[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Constance przygryzła wargę, patrząc, jak Viola siada obok lady Trent.Abigail nadal się uśmiechała.Zanim księżna przyszła na herbatę, wybiła szósta i do salonu zaczęli się schodzić również mężczyźni.Constance usłyszała głos narzeczonego; Philip roześmiał się z czegoś, co powiedział książę, a co najwyraźniej tylko on uznał za śmieszne.Na dźwięk znajomego głosu Constance poczuła, że serce jej zamiera.To był jej przyszły mąż, ten pusty śmiech, nijaki głos.Rozum się z tym pogodził, ale uczucia gwałtownie się burzyły przeciwko tej myśli.To dziwne, ale zdawało jej się, że teraz zna go jeszcze mniej niż wtedy, gdy tańczyli w Cowes.Dawniej, gdy widziała, jak konno przejeżdża drogą, wyobrażała sobie jego charakter, próbowała z wyglądu odgadnąć osobowość.Dlatego poczuła, że jest jej bliski, choć w rzeczywistości bliska była tylko jej własna wizja Philipa.Z Josephem było zupełnie inaczej.Poznawała go stopniowo, jakby zdzierała skórkę po skórce z cebuli, a każda warstwa ujawniała więcej siły charakteru.Nad Lucyferem zapanował samą siłą woli i dzięki temu ją uratował.Podobnie osiągałinne cele.Siłą wewnętrzną i wolą.- Panno Lloyd? Lady Collins zadała pani pytanie.Zdaje się, że była pani gdzieś bardzo daleko od nas.- Lady Trent uśmiechnęła się do Constance.- Przepraszam.Czy mogłaby pani powtórzyć pytanie, lady Collins?- Och, to nie było nic ważnego.Pytałam, czy pani i lord Hastings ustaliliście już datę ślubu?- Ślubu? Tak.To znaczy ustalonej daty jeszcze nie ma.Księżna chciała poczekać z tym do naszego powrotu z Sandringham.Viola znieruchomiała.Wprawdzie udawała, że zainteresowała ją trójwymiarowa podobizna Koloseum w Rzymie, ale przysłuchiwała się tej wymianie zdań z wielką uwagą.- Wnoszę, że do tego ślubu jest bliżej niż dalej.- Lady Trent promieniała.-Ach, narzeczeństwo.Coś wspaniałego, czyż nie?99Constance znów uśmiechnęła się w odpowiedzi, ale wcale nie czuła, by narzeczeństwo było czymś wspaniałym.W drodze na kolację księciu towarzyszyła do jadalni Abigail Merrymeade.Przyjęła ten zaszczyt z wystudiowaną elegancją, tylko niezwykły blask w jej oczach świadczył, że wybór ją zaskoczył i bardzo jej pochlebił.Księżna, która uprzejmie słuchała opisów zabijania zwierząt na polowaniu, weszła do jadalni z dżentelmenem, który akurat był po jej lewej ręce.Los padł na Philipa.Constance przez chwilę stała sama, zaraz jednak u jej boku pojawił się Joseph.- Można? - Podał jej ramię.- Naturalnie.Ale mamy mnóstwo czasu.Muszą wejść wszyscy dostojni goście, a ponieważ jesteśmy tylko panną Lloyd i panem Smithem, możemy spokojnie zrobić tymczasem coś pożytecznego.- Ma pani rację.Może napiszemy powieść?- No, czas na to mamy.Ale może zdecydujemy się na coś bardziej pożytecznego.Na przykład spróbujemy wynaleźć lekarstwo na przeziębienie.- Albo odkryjemy, dlaczego ludzie toczą wojny.- Albo znajdziemy sposób na to, żeby politycy stali się nieprzekupni.- I żeby ryba sprzed tygodnia pachniała jak słodycze.- Joseph roześmiał się.Przez cały czas Constance wyraźnie czuła ciepło jego ciała, dotyk ramienia.Joseph zerknął na nią i chciał coś powiedzieć, ale zamknął usta.- Josephie - szepnęła.Jego wzrok nabrał niezwykłej ostrości.Zdawało się, że nie zatrzymuje się na rysach twarzy, lecz przenika głębiej, aż do duszy.Przystanęli, Joseph odrzucił głowę do tyłu, jakby chciał przegnać niepożądane myśli.- Nasza kolej - rzekł całkiem zmienionym tonem, ochryple.Patrzył prosto przed siebie.Posadzono ich na sąsiednich miejscach, chociaż potem Constance nie miała innego wyjścia, jak wdać się w długą wymianę zdań z lordem Trentem na temat przepiórczych jaj w galarecie i krojenia ich w taki sposób, żeby nie przypominały gniewnie spoglądających oczu.W połowie jedzenia ryby uświadomiła sobie, że coś leży pod jej talerzem.Okazało się, że to karteczka.Najpierw Constance myślała, że do spodu talerza przylepił się kawałek starego jadłospisu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •