[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ramzes jakby ockn¹³ siê.- Daj¿e mi spokój, pokuso!.Przecie¿ za dwie godziny bitwa.- Co to za bitwa!.- A przynajmniej rozstrzygniêcie losów mego dowództwa.- ¯artuj z tego - uœmiechn¹³ siê elegant.- Przysi¹g³bym, ¿e ju¿ wczorajminister wojny pos³a³ raport do jego œwi¹tobliwoœci z proœb¹, a¿ebyœ dosta³korpus Menfi.- Wszystko jedno.Dziœ nie potrafi³bym myœleæ o czym innym ani¿eli o armii.- Okropny jest w tobie ten poci¹g do wojny, na której cz³owiek nie myje siêprzez ca³e miesi¹ce, a¿eby pewnego dnia zgin¹æ.Brr!.Gdybyœ jednakzobaczy³ Senurê.tylko spojrzyj na ni¹.- W³aœnie dlatego nie spojrzê - odpar³ Ramzes stanowczo.W chwili gdy spoza greckich szeregów oœmiu ludzi wynios³o ogromn¹ lektykêTutmozisa dla nastêpcy tronu, od stra¿y przedniej przylecia³ jeŸdziec.Zsun¹³siê z konia i bieg³ tak prêdko, a¿ dzwoni³y mu na piersiach wizerunki bogów lubtabliczki z ich imionami.By³ to rozgor¹czkowany Eunana.Wszyscy zwrócili siê do niego, co zdawa³o siê robiæ mu przyjemnoœæ.- Erpatre, najwy¿sze usta! - zawo³a³ Eunana schylaj¹c siê przed Ramzesem.-Kiedy, zgodnie z twoim boskim rozkazem, jecha³em na czele oddzia³u pilniebacz¹c na wszystko, spostrzeg³em na szosie dwa piêkne skarabeusze.Ka¿dy zeœwiêtych ¿uków toczy³ przed sob¹ glinian¹ kulkê w poprzek drogi, ku piaskom.- Wiêc có¿? - przerwa³ nastêpca.- Rozumie siê - ci¹gn¹³ Eunana spogl¹daj¹c w stronê ministra - ¿e jak nakazujepobo¿noœæ, ja i moi ludzie, z³o¿ywszy ho³d z³otym wizerunkom s³oñca,zatrzymaliœmy pochód.Jest to tak wa¿na wró¿ba, ¿e bez rozkazu nikt z nas nieoœmieli³by siê iœæ naprzód.- Widzê, ¿e jesteœ prawdziwie pobo¿nym Egipcjaninem, choæ rysy masz chetyckie -odpowiedzia³ dostojny Herhor.A zwróciwszy siê do kilku bli¿ej stoj¹cychdygnitarzy doda³:- Nie pójdziemy dalej goœciñcem, bo moglibyœmy podeptaæ œwiête ¿uki.Pentuerze,czy tym w¹wozem, na prawo, mo¿na okoliæ szosê?- Tak jest - odpar³ pisarz ministra.- W¹wóz ten ma milê d³ugoœci i wychodziznowu na szosê, prawie naprzeciw Pi-Bailos.- Ogromna strata czasu - wtr¹ci³ gniewnie nastêpca.- Przysi¹g³bym, ¿e to nie skarabeusze, ale duchy moich fenickich lichwiarzy -odezwa³ siê elegant Tutmozis.- Nie mog¹c z powodu œmierci odebraæ pieniêdzy, zmuszaj¹ mnie, abym za karêszed³ przez pustyniê!.Œwita ksi¹¿êca z niepokojem oczekiwa³a decyzji, wiêc Ramzes odezwa³ siê doHerhora:- Có¿ o tym myœlisz, ojcze œwiêty?- Spojrzyj na oficerów - odpar³ kap³an - a zrozumiesz, ¿e musimy iœæ w¹wozem.Teraz wysun¹³ siê dowódca Greków, genera³ Patrokles, i rzek³ do nastêpcy:- Je¿eli ksi¹¿ê pozwolisz, mój pu³k pójdzie dalej szos¹.Nasi ¿o³nierze nieboj¹ siê skarabeuszów.- Wasi ¿o³nierze nie boj¹ siê nawet grobów królewskich - odpowiedzia³ minister.- Nie musi tam byæ jednak bezpiecznie, skoro ¿aden nie wróci³.Zmieszany Grek usun¹³ siê do œwity.- Przyznaj, ojcze œwiêty - szepn¹³ z najwy¿szym gniewem nastêpca - ¿e takaprzeszkoda nawet os³a nie zatrzyma³aby w podró¿y.- Bo te¿ osio³ nigdy nie bêdzie faraonem - spokojnie odpar³ minister.-- W takimrazie ty, ministrze, przeprowadzisz oddzia³ przez w¹wóz! - zawo³a³ Ramzes.- Janie znam siê na kap³añskiej taktyce, zreszt¹ muszê odpocz¹æ.ChodŸ ze mn¹kuzynie - rzek³ do Tutmozisa i skierowa³ siê w stronê ³ysych pagórków [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •