4 (49)

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.�Tabor sta� wedle strumienia na do�� obszernej polance, brzegiem której mia�ystan�� w kwadrat cha�upy, na �rodku za� z czasem ko�ció� i szko�a.Ale do tegoby�o jeszcze daleko; tymczasem za� sta�y wozy, na których przyby�y rodzinyosadnicze.Wozy te ustawiono w trójk�t, by w razie napadu mo�na w nich si�broni� jak w fortecy.Za wozami na pozosta�ej cz�ci polanki chodzi�y mu�y,konie, wo�y, krowy i owce, nad którymi czuwa�a stra� z�o�ona z m�odych,zbrojnych parobków.Ludzie sypiali na wozach lub te� za ich obr�bem naoko�oognisk.W dzie� kobiety i dzieci zostawa�y w taborze, obecno�� za� m�czyzn mo�na by�opozna� tylko po huku siekier, którym rozbrzmiewa� ca�y las.Nocami wy�y wg�szczach dzikie zwierz�ta, mianowicie jaguary, arkansaskie wilki i kujoty.Straszne szare nied�wiedzie, które blasku ognia mniej si� boj�, podchodzi�yczasem do�� blisko do wozów, skutkiem czego cz�sto w�ród ciemno�ci rozlega�ysi� wystrza�y z karabinów i wo�ania: �Bywaj bi� bestyj�!� Ludzie, którzyprzybyli z dzikich stron teksaskich, byli po najwi�kszej cz�ci wprawnymimy�liwcami i ci dostarczali z �atwo�ci� sobie i swym rodzinom zwierzyny,mianowicie antylop, jeleni i bawo�ów; by�a to bowiem pora wiosennych w�drówektych zwierz�t na pó�noc.Reszta osadników �ywi�a si� zapasami zakupionymi wLittle-Rock lub Clarcsville, a sk�adaj�cymi si� z kukurydzowej m�ki i solonegomi�sa.Prócz tego bito owce, których pewn� ilo�� zakupi�a ka�da rodzina.Wieczorami, gdy wedle wozów rozpalono wielki ogie�, m�odzie� po wieczerzyzamiast i�� spa� puszcza�a si� w taniec.Jaki� grajek przywióz� z sob�skrzypce, na których wygrywa� obertasa od ucha, a gdy g�os skrzypiec gin��nadto w�ród le�nego szumu i pod otwartym niebem, inni pomagali grajkowi nasposób ameryka�ski, brz�kaj�c w blaszane miski.�ycie uchodzi�o w pracyci�kiej gwarnie, a przy tym bez�adnie.Najpierwsz� rzecz� by�o postawi�cha�upy; jako� wkrótce na zielonym pod�cielisku polanki stan�y zr�by domów,ca�a za� jej powierzchnia pokry�a si� wiórami, heblowinami, kawa�kami kory itym podobnym �mieciem drzewnym.Czerwone drzewo, czyli tak zwane redwood, �atwodawa�o si� obrabia�, ale cz�sto trzeba by�o po nie chodzi� daleko.Niektórzypourz�dzali sobie tymczasowe namioty z p�ócien pozdzieranych z wozów.Inni,zw�aszcza nie�onaci, którym mniej pilno by�o do dachu nad g�ow�, a wi�cejprzykrzy� si� karczunek, zacz�li ora� w miejscach, gdzie puszcza nie by�apodszyta i gdzie d�by i hikory, tj.�elazne drzewa, by�y rzadsze.Wówczas to,jak bór arkansaski borem, pierwszy raz rozleg�y si� w nim nawo�ywania:- He�, kso, by�!W ogóle jednak taki nawa� roboty spada� na osadników, �e nie wiadomo by�o, doczego r�k przy�o�y�: czy naprzód stawia� domy, czy karczowa�, czy chodzi� zazwierzyn�.Zaraz z pocz�tku pokaza�o si�, �e pe�nomocnik kolonistów kupi�ziemi� od kolei na wiar� i nigdy w niej poprzednio nie by�; inaczej bowiem nieby�by nabywa� g�uchej puszczy, zw�aszcza i� równie �atwo by�o kupi� kawa�kistepu cz�ciowo tylko lasem pokryte.Tak on, jak i pe�nomocnik kolei przybyliwprawdzie na miejsce, by dzia�ki rozmierzy� i wskaza� ka�demu, co do niegonale�y, ale zobaczywszy jak rzeczy stoj�, pokr�cili si� dwa dni, nast�pniewyk�ócili si� i wyjechawszy niby po narz�dzia miernicze do Clarcsville, niepokazali si� ju� w osadzie.Wkrótce wysz�o na jaw, �e jedni osadnicy zap�acili wi�cej, inni mniej, a cogorzej, nikt nie wiedzia�, gdzie jego dzia�ka le�y, jak odmierzy� to, co naniego wypada.Osadnicy zostali bez �adnego przewodnictwa, bez �adnej w�adzy,która by mog�a sprawy ich porz�dkowa� i spory godzi�.Nie wiedziano dobrze, jakpracowa�.Niemcy wzi�liby si� zapewne ca�� gromad� do wyci�cia lasu ioczy�ciwszy ca�� przestrze�, postawiwszy wspólnymi si�ami domy, dopiero byzacz�li przy ka�dym domu odmierza� grunta.Ale ka�dy Mazur chcia� od razu swoimsi� zaj��, swój dom stawia� i na swojej dzia�ce las ci��.Ka�dy przy tym chcia�bra� miejsca przy �rodkowej polance, gdzie puszcza by�a najrzadsza, a wodanajbli�sza.St�d powsta�y spory, które wzros�y zaraz, gdy pewnego dnia zjawi�si� jakby z nieba spad�y wóz niejakiego pana Gr�nma�skiego.Ten pan Gr�nma�skiw Cincinnati, np., gdzie mieszkaj� Niemcy, mo�e nazywa� si� krócej: Gr�nman,ale w Borowinie doda� sobie �ski� dlatego, �eby handel lepiej szed�.Wóz jegomia� wysoki dach p�ócienny, na którym z ka�dego boku czernia� napis wielkimiliterami: �Saloon�, a pod spodem mniejszymi: �Brandy, whisky, d�in�.Jakim sposobem wóz ten przejecha� w ca�o�ci niebezpieezn� pustyni� mi�dzyClarcsville a Borowin�, jakim sposobem nie rozbili go stepowi awanturnicy,dlaczego Indianie, którzy wa��saj� si� ma�ymi oddzia�ami nieraz bardzo bliskood Clarcsville, nie zdj�li skalpu z g�owy pana Gr�nma�skiego, to by�a jegotajemnica, do�� e przyby� i tego samego dnia zaraz zacz�� robi� doskona�einteresa.Ale te� tego samego dnia osadnicy pocz�li si� k�óci� [ Pobierz całość w formacie PDF ]

Search

Podstrony