[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Maria rozejrzała się.Ani taty, ani ryb tu nie było.A mamunia, jak się okazało, była.Brnęła przez wodę do dwóch niskich górek, obok których zawsze było dużo zabawek.— Mamuniu! — krzyknęła Maria.— Mamuniu, proszę, poczekaj na mnie!Ale mamunia nie odwróciła się, udając, że nie widzi Marii.Czasem tato też udawał, że jej nie zauważa, kiedy po cichu skradała się do niego w sypialni.Teraz Maria zrozumiała, że mamunia bawi się w Tropiciela, którego niedawno pokazywali w telewizji.Tropiciel śledził ludzi i zwierzęta; kogo tropiła mamunia, Maria nie wiedziała, ale postanowiła, że ona z kolei będzie tropić mamunię.Jak zabawa, to zabawa!Nie było trudno iść po wodzie.Dziwna to była woda — nawet nogi w niej nie mokły.Mamunia fajnie się bawiła.Od czasu do czasu zaglądała do jakiegoś papieru, pewnie to była mapa na niby.Raz mamunia położyła się na trawie, aby przeczekać wiatr pustyni.Kilka lalek w tym miejscu po prostu zmieniło się w popiół.Ale mamunia nie była lalką, to była mamunia, 1 dlatego wiatr pustyni nie mógł jej skrzywdzić.Gra rozwijała się ciekawie.Maria zamierała, kiedy zamierała mamunia.Kiedy zatrzymywała się, żeby odpocząć, na niby odpoczywała i Maria.Jak z górki palnęła strzelawka, to mamunia na czas przykucnęła.Tu, między dwoma górkami, zazwyczaj czaiło się niesmaczne błocko, w którym musiały nurkować żywe lalki.Ale Maria nie chciała, żeby mamunia nurkowała w niesmacznym błocku — mogłaby zepsuć sobie fryzurę.A potem Maria zrozumiała, że mamunia kieruje się do białej dziury, gdzie wisi nadmuchiwany balonik.Wszystko się zgadza — oto posiedziała przy rozbitym samochodzie i ruszyła dokładnie między gniotkiem i tańculem.Dalej czekał na nią kleksiarz, który mieszkał w czerwonej koparce i który zmieniał żywe lalki w czarne kleksy.Albo rozwieszał jak sople na brzegu białej dziury.Wyglądało to bardzo ładnie.Ale mamunia nie była żywą lalką, mamunia była mamunia, nie można jej było zmienić w czarny kleks! Przecież kleksiarz nie ruszał dziadka Barbridge’a, bo był on człowiekiem, a towarzyszące mu lalki zmieniały się w kleksy i sople.Taki jest los lalek…Ale mamunię kleksiarz nie wiadomo dlaczego też złapał.Maria nie była zadowolona z takiej gry, rozzłościła się na zabawkę.Rozzłościła się nie na próżno — wystraszony kleksiarz natychmiast mamunię wypuścił.Teraz Maria zaczęła się o mamunię bać i pobiegła za nią do białej dziury.Kleksiarz, rzecz jasna, nie mógł ruszyć Marii, ale i tak zaczęła się bać.Jakby trafiła do cudzej, niedobrej bajki… A potem okazało się, że w białej dziurze jest tata, i w ogóle sen zrobił się prawdziwą jawą.A potem cała trójka płakała i tata z jakiegoś powodu prosił mamunię i Marię o przebaczenie.A potem znaleźli się obok swoich samochodów i tata powiedział: „Żeby tak zawsze można było wracać! Pstryk — i jesteś za granicą Strefy!” I wtedy się okazało, że Maria stała się zwykłą dziewczynką, i tata z mamunia bardzo się ucieszyli.Później, co prawda, okazało się, że wcale nie stała się zwykłą dziewczynką, a wtedy przestali się cieszyć.Ale to było później.A tego dnia, wróciwszy do domu, nieźle wystraszyli starą Norman.Bo ona, oczywiście, wyobrażała sobie, że Maria śpi w swoim pokoju.Dzień minął jak w bajce, dlatego że nikt się nad Marią nie użalał.A w nocy po raz pierwszy usłyszała, o czym rodzice rozmawiają w sypialni.To znaczy najpierw bawili się w cos hałaśliwego i wielu ich słów Maria po prostu nie rozumiała —Potem mamunia zapytała:— Red, możesz mi wyjaśnić, co się stało?Tata roześmiał się zadowolony.— Nic szczególnego… Po prostu Złota Kula rzeczywiście spełnia tajemne życzenia.— Ja nie o tym… Jak to się stało, że dla ciebie minęło tam kilka mgnień, a u nas prawie tydzień?Tata znowu się roześmiał:— Jaskółeczko moja, stalkerzy nie zadają takich pytań.Strefa to Strefa…Mamunia zamilkła, a potem powiedziała:— Pewnie tak…Umilkli oboje.Tata już zaczął pochrapywać.A potem mamunia przytuliła się do niego i powiedziała:— Wiesz co, Red, trochę się boję.Co do naszych życzeń wszystko jest jasne… Ale czego zażyczyła sobie Małpeczka?Tata uśmiechnął się:— Przecież słyszałaś! Chciała, żebym nie chodził na ryby, a ty żebyś nie płakała po nocach.Będę teraz musiał chodzić na spacery, ale ty nie będziesz płakać… Nie denerwuj się! Nie wiadomo nawet, czy Kula spełnia życzenia dziecka.A rano tata skądś przybiegł, powiedział, że Strefa nie wpuszcza nikogo do siebie.Od tego dnia zaczęła się, jak to mówi wujek Dick, druga katastrofa miasta Harmont.W nocy mamunia zapytała tatę:— Red, ty nie byłeś w Strefie sam?— Skąd ci to przyszło do głowy?— Barbridge mi powiedział.— Ta żaba wstawiała ci kit!— Groził, że policzy się z tobą… Dina Barbridge mi to samo powiedziała.Też mi wstawiała kit?— Dina powiedziała? — Tato nagle jakoś dziwnie westchnął.— Nie, Dina nie wstawiała kitu.Jakiś czas trwała cisza, a potem tata powiedział:— Właśnie Dina zaproponowała, żebym wziął ze sobą Artura.Prosiła, żebym nikomu o tym nie opowiadał, chciała zrobić ojcu małą niespodziankę…— Co się z nim stało?— A co się dzieje ze stalkerami, którzy popełnili błąd?— Czyli umarł?Dało się słyszeć jakieś szurgotanie.— Podobno stalkerzy w Strefie nie umierają — powiedział tata.— Podobno Strefa po prostu zabiera ich dusze.Jak Stwórca do raju.— Tata zaśmiał się krótko.— Tylko coś moja dusza jej nie pasuje…— Red, powiedz mi — przerwała mu mamunia.— Zabiłeś Artura?Tata zaklął.— Red, przestań! — powiedziała głośno mamunia, jak wojskowy dowódca na filmie.— Odpowiedz mi, proszę!— No dobrze — powiedział tata.— Ja go nie zabiłem.— Tata położył nacisk na słowie „ja”.— Oni sami go zabili.Swoimi bajkami, swoimi kłamstwami, całym swoim życiem… Głupio jakoś to wszystko wyszło… Ach, do diabła z tym Arturem! Chodź tu!— Głupio jakoś to wszystko wyszło — powtórzyła mamunia.— Nagle wydało mi się, Red, że w ogóle cię nie znam.Znowu dał się słyszeć szurgot.— A ty dokąd idziesz? — zapytał tata.— Wybacz, Red — powiedziała mamunia.— Dzisiaj będę spała w gościnnym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •