[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dopiero kiedy Kot Wiedźmy wyszczerzyła ostrzegawczo kły, koboldy ruszyły rządkiem w kierunku plebanii, ale nadal sarkały pod nosem.Wolałaby kilka skrzatów, które były stwory porządniejsze i bardziej posłuszne, ale te ostatnimi czasy nie mnożyły się nazbyt ochoczo w Wilżyńskiej Dolinie.Zresztą wszystkie spały teraz spokojnie w popielnikach, pod własną strzechą.Na szczęście koboldy mimo żalów i utyskiwań dość miały obozowania pod gołym niebem, więc zakrzątnęły się żywo wedle gospodarstwa.Kot Wiedźmy przypatrywała się temu uważnie przez chwilę i znów podeszła do łóżka.Obcy wciąż spał na wznak, a jego pierś poruszała się przez sen łagodnym, miarowym rytmem.Nader zachęcająco.Kot Wiedźmy ziewnęła, przeciągnęła się i ostrożnie, bardzo ostrożnie położyła na pierzynie jedną, potem drugą łapkę.Nic się nie stało.Podumała jeszcze chwilkę, usadowiła się na samym środku jego piersi i zaczęła mruczeć.Od dawna miała na to ochotę.* * *To był straszliwy majak.Śniło mu się, że zmora usiadła na jego piersi, wielka i spęczniała od posoki, ściskała za gardło i wysysała oddech.Dusił się pod jej ciężarem, jęczał przez sen, lecz nie potrafił się uwolnić, poruszyć lub sięgnąć po święte oleje.Nie mógł nawet uczynić znaku odpędzającego piekielne widziadła.Męczył się tylko daremnie, póki słońce nie weszło wysoko na niebo.Wówczas ocknął się, a jego spojrzenie padło wprost na wielką ryżą potworę, która rozpierała się na jego piersi.Kolejny wrzask poderwał wrony znad okalającej żalnik krzewiny.Wrzask był zresztą podwójny, bo wyrwana znienacka ze snu Kot Wiedźmy też rozdarła się okrutnie, skoczyła w górę na trzy łokcie i wypadła przez okienną błonę, jakby jej pięć czartów siedziało na ogonie.Tego dnia mieszkańcy Wilżyńskiej Doliny nie pogwarzyli ze swoim plebanem, bo cały dzionek przeleżał krzyżem przed figurą Cion Cerena.Wielce podobało się to białogłowom, najbardziej Kordelii młynarzowej, która już wcześniej swarzyła się z poprzednim plebanem o rozpustne życie i pijaństwo nieprzystojne osobie duchownej.Wprawdzie Kaniuk mamrotał coś nieskładnie o sukkubie, nawiedzającym go nocną porą, grzesznej niemocy oraz dyabelskich znakach i driakwiach, którymi obwieszono izbę.Ale Kordelia od lat tęskniła do duchowej opieki i nie zamierzała łatwo poddać się zwątpieniu.- No i dobra rzecz, że pobożny! - ofuknęła co bardziej płoche z dziewcząt, które podglądały nowego proboszcza, chytrze podsunąwszy sobie ławkę pod witrażowe okno.- Przynajmniej dziewuch nie będzie bałamucić i z chłopami w gospodzie pić.A że z wolna do nowego miejsca przywyka, też nie dziwota.Widać przecie, że człek miastowy, pewnikiem w klasztorze chowany.- Albo na umyśle słaby! - zarechotał Ortyl; sprawy duchowe mu były zgoła obojętne, natomiast prawdziwie nienawidził młynarzowej, która nigdy nie przepuściła okazji, by go zwyzywać od grabieżców, złodziei i morderców.- Słyszeliśta, jak o wiedźmie powiadał? No, chciałbym ja widzieć, jak on pójdzie Babuni Jagódce gadać, że jest niewiasta w rozumie ułomna i jeno z urojenia popo niebie jeździ.- A czas byłby wielki! - odezwała się zjadliwie jedna z niewiast.- Zanadto się ostatnimi czasy rozbisurmaniła, bezwstydnica, zdałoby jej nieco swobody ukrócić a wędzidło w pysk włożyć.Bo do czego to podobne, żeby ona co nockę goła po polu latała, jeszcze się chytrze w młódkę odmieniwszy.A cięgiem z innym chłopem!- Ano gadają ludzie, że się onegdaj z waszym Kowlikiem w stawach rybnych pławiła i w tataraku pospołu okrutnie zbytkowali.- Ortyl uśmiechnął się wrednie.- Może stąd właśnie wasza na Babunię zaciekłość, żeście swego chłopa upilnować nie potrafili.- A żeby cię, ścierwo, nagła zaraza sparła! - rozdarła się kobieta.- Żebyś oparszywiał, kozojebco! Żeby ci się chwost w supeł zawiązał!- Dosyć! - Kordelia nie życzyła sobie wrzasków na świątynnym dziedzińcu i nie zamierzała dopuścić, aby przeszkadzano proboszczowi w nabożnym skupieniu.- Trzeba się było pierwej zastanowić, potem przybłędę pod pierzynę brać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •