[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Od dwudziestu do dwustu metrów kwadratowych.- No to tam go nie ma - stwierdzi³ stanowczo Tozier.- Musieliby­œmy jezauwa¿yæ.- Jesteœ pewien? - zastanawia³ siê Warren.- Wspomina³eœ o poszukiwaniu wwioskach ukrytej broni.Gdzie j¹ zwykle znajdowa­liœcie?- Och, na litoœæ bosk¹, oczywiœcie, ¿e pod ziemi¹! - odpar³ Tozier, uderzaj¹cze z³oœci¹ w kierownicê.- Ale tamta broñ by³a roz³o¿ona na czêœci, którele¿a³y oddzielnie.Nie chodzi³o nigdy o ¿adne du¿e pomieszczenie, jak w tymprzypadku.- Nie by³oby to takie trudne.Dno doliny nie ma skalistego pod³o­¿a.Warstwagleby le¿y na czerwonej glinie, która jest zupe³nie miêk­ka.- Wiêc uwa¿asz, ¿e powinniœmy tam wróciæ i rozejrzeæ siê? To bêdzie trudne iryzykowne.- Przedyskutujemy sprawê we czterech.Jest Ben.Bryan da³ im znak rêk¹, ¿eby zjechali z drogi w niewielk¹ dolinê, która by³aw³aœciwie w¹wozem.Kiedy przeje¿d¿ali obok, wskoczy³ na stopieñ samochodu.Dwieœcie jardów dalej w¹wóz zakrêca³ pod k¹tem prostym.Zobaczyli stoj¹cy tamdrugi wóz, przed którym sie­dzia³ na ziemi Follet.Gdy siê zatrzymali, spojrza³na nich i zapyta³:- Jakieœ k³opoty?- Na razie nie - odpar³ lakonicznie Tozier.Podszed³ do Folleta.-Co tam masz?- Zdjêcia doliny.Zrobi³em kilkanaœcie ujêæ swoim polaroidem.- Mog¹ siê przydaæ.Musimy tam wróciæ - zachowuj¹c dyskrecjê.Poka¿ je, Johnny.Wszystkie.Follet roz³o¿y³ fotografie na masce land-rovera.Po chwili Tozier oznajmi³:- Nie ma siê z czego cieszyæ.Zauwa¿¹ ka¿dego, kto w ci¹gu dnia bêdzie schodzi³w dolinê, a za³o¿ê siê, ¿e j¹ obserwuj¹.Od podnó¿a prze³êczy do osady s¹cztery mile - osiem w obie strony.Daleko jak na nocn¹ przechadzkê.A kiedydotrzemy na miejsce, bêdziemy mu­sieli szukaæ po omacku czegoœ, co wcale niemusi siê tam znajdowaæ.Nie bardzo to sobie wyobra¿am.- Czego pan szuka? - zapyta³ Follet.- Ukrytego pod ziemi¹ pomieszczenia - odpar³ Warren.Follet skrzywi³ siê.- Jak pan je chce znaleŸæ, do cholery?- Nie wiem, jak je znajdziemy - odrzek³ Warren nieco znu¿onym g³osem.Bryan pochyli³ siê i wzi¹³ do rêki jedno ze zdjêæ.- Andy bardziej martwi siê tym, jak dotrzeæ potajemnie do osady - powiedzia³.-Musi byæ jakiœ sposób.- Pokaza³ palcem szereg „lejów".- Powiedz mi coœ wiêcejna temat tego podziemnego kana³u.- Po prostu œci¹ga wodê z gór i doprowadza j¹ w dolinê.- Jakiej jest wielkoœci? Czy cz³owiek mo¿e siê w nim poruszaæ? Warren skin¹³g³ow¹.- Na pewno.- Próbowa³ sobie przypomnieæ, co czyta³ na temat owych kana³Ã³w.-Posy³aj¹ tam ludzi, którzy je konserwuj¹,- No w³aœnie - stwierdzi³ Bryan.- Nie trzeba b³¹dziæ po omacku.To jakautostrada, która prowadzi wprost do osady.Mo¿na wejœæ do dziury w jednymmiejscu i wyjœæ w innym, jak królik.Tozier przygl¹da³ mu siê przez chwilê.- To takie proste - powiedzia³ z wyraŸn¹ ironi¹.- Jaki tam jest k¹tnachylenia, Nick?- Niewielki.Wystarczaj¹cy, by zapewniæ przep³yw wody.- A g³êbokoœæ?- Te¿ chyba niedu¿a.Mo¿e trzydzieœci centymetrów.- Warrena ogarnê³a rozpacz.- S³uchaj, Andy.Niewiele wiem na ten temat.Tylko tyle, co przeczyta³em.Tozier nie zwróci³ uwagi na jego s³owa.- Jakie tam jest pod³o¿e? P³askie?Warren przymkn¹³ oczy, próbuj¹c przypomnieæ sobie ogl¹dane ilustracje.- Chyba tak - powiedzia³ w koñcu.Tozier spojrza³ na fotografie.- O zmroku zejdziemy w dolinê.Dostaniemy siê szybem do kana­³u.Je¿eli da siênim iœæ, powinniœmy robiæ dwie mile na godzinê.W dwie godziny dotarlibyœmy doosady.Podchodzimy mo¿liwie najbli­¿ej i prawie do œwitu mamy czas naposzukiwania.PóŸniej wskaku­jemy z powrotem do naszej dziury i wracamy podziemi¹, nie zauwa­¿eni przez nikogo.Zaryzykujemy wejœcie na prze³êcz przydziennym œwietle.Mamy tam wystarczaj¹c¹ os³onê.To wszystko zaczyna wygl¹­daærealnie.- Realnie? - ¿achn¹³ siê Follet.- Moim zdaniem to szaleñstwo.Na mi³oœæ bosk¹,mamy zapuszczaæ siê pod ziemiê?- Powiedzmy, ¿e da siê skorzystaæ z kana³u - stwierdzi³ Warren.-W¹tpiê w to,ale gdyby za³o¿yæ tak¹ mo¿liwoœæ, w jaki sposób prze­szukamy osadê, ¿eby niktnas nie nakry³?- Zawsze trzeba próbowaæ szczêœcia - stwierdzi³ Tozier.- A zre­szt¹, mo¿eszzaproponowaæ inne rozwi¹zanie?- Nie, do cholery - odpar³ Warren.- Nie mogê.IIITozier nadzorowa³ przygotowania.Wyci¹gn¹³ z land-roverów ta­kie iloœci lin, ¿eWarren nie podejrzewa³ nawet, i¿ tyle ich wioz¹.By³y to w³aœciwie lekkienylonowe linki o du¿ej odpornoœci na zer­wanie.Ze skrzynki na narzêdzia wyj¹³raki.- Zejœæ do szybu bêdzie ³atwo - powiedzia³.- Spuœcimy siê na linie.Zwychodzeniem mo¿e byæ gorzej.Te raki bêd¹ nam potrzebne.Wyci¹gn¹³ elektryczne latarki o du¿ej mocy i no¿e, które mieli wetkn¹æ sobie zapas.Kiedy jednak zacz¹³ rozk³adaæ jeden ze staty­wów do kamer, Warren zapyta³ze zdziwieniem:- Co robisz?Tozier przerwa³ na chwilê.- Za³Ã³¿my, ¿e znajdziemy to laboratorium - co masz zamiar z nim zrobiæ?- Zniszczyæ je - odpar³ bez namys³u Warren.- W jaki sposób?- Myœla³em, ¿eby je spaliæ czy coœ w tym rodzaju.- Pod ziemi¹ to mo¿e siê nie udaæ - orzek³ Tozier, zabieraj¹c siê ponownie dorozk³adania statywu.Zdj¹³ okr¹g³e aluminiowe nó¿ki i wytrz¹sn¹³ z nich kilkabr¹zowych lasek.- Ale to nam pomo¿e.Do zniszczenia stosunkowo niewielkiejinstalacji wystarczy ma³a iloœæ dynamitu.Warren- otworzy³ usta ze zdumienia, patrz¹c jak Tozier uk³ada laski dynamitu wzgrabn¹ wi¹zkê i owija je taœm¹ izolacyjn¹.- Przecie¿ kaza³eœ mi siê zaj¹æ przygotowaniami do walki, pamiê­tasz? - zapyta³z uœmiechem Tozier.- Pamiêtani - odpar³ Warren.Potem Tozier zrobi³ coœ jeszcze bardziej zaskakuj¹cego.Wzi¹³ œrubokrêt iwymontowa³ z tablicy rozdzielczej zegar.- Jest ju¿ gotowy do akcji - powiedzia³.- Widzisz to ostrze z ty³u? Tozapalnik.Wystarczy wetkn¹æ go w jedn¹ z tych lasek dynamitu i mo¿emy zdwunastogodzinnym wyprzedzeniem nastawiaæ czas eks­plozji.- Rozeœmia³ siê.-Sztuka wojenna polega na tym, ¿eby byæ na wszystko przygotowanym.- Masz jeszcze jakieœ niespodzianki? - zapyta³ oschle Warren.Tozier przyjrza³mu siê z powag¹ i wskaza³ kciukiem w kierunku osady.- Ci faceci to gangsterzy i bêd¹ u¿ywaæ w³aœciwej sobie broni - no¿y ipistoletów.W tym kraju mo¿e równie¿ strzelb.Ale ja jestem ¿o³nierzem i lubiê¿o³nierski sprzêt.- Poklepa³ bok land-rovera.- Te pojazdy ró¿ni¹ siê odmodeli fabrycznych.Firma Rover nie rozpo­zna³aby wielu czêœci, które w nichzamontowa³em.Celnicy, na szczê­œcie, tak¿e.- I co z tego?- Wiesz, jak wygl¹da karabin? Warren z konsternacj¹ pokrêci³ g³ow¹.- Ma lufê, spust, kolbê.- W³aœnie - potwierdzi³ Tozier.Podszed³ do land-rovera od ty³u i zacz¹³demontowaæ jeden ze wsporników, podtrzymuj¹cych plande­kê.Kiedy go wyj¹³,plandeka opad³a, ale tylko trochê [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •