Berry Steve Bursztynowa komnata(1)

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Unika� otwartych prze-strzeni, stara� si� kry� pod koronami drzew, podchodz�c le�-nymi duktami jak najbli�ej zamku, by na samym ko�cu prze-mkn�� przez nikogo niedostrze�onyWieczór by� suchy i ch�odny, noc z pewno�ci� zapowia-da�a si� bardzo zimna.Zachodz�ce s�o�ce pochyli�o si� nadzachodnim niebem, jego promienie przebija�y przez wiosenneli�cie i prawie nie dawa�y ciep�a.Nad g�ow� Knolla �wierka�ywróble.Pomy�la� o pobycie we W�oszech sprzed dwóch ty-godni: tam równie� przemierza� las w kierunku zamku, wy-konuj�c inn� misj�.Jego wyprawa zako�czy�a si� �mierci�dwojga ludzi.Zastanawia� si�, czy tej nocy jego pobyt tutajprzyniesie �miertelne �niwo.Szlak wiód� teraz stromo pod gór�; skarpa dochodzi�a dopodnó�a zamkowych murów.Przez ca�e popo�udnie czeka�cierpliwie w bukowym zagajniku oddalonym o jaki� kilometrna po�udnie.Widzia�, jak wczesnym rankiem przyjecha�ydwa policyjne radiowozy i po nied�ugim czasie odjecha�y.Zastanawia� si�, jaki interes mog�a mie� do Loringa czeskapolicja.Po po�udniu przez g�ówn� bram� wjecha� landroveri pozosta�.By� mo�e samochód przywióz� go�ci.Obowi�zkigospodarzy mog� odci�gn�� uwag� Loringa i Suzanne i wtedyjego wizyta pozosta�aby niezauwa�ona, na co liczy� równie�w przypadku w�oskiej prostytutki, która go�ci�a wówczas uPi�tro Caproniego.Dot�d nie wiedzia�, czy Danzer przeby-wa�a w posiad�o�ci, gdy� jej porsche nie wyje�d�a�o ani niewje�d�a�o tego dnia; przypuszcza� jednak, �e tam by�a.Gdzie� indziej mog�a by�?Zatrzyma� si� o trzydzie�ci metrów przed zachodnim wej-�ciem.Brama znajdowa�a si� na dole pot�nej okr�g�ej baszty.Kamienna �ciana wyrasta�a w gór� na dwadzie�cia metrów,niemal zupe�nie g�adka; by�o w niej tylko kilka szczelin dla�uczników.Przypory odchodzi�y od murów ukosem; by�oto rozwi�zanie wymy�lone w pó�nym �redniowieczu, po-445zwalaj�ce na wzmocnienie konstrukcji.Przy okazji umo�li-wia�o zrzucanie g�azów i pocisków z góry na oblegaj�cychtwierdz� przeciwników.Rozbawi�a go my�l o nieprzydatno-�ci tego rozwi�zania w czasach wspó�czesnych.Tak wiele si�zmieni�o przez czterysta lat.Przyjrza� si� si�gaj�cym do nieba blankom grubych murówNa wy�szych pi�trach znajdowa�y si� prostok�tne okna z �e-laznymi kratami.Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e w czasach �red-niowiecza baszta mia�a chroni� tylne wej�cie do zamku.Alewysoko�� i rozmiary budowli kaza�y si� domy�la�, �e po��-czona by�a ze skrzyd�ami zamku, których dachy znajdowa�ysi� na ró�nej wysoko�ci.Zna� to przej�cie z poprzednichklubowych spotka�.By�o u�ywane g�ównie przez zamkow�s�u�b�; na zewn�trz murów wybrukowano podjazd, �eby sa-mochody mog�y zawróci�.Musia� przedosta� si� do �rodka szybko i niepostrze�e-nie.Przygl�da� si� ci�kiej drewnianej bramie wzmocnio-nej sztabami z poczernia�ego �elaza.Niemal na pewno by�azamkni�ta, ale nie widzia� instalacji alarmowej.Wiedzia�,�e Loring, podobnie zreszt� jak Fellner, nie przywi�zywa�wagi do zabezpiecze�.Rozleg�o�� zamkowych zabudowa�oraz lokalizacja by�y skuteczniejsze ni� ka�dy system alar-mowy.Oprócz cz�onków klubu oraz akwizytorów nikt taknaprawd� nie wiedzia�, co mog�o si� kry� w tych murachi posiad�o�ci.Wyjrza� z g�stych zaro�li i dostrzeg� ciemn� szczelin�w bramie.Podbieg� szybko: wrota rzeczywi�cie by�y uchy:lone.Przecisn�� si� i wszed� na szeroki kru�ganek zwie�-czony beczkowym sklepieniem.Trzysta lat temu przez tewrota wci�gano armaty za zamkowe mury lub salwowano si�ucieczk�.Teraz wje�d�a�y t�dy samochody, o czym �wiad-czy�y �lady bie�ników opon.Ciemny kru�ganek skr�ca� dwu-krotnie.Najpierw w lewo, potem w prawo.Wiedzia�, �e by�oto celowe rozwi�zanie, maj�ce zdezorientowa� napastników.Dwie spuszczane kraty, jedna w po�owie podej�cia, druga tu�446przy jego ko�cu, s�u�y�y do rozdzielenia oddzia�ów szturmu-j�cych zamek.Jednym z obowi�zków osoby goszcz�cej klubowiczówpodczas comiesi�cznych spotka� by�o zapewnienie noclegutym, którzy sobie tego �yczyli, oraz ich akwizytorom.W po-siad�o�ci Loringa pokoi sypialnych by�o znacznie wi�cej ni�potrzebowano [ Pobierz całość w formacie PDF ]

Search

Podstrony