[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jak wyglądało to miejsce?- W dużym domu.- Brandon spogląda na brata, który nieznacznie kiwa głową.- Bardzo dużym.- Z wielgachnym trawnikiem.- Dookoła same drzewa, jak w lesie.- Co to były za drzewa?Kai spogląda na Brandona i wzrusza ramionami.- Chyba sosny?- Tak - przytakuje Brandon, zerkając na matkę.- Takie jak w parku Grand Te ton.- Mieszkaliśmy tam przez dwa miesiące - wyjaśnia Emma.- Pracowałam w restauracji w Jackson.- Tam podawali hamburgery z bizona! - mówi Kai, krzywiąc się z obrzydzeniem.- Ale przypał!- Czy był tam ktoś jeszcze, w tamtym domu? Ktoś do koszenia trawników, sprzątaczka? Czy tylko ten pan, który zabrał was swoim wozem z McDonalda?- Tylko on.Znaczy się, czasami przychodzili inni ludzie, ale nam nie wolno było pokazywać im się na oczy.Musieliśmy siedzieć w dużym pokoju.Tak nam kazał Doc.Doc.Źle mi się kojarzy to słowo.Doktor Mengele.Papa Doc.Baby Doc*.- Ale nie musieliśmy siedzieć cicho czy coś takiego.- Ani nic takiego - poprawia Emma.- Ani nic takiego.Mogliśmy nawet grać na nintendo.- Dlaczego z nikim nie pozwalał wam się spotykać?- Bo tamci mogliby się wygadać, a wtedy mama - rzut oka na Emmę - miałaby kłopoty i więcej byśmy jej nie zobaczyli.- Kiedy zaczepił ich w McDonaldzie, przedstawił się jako mój przyjaciel i powiedział, że muszę wracać na odwyk, a nie mam odwagi sama im o tym powiedzieć - wtrąca Emma.- Powiedział nam, że mama miała nawrót - precyzuje Brandon.- Wyjaśnił chłopcom, że pękłoby mi serce, gdybym musiała się z nimi żegnać - tłumaczy Emma.- Powiedział, że schowałam się w łazience i zostanę tam, dopóki nie odjadą.I że wrócę po nich, kiedy poczuję się lepiej.Ale gdyby ktoś się dowiedział, że są u niego, chociaż nie ma prawa się nimi opiekować, musieliby wrócić do domu dziecka i opieka społeczna już nigdy nie pozwoliłaby im zamieszkać ze mną.- Nigdy więcej - przytakuje Kai z przejęciem.- Tak nam powiedział.-Teraz już mamy swój szyfr, więc wiedzielibyśmy, czy to ktoś od mamy, czy nie - dorzuca Brandon.- Nie mów mu jaki! - ostrzega Kai czym prędzej.Brandon rzuca bratu groźne spojrzenie i odwraca się do mnie z przepraszającym uśmiechem.- Nikomu nie możemy tego zdradzić, bo jakby się ktoś dowiedział, to jeszcze by nas nabrał.- Dobry plan.- Czuję, że moje piętnaście minut dobiega końca.- Więc co robiliście całymi dniami? Graliście na nintendo? Oglądaliście telewizję?- Eeee.Żadnej telewizji.Na nintendo graliśmy, dużo.I w ping-ponga.- I jeszcze w Uno i Yahtzee.- Ale najwięcej ćwiczyliśmy.- Ćwiczyliście? - Spoglądam to na jednego, to na drugiego.- Co to były za ćwiczenia?- Różne - mówi Kai i odliczając na palcach, zaczyna wymieniać je śpiewnie: - Pompki, przysiady, ćwiczenia rozciągające, gimnastyka.- Obaj? - przerywam mu.Do głowy natychmiast przychodzi mi doktor Mengele oraz zwroty takiejak „biopsja mięśni”, „rozwój mięśnia sercowego”, „maksymalna wydolność organizmu”.- Ehe.- Czy robił wam badania.na jakiejś aparaturze czy czymś takim?- Niee.- Ale czasami urządzał nam zawody - mówi Kai.- Prawie zawsze wygrywałem.- Nie zawsze - protestuje Brandon.- Bardzo dużo się gimnastykowaliśmy - ciągnie Kai.- Wie pan, salta i różne takie.- I salta do tyłu.Pokazać panu?- Alex nie ma na to czasu - wtrąca czujnie Emma i zwraca się do mnie: - Zdaje się, że trenowali gimnastykę całymi godzinami, dzień w dzień.Równoważnia, skoki przez konia.Nawet się zastanawiałam, czy Doc nie jest przypadkiem jakimś świrem, który marzy, żeby zostać trenerem kadry olimpijskiej.- No i wspinaliśmy się po linie - dorzuca Kai z ożywieniem.- Pod sam sufit.Tego mieliśmy strasznie dużo.To było bardzo trudne.Po to, żebyśmy byli silniejsi.- Co to były za liny?Bracia spoglądają na siebie i wzruszają ramionami.- Zwyczajne - odpowiada Kai.- Takie grube, zwisały z sufitu na hakach.- Na tych z węzłami było łatwiej.- No, z tymi gładkimi na początku było ciężko.Pamiętasz, Bran? Udawało nam się wspiąć najwyżej kilka stóp.- Potem szło nam lepiej.- A gdzie.gdzie to robiliście? Tam była sala gimnastyczna, w tym wielkim domu?- No, w piwnicy.To był gigantyczny pokój, bardzo wielki.Z przejęciem kiwają głowami.- No, jak stadion Jankesów.- Jak wysoko wisiały te liny? Spoglądają jeden na drugiego.- Bardzo wysoko.- Tak jak ten sufit czy.- W mieszkaniu Emmy do sufitu jest mniej więcej osiem stóp.- Nie - protestuje Brandon.- O wiele wyżej.naprawdę wysoko.- Uhm.A czy ten pan.czy on wam coś.robił?- Na przykład co?Nie bardzo wiem, jak to ująć, lecz Emma przychodzi mi z pomocą.- Nie - mówi.- Nic z tych rzeczy.- Z jakich rzeczy? - docieka Kai.Matka waha się.- Mówiliście, że nie zrobił wam krzywdy.Brandon kręci głową.- Nic złego nam nie zrobił.On nas lubił.- Lubił was? Czyli że.odnosił się do was.przyjaźnie? - pytam.Emma strzela oczami w moją stronę, ale nie interweniuje.Chłopcy kręcą głowami; są już znudzeni, zaczynają się wiercić.- Nie - odpowiada Kai.- On był.no.- Szuka wzrokiem pomocy u brata, lecz Brandon tylko wzrusza ramio nami.Wygląda na to, że żaden z nich nie potrafi opisać za chowania porywacza.W końcu Kai wyjaśnia: - Był taki.no.po prostu normalny.Prawie cały czas zostawiał nas samych, chyba że trenowaliśmy.- Wobec tego dlaczego przestaliście mu ufać? - pytam.- Tam, przed centrum handlowym.Dlaczego postanowiliście zadzwonić do przyjaciółki mamy?- Bo ja wiem? - Kai marszczy brwi.- Bo on.no nie wiem.- Kręci głową.- Kai kieruje się intuicją i jest ostrożny - wtrąca Emma ze słabym uśmiechem.- A Brandon to optymista.- Co to znaczy, mamo? - pyta Brandon.- To znaczy, skarbie, że zawsze wierzysz, że wszystko będzie dobrze.- A czy.tuicja też jest dobra? - chce wiedzieć Kai.- Intuicja.Tak, mój mały bohaterze, to znaczy, że jesteś bystry i czujny, ale nie kierujesz się tym, co ci ktoś mówi, tylko tym, co do niego czujesz.- Sandling odwraca się do mnie.- Dużo czasu spędzili w domach dziecka, a cały ten system to kupa gówna.Nie sprzyja budowaniu zaufania.- Wzrusza ramionami.- Brandon należy do wyjątków.- Oooooo! - cieszy się Brandon [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •