[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zbiegła lekko po schodach.Spóźniła się.Zaspała wbrew sobie.- Nie ma sensu spać - oświadczyła mężowi po tym, jak kochali się po raz trzeci, kiedy już zaczynałoświtać.- Powinniśmy wstać i pogalopować po parku, Miles.Myślę, że mielibyśmy go tylko dla siebie.- Też tak sądzę, ale wolałbym zostawić go ptakom do późniejszej pory.Dużo późniejszej.Spij,kochanie.Chwycił nakrycie stopą, podciągnął je jedną ręką i nakrył ją.Abigail leżała na nim, tam, gdzie jąułożył ostatnim razem, z nogami spoczywającymi wygodnie po jego bokach.Nazwała go leniem, odnalazła przytulne zagłębienie między jego ramieniem a szyją, na którymzwykle kładła głowę, odpoczywając, po czym szybko zasnęła.Nie wiedziała, w jaki sposób wydostał się spod niej i z łóżka, nie obudziła się, choć zawsze uważała,że ma lekki sen.Obudziła się na boku, z twarzą na dłoni; pod wzburzoną pościelą leżała naga.Zaczerwieniła się, choć pokój był pusty.Jadalnia także okazała się pusta, jak stwierdziła, kiedy Alistair otworzył przed nią drzwi.Jedzeniestało wciąż na kredensie.- Jego lordowska mość? - zapytała.- W gabinecie, jaśnie pani - oznajmił i ruszył przez korytarz, żeby ją zaprowadzić.Stał przy biurku, przeglądając pocztę.Poczuła się nagle onieśmielona na myśl o poprzedniej nocy, gdyspojrzał na jej nagie ciało i nazwał ją piękną, a ona mu uwierzyła.Kiedy zdradziła przed nim resztęsekretów swojego ciała i poznała męskie sekrety.Kiedy na przemian kochali się i spali aż do świtu.159Gdy odkryła, że jest coś jeszcze poza bólem i podnieceniem, które zawsze kończyło sięrozczarowaniem i dziwnym niedosytem podczas pierwszego tygodnia ich małżeństwa.Kiedy pozbyłasię zahamowań, jakich trzymała się uporczywie przez pierwsze dni.Kiedy oddała całe serce mężowi.Kochała go namiętnie i z pasją, zaskoczona, że można tyle uczucia skupić na jednym mężczyźnie.A jednak, stojąc przy biurku, ubrany jak zwykle nienagannie, przystojny jak zawsze, znowu wydawałsię daleki, nieznany, nie jak mężczyzna, z którym dzieliła godziny namiętności jeszcze niedawno włóżku na górze.Onieśmielał ją.- Spałaś jak niedźwiedź.- Odłożył listy i uśmiechnął się do niej.- Musiałem czytać gazetę przyśniadaniu, mając ją za jedyne towarzystwo.Pospiesznie wsunęła się w ramiona, które do niej wyciągnął, i podniosła usta do pocałunku.- Jak wydostałeś się z łóżka? Nic mnie nie obudziło.- Czuła, jak krew napływa jej do twarzy.- Bardzo powoli - odparł - i przy akompaniamencie twoich pomruków niezadowolenia.Tu jest dośćzaproszeń, żebyśmy byli zajęci codziennie przez czterdzieści osiem godzin, przez całą wiosnę, Abby.Wybór zostawię tobie.Odłóż te, które chciałabyś przyjąć-Och, ale ja chciałabym uczestniczyć wewszystkim.Skądmogę wiedzieć, czy decydując się na jedno wyjście, nie tracimy czegoś w związku z innym?Podniósł kartkę leżącą na szczycie stosu.- Czy masz ochotę na wieczorek literacki u pani Roedean? -zapytał.Skrzywiła się.- Nie, niespecjalnie.Rzucił zaproszenie do kosza obok biurka.160- To się robi w ten sposób - stwierdził z uśmiechem.- Abby, muszę z tobą porozmawiać.Nie ufała wyrazowi jego twarzy.Nie chciała rozmawiać.Chciała być zakochana.I kochana.Poprzedniej nocy nazwał ją piękną -nie pospolitą, ale piękną.Przez parę godzin, dzięki temu, co razemrobili, sprawił, że czuła się piękna.Czuła, że kocha się z nią, bo to mu daje przyjemność, bo chce tego,nie tylko po to, żeby ją zapłodnić.Dzięki niemu uwierzyła, że zaczyna się prawdziwe małżeństwo,miłosne oddanie, a nie tylko ciąża, tak żeby można ją było zabrać do Severn Park latem i tam zostawić.Nie chciała rozmawiać.- Nie chcę rozmawiać - powiedziała cicho.- Co? - Uśmiechnął się, kładąc jej dłoń na czole.- Nie chcesz rozmawiać? Musisz być chora.Milczała.Znała go na tyle, by wiedzieć, że mimo lekkiego tonu i żartów, miał jej do powiedzenia cośpoważnego.Chciał ją odesłać wcześniej do Severn Park? Zeszła noc była zakończeniem, pożegnaniem, a nie początkiem? W swojej naiwności źle go zrozumiała.Ujął ją za ręce.- Abby.Nie chcę, żebyś źle zrozumiała moje słowa.Nie chcę być tyranem, dyktując ci, co masz robić,dokąd chodzić i z kim się spotykać.Jesteś dorosłą kobietą, która w życiu dźwigała na swoichramionach ogromne brzemię odpowiedzialności.Czuję się jednak w obowiązku chronić cię przedpewnymi ludźmi i niebezpieczeństwami, z których możesz nie zdawać sobie sprawy.Wie o Rachel, pomyślała.- Wspomniano przy mnie, że odwiedziłaś przedwczoraj panią Harper.- Tak.To prawda.- Mówiłem ci na balu u lady Trevor, że nie jest to, być może, osoba, z którą warto podtrzymywaćznajomość.- Tak.Mówiłeś.- A jednak odwiedziłaś ją, Abby?161- Tak.Zajrzał jej w oczy.- Powiesz mi dlaczego?To byłoby łatwe.W istocie, nieuniknione.Wyznałaby mu wszystko, a on poradziłby jej, co zrobić,żeby przyjąć opiekę nad Beą i Clarą.Zrzuciłaby wielki ciężar z piersi.A on poszedłby z nią popołudniu do Rachel.Ale wtedy dowiedziałby się.Dowiedziałby się, z kim kochał się w minioną noc, kogo nazwał piękną.Dowiedziałby się, na kogo wydała pięć spośród sześciu tysięcy funtów, które dostała do dyspozycji.Chciała, żeby ją kochał, podziwiał, szanował.- Po prostu myślałam, że zachowam się uprzejmie - powiedziała - gdyż poznałam ją u lady Trevor.- Nie zrobiłaś tego mnie na przekór? - Zmarszczył brwi.- Nie.- Pokręciła głową.- To nie było tak, jak z pójściem do fryzjera? - Uśmiechnął się.- Nie.- Myślałem, że to, być może, ma jakiś związek z twoim bratem.Sądziłem, że mogłaś usłyszeć, że ontam grywa, i chciałaś prosić panią Harper, żeby nie pozwoliła mu stawiać za dużo.- Tak-odparła, ożywiając się.- Właśnie tak, Miles.Nie miałam ochoty ci mówić.Ale sam siędomyśliłeś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •