[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cały dzień przez pola i lasy.Najciekawszy jest naczdyw, uśmiech, przekleństwa, krótkie okrzyki, chrząkania; zżyma się, denerwuje, pasjonuje się, odpowiedzialny za wszystko, gdyby on tam był, to by się udało.Co zapamiętałem? Nocna jazda, jazgot bab w Poradach, kiedy zaczęto (tu przestałem pisać, o 100 kroków wybuchły dwie bomby zrzucone z aeroplanu.Jesteśmy na skraju lasu, na zachód od stacji Majdany) rabować im bieliznę; nasze natarcie, coś tam mglistego, nie budzącego prawie lęku, z oddali tyraliery, konni jeżdżą po łące, z daleka wszystko to wydaje się pozbawione sensu, wszystko to nie jest straszne.Gdy podeszliśmy do samego miasteczka, zrobiło się gorąco, nadeszła chwila natarcia, chwila, kiedy zdobywa się miasto; burzliwy, gorączkowy, narastający, rozpaczliwy i beznadziejny stukot cekaemów, nieustanne wybuchy, a ponad tym wszystkim wysoko — cisza i nic nie widać.Praca sztabu Apanasenki — co godzina idzie raport do komandarma; stara się.Zziębnięci, wyczerpani przyjeżdżamy do Niwicy.Ciepła kuchnia, szkoła.Czarująca żona nauczyciela, nacjonalistka, jest w niej jakaś wewnętrzna radość, gotując herbatę wypytuje nas, broni swojej mowy, wasza mowa harna i nasza też, a w oczach ciągle śmiech.I to w Galicji, jak dobrze, dawno już czegoś takiego nie widziałem.Śpię w klasie, na słomie, obok Winokurowa.Mam katar.(.)15.8.20Piękna kaplica w budowie.Chwila przed wkroczeniem do Komarowa; już po strzelaninie — pędzę konno, całkiem sam — teraz spokój, dzień upalny, pogoda, dziwaczna cisza, ćmienie w duszy, nikt mi zresztą nie wadzi, pola, lasy, okolica falista, steczki wśród trawy.Plac przed kościołem.Nadjeżdża Woroszyłow z Budionnym.Woroszyłow wszystkich beszta, jakby prał po pysku, gdzie wasza energia, w końcu aż bluzga, człek wybuchowy.Że wojsko w rozsypce.Sadzi susami i krzyczy.Budionny milczy, uśmiecha się, bardzo białe zęby.Apanasenko sumituje się, toć damy sobie radę, a wszystko — wrzeszczy — dlatego, że przeciwnika nie widać, straciliśmy kontakt, gdzie ta decydująca operacja?Więc Apanasenko nic nie wart?Straszne pogłoski.Jadę do miasteczka.Zgroza, niewymowna rozpacz.Wczoraj byli tu Kozacy esauła Jakowlewa[22].Urządzili pogrom.Rodzina Dawida Zyka.W mieszkaniu leży starzec o wyglądzie proroka, nagi, chrypiący astmatycznie, starucha z rozpłatanym gardłem, dziecko z odrąbanymi palcami, niektórzy jeszcze dyszą, słodkawy i mdlący odór krwi, wszystko splądrowane, chaos, matka nad zarżniętym synem, zgięta w kabłąk staruszka, cztery trupy w szopie, krew pod czarną brodą, pławią się w krwi.Żydzi na placu; jeden, który zniósł tortury i uszedł z życiem, chce mi wszystko pokazać, zastępuje go inny, jakiś dryblas.Rabin ukrył się, po jego domu też buszowali, aż do wieczora nie wychylał się z dziury.Piętnaścioro zabitych: 70-letni Icek Galer, Dawid Zyk — 45-letni szames, jego żona i 15-letnia córka, Dawid Trost, rzezak, jego żona.Ładna, nasamprzód ją zgwałcili.Jasny księżyc, po tamtej stronie muru ci ludzie dalej żyją.Jęki zza ściany.Wynoszą zwłoki; mieszkańcy w ciągłym strachu, panika.Co najbardziej uderza — to obojętność naszych, obdzierają trupy, gdziekolwiek przyjdą.Ta sama nienawiść, ci sami Kozacy, ta sama srogość, a, prawda, wojska są przecież różne — ale to brednie.Życie tych miasteczek.Nie ma dla nich ratunku.Wszystko idzie w ruinę — Polacy też nie dali im spokoju.Dziewczęta i kobiety ledwie powłóczą nogami.Wieczorem — gadatliwy Żyd z bródką; miał sklepik, jego córka wyskoczyła z piętra przed napastującym ją Kozakiem, połamała obie ręce.Takich wypadków było wiele.Jak tu wrzało życie, jakie było uładzone.Los żydostwa.Wieczorem jemy coś razem.Później herbata, siedzę i słucham, co mówi Żyd z bródką; pyta melancholijnie, czy handel będzie jeszcze dozwolony.Noc ciężka, niespokojna.18.8.20Nie miałem czasu na pisanie.Ruszyliśmy w drogę.Od 13.8 wciąż w ruchu, bezkresne drogi, proporczyk szwadronu, konie Apanasenki, bitwy, folwarki, trupy.Czołowe natarcie na Toporów, Kolesnikow szarżuje, błota, jestem na punkcie obserwacyjnym, pod wieczór huraganowy ogień dwóch baterii.Polska piechota siedzi w okopach, nasi prą naprzód, wracają, koniuchy prowadzą rannych; Kozacy nie lubią nacierać z czoła, przeklęte okopy kurzą się dymem.To było 13.Dnia 14 dywizja posuwa się w stronę Buska, powinna dotrzeć tam za wszelką cenę, wieczorem jesteśmy o 10 wiorst.Tu ma się odbyć główna operacja: przeprawa przez Bug.Jednocześnie szukają brodu.Czeska farma pod Adamami, śniadanie w budynku gospodarczym, kartofle z mlekiem.Suchorukow, który umie współżyć z każdym reżymem (nieczytelne), basuje mu Susłow i rozmaite Lowki.Zapamiętać najważniejsze — ciemne lasy, tabory w lasach, świece nad siostrami, łomot, tempo przemarszu.Stoimy na skraju lasu, konie żują, bohaterem dnia jest aeroplan, naloty nasilają się coraz bardziej, atak aeroplanów, kursują bez ustanku po 5, 6 sztuk, bomby o 100 kroków, dosiadam popielatego mierzynka, obrzydliwy koń.W lesie.Intryga z siostrą.Apanasenko z punktu zrobił jej chamską propozycję, przespała się z nim, jak mówią, a teraz odzywa się o nim z obrzydzeniem; ale jej się podoba Szeko, ona zaś podoba się wojenkomowi, który maskuje swoje zainteresowanie dla niej, prawiąc, że niby jest bezbronna, że nie ma własnej bryczki, ani opiekunów.Siostra rozpowiada, jak emablował ją Konstanty Karłowicz, zaopatrywał w prowiant, zabraniał pisać do niej, a listy wciąż jej słali.Jakowlew podobał się jej strasznie, naczelnik wydziału rejestracji, jasnowłosy chłopak w czerwonej czapce, prosił o rękę i serce, łkając jak małe dziecię.Była tam jeszcze jakaś historia, ale niczego się o tym nie dowiedziałem.Epopeja z siostrą — najważniejsze, że krążą o niej gadki i że wszyscy nią pomiatają, własny woźnica z nią nie rozmawia; jej buciki, fartuszki; rozdaje wszystkim książkę Augusta Bebla „Kobieta i socjalizm”.O kobietach w Armii Konnej, można napisać tom.Szwadrony szarżują, kurz, tętent, szable w dłoń, bluzgają przekleństwa, a one z zadartymi spódnicami mkną na samym przedzie, zakurzone, cycate, same kurwy, ale towarzyszki, i kurwy dlatego właśnie, że towarzyszki, to najważniejsze, obsługują tym, czym mogą, bohaterki — a jednocześnie pogardzane, poją konie, znoszą siano, reperują uprząż, kradną po kościołach i po domach.Nerwowość Apanasenki, jego zamiłowanie do wyzwisk: czy to jest siła woli?Noc znowu w Niwicy.Śpię gdzieś na słomie, bo mam w głowie pustkę, wszystko na mnie w strzępach, całe ciało boli, STO wiorst w siodle.Nocuję z Winokurowem.Jego stosunek do Iwanowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •