[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na Jowisza, to ustawi sprawy raz na zawsze!Ta banda hipokrytów, kamienująca homoseksualistę! A więc nie tylko Oscara, w ogóle mniejsza o Oscara, nie o niego teraz chodzi: kamienująca jego, lorda Douglasa! Tyle że lord Douglas może odpowiedzieć - i odpowie.Gorszycie się? Potępiacie to, obłudnicy, kretyni? Więc posłuchajcie!Wszystkie prześladowania, wszystkie świństwa, które zdołacie jeszcze wymyślić, tak samo nie zabiją tego instynktu, każącego mężczyźnie kochać innego mężczyznę, jak nie zabiły wiary w chrześcijańskich męczennikach.Prześladujecie nas od tysiącleci! I co? Nic.Ale żeby wyciągnąć wnioski z tej klęski, trzeba odrobiny inteligencji - której wy nie macie.W swojej tępocie nadal wierzycie święcie, że to, co my robimy, jest gorsze od tego, co robicie wy.A niby dlaczego gorsze? Czy dlatego, że nie może sprowadzić na świat dzieci? Biednych, zhańbionych, cierpiących bez żadnej winy bękartów? I że nie może się łączyć z cudzołóstwem, kolejną krzywdą niewinnych? Zresztą dobrze, przyjmijmy za pewnik to oczywiste łgarstwo, że nigdy nie kopulujecie bez ślubu, wy, bando hipokrytów, że nie zdarza wam się płodzenie bez błogosławieństwa niebios, że nie dopuściliście przenigdy nawet myśli o zdradzie: i tak dowiodę wam, że jesteście gorsi od nas.Od nas, którymi gardzicie.Od nas, pedałów.Wystarczy porównać tych dwóch, z których jeden, przy wtórze waszych oklasków, wpakował za kraty drugiego.Mój ojciec wpakował za kraty Oscara Wilde’a, mojego kochanka.Mój ojciec, niezłomny heteroseksualista, wpakował za kraty pedała, deprawującego jego syneczka.Więc porównajcie ich, proszę: porównajcie ich obu!Ojciec przez dwanaście lat zadręczał moją matkę, złamał jej serce, zrujnował zdrowie, odebrał jej wszelką radość, potem się z nią rozwiódł.I co? Czy dał jej chociaż spokój? Skądże! Ten heteroseksualny drań, ten sadysta potrzebował ofiary.Nie przestał jej prześladować.Robił wszystko, co łajdak może wymyślić.Co kilka dni - tak, co kilka dni, latami! - dostawała listy pełne zniewag.Potrafił z wrzaskiem dobijać się do drzwi jej domu, gdy ona, zamknięta, konała ze strachu.Ograbił ją, okradł, zabrał jej każdego pensa, którego zdołał zabrać.Tylko prawo uratowało ją i dzieci od śmierci głodowej - prawo, i tak okrutne dla rozwiedzionych kobiet.A cóż robił, jak żył ten zacny, heteroseksualny obywatel? Szlajał się z dziwkami, z nimi tracił pieniądze, których odmawiał własnym dzieciom - o, dzieciom nie dał żadnego wsparcia, dzieci najchętniej widziałby na marach! A potem ożenił się z siedemnastolatka i porzucił ją nazajutrz.I jeszcze wygłaszał odczyty, wynoszące pod niebiosa „wolną miłość” - ładna mi wolna miłość, po prostu poligamia i krzywda bezbronnych, krzywda dzieci, to przecież opatrzono tą wzniosłą nazwą! Z takiego właśnie człowieka, z takiej kanalii zrobiono bohatera, bo zaatakował homoseksualizm.Na Jowisza! Czy nigdy nie zrozumiecie, przeklęta hołoto, czym naprawdę jest homoseksualizm?Rodzajem życia seksualnego, który najmniej krzywdzi innych.Właśnie tym!Napisał to wszystko - a motłoch wzruszył ramionami i zarechotał.Bo nieważne, co się pisze.Ważne, kto pisze.To napisał tchórz, łajdak i żigolak.Człowiek, krzywdzący innych wcale nie mniej niż jego pomylony tatuś - tyle że odrzucający z góry poczucie winy, niedostępny poczuciu winy, przypinający sobie do głowy aureolę świętości.Morały lorda Douglasa! Lord Douglas w szacie moralisty! Ekstrawagancja godna śmiechu albo splunięcia.Więc śmiali się albo spluwali; za bardzo nim gardzili, żeby go wysłuchać; niczego nie zrozumieli!Dół wykopany w ziemi.I trumna wpadająca w ten dół, trumna opuszczana wolno na linach, dosięgająca dna.Teraz jeszcze niegaszone wapno i koniec.Śladu po nim nie zostanie.Po biednym, żałosnym Oscarze.Rozwieje się w niepamięci.Rozpłynie się w nicości.Ta fala, którą było jego życie, już się spłaszczyła, wygładziła; na powierzchni wody pozostała tylko drobna zmarszczka.Za chwilę i jej nie będzie.Za chwilę wszyscy o niej zapomną - na wieki.Lord Douglas przystanął nad tym dołem, nad tą ostatnią zmarszczką zakłócającą gładkość oceanu przed nadejściem kolejnej fali.Przystanął w bezpiecznej odległości od tamtych dwóch [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •