrakcyjny Obszar.Przypomina totrochê ruletkê.Przypuszczam, ¿e uzale¿nione jest to od innej, g³êbszej,nieœwiadomej struktury JaŸni.Po pewnym czasie zrozumia³em, ¿e to nie L-OSPUO tworzy mroczny, lêkowy klimat.Jest to zwyk³e neutralne miejsce.Jedynie moje subiektywne odczucieinterpretuje je jako lêkowy obszar.Kiedy to zrozumia³em L-OSPUO, jak równie¿A-OSPUO, sta³y siê Neutralnym gruntem.¯yj¹c w Rzeczywistoœci Fizycznej, codziennie stykamy siê z czynnikami, którewp³ywaj¹ na strukturê naszej JaŸni, na nas samych.Znakomita wiêkszoœæ tychczynników rejestrowana jest poza zasiêgiem œwiadomoœci.Zupe³nie jakbyœmy byliwy³¹czeni, a pracê wykonywa³ za nas automatyczny pilot.Przypomina to chodzeniez w³¹czon¹ przez dwadzieœcia cztery godziny kamer¹, której istnienia jesteœmyzupe³nie nieœwiadomi.Ma³o tego, obrazy zarejestrowane przez kamerê oddzia³uj¹na nas samych.Jesteœmy z ni¹ sprzê¿eni.Przypominamy lunatyków, automatygraj¹ce zupe³nie nieœwiadomie w emocjonalno-myœlowe gry.Zatracaj¹c siê w nichbez reszty, tracimy œwiadomoœæ, zasypiamy.A wiêc gdzie jest w tym czasienasza œwiadomoœæ, my sami? Czy jak jesz, jesteœ œwiadomy tego, ¿e jesz? Czyprzypadkiem nie b³¹dzisz gdzieœ myœlami, a poch³anianiem pokarmu zajête jestTwoje cia³o? No w³aœnie! A gdzie jesteœ, gdy na autostradzie prowadziszsamochód? Czy na pewno przez ca³y czas jesteœ w aucie? Nie jesteœ w zadumie?Nie gapisz siê nieobecnym wzrokiem przed siebie? Powiedzieæ Ci gdzie jesteœ?Poza cia³em! Tak! Opuszczasz je bezwiednie, zupe³nie nieœwiadomie w dzieñ jak iw nocy.Owszem, nie jesteœ w pe³ni dostrojony.Przenosisz tylko czêœæ swojejœwiadomoœci i zmys³Ã³w, najczêœciej wzrok.Widzisz obrazy, marzysz.Nagle ktoœna Ciebie tr¹bi! Dopiero wracasz.Nawet w tej chwili, gdy czytasz te s³owa, poczêœci opuszczasz cia³o.Zamieniasz tekst na obrazy i w nich jesteœ.Co chwilêbardziej lub mniej dostrajasz siê do Rzeczywistoœci Niefizycznej, do swojegoOSPUO, gdzie jesteœ kreatorem.Pomyœl przez chwilê, ¿e bierzesz do ustplasterek kwaœnej cytryny.RozgryŸ go teraz.Nic nap³ynê³a Ci œlina? Jak to siêdzieje, skoro nie masz owocu w ustach? Po prostu przenios³eœ w³aœnie do OSPUOzmys³ smaku i ugryz³eœ cytrynê.Gdy siê masturbujesz, gdzie jesteœ? Czy tylkopodniecaj¹ Ciê mechaniczne ruchy czy przypadkiem obrazy i odczucia, któregenerujesz w swoim OSPUO? Wiedz, ¿e od dawna umiesz opuszczaæ cia³o.Robisz totylko nieœwiadomie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]