[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byłyśmy przyzwyczajone do pożarów w herbaciarni i wszystkie gejsze wiedziały, co robić w takiej sytuacji.Po paru kolejnych minutach ogień został ugaszony i tylko gęsty gryzący dym wypełniał pomieszczenie.Zdyszana wytarłam pot z czoła i zaczęłam szukać wzrokiem Reeda.Obaj mężczyźni wciąż walczyli, nie zważając najpierw na ogień, a teraz na dym.Poruszali się szybko i sprawnie, jakby nic się nie stało.Zawołałam Reeda, ale mnie chyba nie usłyszał.Bitwa trwała.–Dobrze władasz mieczem, jak na barbarzyńcę – zauważył baron.–Być może jestem barbarzyńcą, ale mam duszę, którą wy, samuraje, dawno straciliście.–Nie potrzebuję duszy, żeby wziąć tę dziewczynę – odparł ze śmiechem baron.–Nigdy jej nie będziesz miał – odparł Reed i zatoczył młynka ciężkim mieczem.– Pomódl się, bo to są twoje ostatnie chwile.–Zaraz zobaczymy.Baron skorzystał z chwili nieuwagi Reeda i mieczem drasnął jego ramię.Jednak gaijin zdołał odskoczyć i nic poważnego mu się nie stało.Krzyknęłam, kiedy wymierzył kolejny cios, ale Reed znowu zrobił unik.Tym razem baron przyczaił się i kucnął.Miałam wrażenie, że jest o połowę niższy.Wiedziałam, że szykuje się do ostatecznego ataku, ale Reed chyba też zdawał sobie z tego sprawę.Baron skoczył na niego niczym drapieżnik.Odpowiedź Reeda była szybka, znacznie szybsza, niż samuraj się spodziewał.Sparował cios, a następnie cofnął się, by uderzyć z większym impetem.W tym momencie baron pojął, że ma niewielkie szanse, by odeprzeć atak cudzoziemca, więc skoczył przez papierowe drzwi wprost na taras.Na dworze było ciemno, toteż widziałam tylko jego cień.Reed ruszył za baronem i znowu usłyszałam szczęk ich mieczy.W nozdrzach miałam zapach kadzidełka i spalenizny.Wiedziałam, że mężczyźni toczą w tej chwili walkę na śmierć i życie.Co gorsza, nie miałam pojęcia, czy Reed da sobie radę.Baron był przecież wyszkolonym samurajem.Chciałam wskoczyć między nich, ale zdawałam sobie sprawę, że nie wolno mi tego zrobić.Wyjrzałam tylko przez rozdarte drzwi, by sprawdzić, co się dzieje.Mężczyźni wciąż walczyli, a ja nagle zdecydowałam, że muszę jakoś Reedowi pomóc.On nie może zginąć.–Kimiko-san!Obróciłam się i zobaczyłam okasan, która wraz z innymi gejszami poruszała się po omacku po pokoju.W środku było zupełnie ciemno.Jedna z gejsz zapaliła lampkę, a potem wypuściła ją z krzykiem na mój widok.I to wprost na futon, którym gasiłyśmy wraz z Mariko ogień.Znowu przede mną roztańczyły się płomienie.–Kathlene-san, twój pas! – usłyszałam pełen przerażenia głos Mariko.Spojrzałam w dół.Końce mojego obi stanęły w ogniu.Zamarłam na chwilę przerażona, a potem jednym ruchem zdarłam z siebie resztki kimona.Bałam się patrzeć na moje dłonie, bojąc się, że są poparzone, ale na szczęście były tylko przybrudzone sadzą.Gejsze znowu zabrały się do gaszenia ognia, a ja trwałam w miejscu niczym nagi posąg.–Kimiko-san! – znowu usłyszałam głos Simouye.Spojrzałam w jej stronę.Okasan trzymała w dłoniach liliowe kimono.Nie mogłam się jednak do niej dostać, bo oddzielała nas ściana ognia.–Rzuć, okasan! - krzyknęłam.Simouye zwinęła kimono, a następnie cisnęła je w moją stronę.W locie rozwinęły się rękawy i przez moment kimono wyglądało niczym odradzający się z ognia feniks.Złapałam je w powietrzu i przycisnęłam do piersi.Znowu obróciłam się w stronę tarasu, chcąc zawołać Reeda, ale bałam się go rozproszyć.W tej chwili nic nie mogłam dla niego zrobić.Włożyłam więc kimono i zawiązałam pas byle jak, po czym ostrożnie przesunęłam się w stronę tarasu.Byłam gotowa poświęcić życie, byle tylko baron nie zabił Reeda.Rozejrzałam się, szukając czegoś, czym mogłabym rzucić – metalowego dzbana albo lampy.Niczego takiego jednak nie dostrzegłam.Nogi zaplątały mi się w długie kimono, a ja wstrzymałam oddech, widząc obu mężczyzn tuż przy krawędzi tarasu.Oddychali ciężko i poruszali się już znacznie wolniej.Trudno było powiedzieć, który z nich ma przewagę.Obaj byli doskonałymi szermierzami.Gdyby baron wygrał, na pewno od razu by mnie zabił, ale było mi wszystko jedno.Postąpiłam krok do przodu, a potem drugi, kiedy baron w końcu mnie zobaczył.Wyszczerzył zęby i uniósł miecz jak do ciosu.Reed również mnie zauważył.–Uciekaj, Kathlene! Szybko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •