[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z sufitu zwiesza się żarówka, brudna i opleciona pajęczyną.Gdy tu wszedłem, od razu zauważyłem ten kopczyk ziemi pod ścianą, przysypujący coś, co jednak sterczy tu i ówdzie, bielejąc w mroku.Po prostu nie mogę zmusić się, by podejść i sprawdzić, potwierdzić swój domysł.myślałem nad tym, aż wreszcie, w jednej chwili zrozumiałem wszystko! One musiały już wiedzieć, na czym to polega.Musiały zrozumieć istotę metody Borela.Ten laborant, który zniknął.lecz wciąż im tego za mało! Wiedzą, że oto otworzyły się przed ich gatunkiem wspaniałe perspektywy rozwoju! Będą zazdrośnie strzec tajemnicy, którą znam ja.no i ci, którzy może odnajdą i przeczytają ten notatnik.Dlatego należy być przygotowanym na wszystko.Byle stąd wyjść.Wydostać się, działać, ostrzec.znów ten szmer.Chyba jednak w rurach kanalizacyjnych.Coraz głośniej, jakby skrobanie.Z czego są te rury, czy przypadkiem nie z tworzywa sztucznego, bo jeśli tak, to.Muszę sprawdzić!Redakcja przeprasza Czytelników za liczne luki w powyższym tekście, spowodowane uszkodzeniem rękopisu, prawdopodobnie przez szczury.Andrzej Grajek, Wojciech StreichMaksCisza.To ona wypełnia większość tego, co zwykle nazywane bywa Wszechświatem.Potwornie, niewyobrażalnie wielkie skupiska Ciszy zalegają olbrzymie połacie czasoprzestrzeni i duszą się, kotłują, a raczej martwieją wokół ziarn krzyku.Całe chmary planet, gwiazd, nawet Galaktyk rodzą się i umierają w milczeniu.Każde stawanie się ich, każdy akt w nich zachodzący jest zarazem spontanicznością i na pewno Ciszą i nie jest to objaw lenistwa czy bierności ze strony tych bytów.Najmniejszy asteroid czy nawet zwykły, pojedynczy atom, gdy tylko uzyska należytą prędkość, będzie niestrudzenie, z wytrwałością godną Syzyfa krążyć wokół swojej planety, a wraz z nią dookoła swojej gwiazdy, i to również jest wielkim, odwiecznym spokojem ( z tej prostej przyczyny, że nie ma przecież nikogo, kto mógłby tego słuchać).A jednak, jakby chcąc walczyć z tym nienaruszalnym porządkiem, przecinał przestrzeń Galaktyki mikroskopijny w tym ogromie gwiazdolot.Notos pojął, że powraca mu świadomość.A więc nareszcie koniec nieistnienia! Myśl, to nieuchwytne tchnienie powracającego życia, rozjaśniała coraz bardziej jego nieczynną dotąd sieć neuronów.Swoją drogą to śmieszne, dlaczego nadano mu tam daleko dziwne i starożytne imię boga wiatru.Zresztą czyż to nie wszystko jedno, cztery tysiące lat w tę czy w tamtą stronę.Przecież on sam jest właśnie wiatrem, wiatrem, który przybył aż tutaj, w okolice y Draco, gnany z dalekiej Ziemi chęcią poznania Niewiadomego.Pierwsze odczucie – rytm pulsującej krwi.Notos czuł wyraźnie jej błogosławione ciepło usuwające resztę pustki z jego umysłu.Jednocześnie – w miarę zbliżania się do prawidłowej temperatury ciała – myśl z wybujałej i niespokojnej stawała się w nim coraz bardziej ścisła i rzeczowa.W pewnej chwili poczuł jakiś niepokój i zdał sobie sprawę, że wcale nie spostrzega otaczającej go rzeczywistości.„Brak oświetlenia – pomyślał szybko, lecz zaraz inny fakt poraził mu umysł: – Przecież ja wcale nie oddycham.”Jednak było to tylko złudzenie, oddychał, i to coraz głębiej.Automat zwiększył dawkę w odpowiedzi na zapotrzebowanie.Z wyraźnym zadowoleniem Notos wsłuchiwał się w lekki szum powietrza wpadającego do komory anabiotycznej.– Maks! – zawołał z wyraźnym trudem.– Maks! Zgłoś się natychmiast!Światło przyszło do niego równie nieoczekiwanie, jak zawsze drażniący go głos Maksa.– Tu Maks 3BK, czekam na rozkazy!Pomimo migotliwego obrazu Notos natychmiast rozpoznał na ekranie Centralną Kabinę Dowodzenia.Cała lewa strona kabiny promieniowała gamą barw i świateł.To był właśnie Maks, główny uniwersalny bioautomat astrolotu, koordynujący i dowodzący działaniem reszty automatów.– Tu Maks, czekam na rozkazy!– Meldunek dla dowódcy.– Proces dehibernacji ciała białkowego w pojemniku A-2 zaszedł w 99,999%.Temperatura 21,82°C.Tlen – norma.Dowódca proszony jest o zaprogramowanie dalszego lotu według własnego uznania, w celu odbycia zwiadów na najbliższych planetach.Odległość od y Draco około 521 000 000 km.– Wszystko w porządku, tylko najpierw wypuść mnie z tej lodówki.Mam ochotę pospacerować po kabinie.– Nie kojarzę! – wyrzucił z siebie szybko Maks, po czym zamilkł.– To rozkaz, Maks! Słyszysz! – zawołał niecierpliwie Notos.– Reanimacja zakończona.Proszę przystąpić do sprawowania swoich obowiązków.Za chwilę nastąpi włączenie sieci receptorów astronauty w obwód Kalkulatora.– Co ty bredzisz, Maks? Mnie włączyć w obwód Kalkulatora? Ja muszę natychmiast podejść do pulpitu.I dlaczego nie czuję rąk i nóg?!– Po zastosowaniu kalkulacji 3470 CZ kończyny okazały się zbyteczne.– Jak to: zbyteczne?! – Notos znieruchomiał ogarnięty trwogą.Dziwne, że nie poczuł teraz częstego w takich wypadkach ścisku żołądka.Tylko wargi drżały mu lekko i nie mógł tego w żaden sposób opanować.– Mów natychmiast, co ze mną zrobiłeś? – ryknął przerażony wszystkim, co usłyszał.– Kończyny zostały usunięte, gdyż w pełni udowodniłem ich nieprzydatność w obecnych warunkach.Badania układu planetarnego y Draco odbywać się będą przecież wyłącznie przy pomocy automatów.Kończyny stanowiły tylko zbędne obciążenie dla układu odżywczego i niepotrzebnie zużywały sztuczną krew w dużych ilościach.To samo dotyczy większej części układu pokarmowego, wydalniczego i gruczołów.Syntetyczna krew jest teraz zewnętrznie o wiele pełniej oczyszczana i zaopatrywana w tlen, substancje odżywcze oraz.– Dosyć! Dosyć! Jak mogłeś, nie miałeś prawa! – krzyczał Notos.– Mylisz się, miałem prawo, gdyż działałem dla twojego dobra.Po 180 latach operacji myślowych byłem już zdolny ciebie udoskonalić, odciążyć twój mózg od zbędnego, hamującego balastu i uczynić z ciebie wysoce sprawnego dowódcę gwiazdolotu.– To niemożliwe, to jakiś upiorny sen.– Notos już tylko bezsilnie bełkotał.Twarz, jedyne miejsce, gdzie mógł jeszcze coś czuć, paliła go niemiłosiernie.– Musiałem to zrobić, byś po powrocie nie wstydził się przed przyszłymi pokoleniami swej tępoty umysłowej.Tam, na Ziemi, gdzie czas odliczył już następne tysiąclecie, człowiek na pewno bardzo się zmienił.Ja zastąpiłem tylko ewolucję.– Lustro! Natychmiast lustro, muszę to zobaczyć! Słyszysz, Maks! Rozkazuję!Wielki ekran – tkwiący przez cały czas przed oczami Notosa – zaczął jaśnieć i błyszczeć coraz bardziej.Przeistaczał się powoli w olbrzymie, paraboliczne zwierciadło.Gdy oczy astronauty wyłowiły wyłaniający się obraz, nastąpił szok [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •