[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znów uderzy³o j¹ nieodparte podobieñstwo: jeœli wieœci z pó³nocy by³yprawdziwe, Zwajka równie¿ mia³a brata, którego Suchywilk wypêdzi³ do pirackiejSkwarny.Zaœ sama Zarzyczka po trzykroæ wypowiedzia³a ¿yczenie w naj­œwiêtsz¹noc Krain Wewnêtrznego Morza, usi³uj¹c na swój w³asny sposób przywróciæ œwiatudawno miniony kszta³t.Nie, nie przypuszcza³a, aby jej pragnienie mia³ocokolwiek zmieniæ - dorastaj¹c na dworze Wê¿ymorda, wœród kap³anów wz³owrogich, brunatnych opoñczach, bardzo szybko pozna³a prawid³o ¿yczeñwypowiadanych na darmo i bezowocnie.Nie wierzy³a jednak, aby powrót ¿mijów wiele znaczy³ dla rudow³osej Zwajki.Byæmo¿e, pomyœla³a nieoczekiwa­nie, byæ mo¿e na koniec w³aœnie miêdzy tymprzyjdzie nam wybieraæ.Pomiêdzy opowieœci¹ o Annyonne, wyma­lowan¹ przed latysrebrn¹ farbk¹ przez szalon¹ Thornveiin, i wspomnieniem œpiewu ¿mijowych harf.Nigdy nie s³ysza³a ¿adnej z nich.I najpewniej nie zdo­³a us³yszeæ.Tymczasem nad jej g³ow¹ zdawa³a siê toczyæ gra, któ­rej nie pojmowa³a.Ipocz¹wszy od dnia, kiedy w wie¿y alchemiczek zala³a list brata wywarem zkrwawiennika, owa gra poch³onê³a j¹ i unios³a daleko poprzez KrainyWewnêtrznego Morza.Przypomnia³a sobie ¿a³osny upór, z jakim usi³owa³a zataiæprzed Wê¿ymordem pos³anie KoŸlarza, i s³owa, którymi j¹ po¿egna³: „B¹dŸostro¿na, Zarzyczko, b¹dŸ ostro¿na".Ciekawe, pomyœla³a niespokoj­nie, ciekawe,czy ju¿ wtedy potrafi³ przepowiedzieæ, ¿e oprócz brata spotkam równie¿rudow³os¹ Zwajkê, która doprowadzi mnie do wie¿y boga? Czy przed ni¹ w³aœniemnie ostrzega³, czy te¿ przed zag³ad¹ œwi¹tyni? Czy jesz­cze przed czymœ innym,co uniknê³o nie dostrze¿one?Jednego by³a pewna: Wê¿ymord pos³a³ j¹ na po³udnie, zupe³nie jakby wyrzuca³ wpowietrze soko³a na polowa­nie.Nie wiedzia³a dlaczego.Wê¿ymord, Szarka,KoŸlarz, opatka z Doliny Thornveiin, nawet niebieskooka wiedŸma - ka¿de z nichusi³owa³o popchn¹æ j¹ w jakimœ kierunku.Domyœla³a siê, ¿e nie sz³o jedynie otajemnicê ognia, któ­ry p³on¹³ na wodzie, ani o ¿aden inny z alchemicznychse­kretów.Lecz nie rozumia³a, co jeszcze mog³aby uczyniæ, choæ wszyscy wokó³zdawali siê wiedzieæ.Czasami tylko wspomnienie spotkania z bratem k³u³ojak drobna lodowa igie³ka.Byæ mo¿e w³aœnie dlatego Wê¿ymord pozwoli³ miwyjechaæ z ¯alników, myœla³a.Mo¿e na samym pocz¹tku wyczyta³ w moim umyœle,dlaczego chcê byæ w mieœcie ksiêcia Evorintha w czas najwiêksze­go ze œwi¹tKrain Wewnêtrznego Morza.I uda³, ¿e wierzy w moje k³amstwa, abym na w³asneoczy mog³a siê prze­konaæ, ¿e bracia nie odnajduj¹ sióstr, zaœ potêga ZirdZekruna jest wiêksza, ni¿ ktokolwiek z nas œmia³ przypusz­czaæ.Pozostawa³o jeszcze coœ - cudowne ocalenie ze œwi¹tyni Nur Nemruta i moc, któraw niej rozgorza³a w ogrodach cytadeli.Odsuwa³a od siebie te myœli zprzera¿eniem.A w snach powraca³y do niej obrazy ze zwierciade³ i Sza­lonaPtaszniczka, która nosi³a jej w³asn¹ twarz i zna³a najdalsze wspomnienia.Bardzo trudno by³o w to uwie­rzyæ.Uwierzyæ w cokolwiek i rozstrzygn¹æ.Bokap³ani Zird Zekruna mieli swoje sposoby i wieœæ o jej rewolcie musia³a ju¿dotrzeæ do Uœcie¿y, a najpewniej tak¿e do sie­dziby samego pomorckiego boga.Ten ostatni móg³ nie dbaæ o jej opór, lecz Wê¿ymorda zna³a wystarczaj¹codo­brze, by mieæ pewnoœæ, ¿e prêdzej czy póŸniej upomni siê o jej powrót.Awówczas bêdzie musia³a coœ postanowiæ.Cokolwiek.Tym bardziej radowa³a siê ka¿dym dniem w ciszy opactwa.Nie, nie ba³a siêgniewu Wê¿ymorda.Ba³a siê, ¿e wszystko, co zdarzy³o siê od jej wyjazdu znadCieœnin Wieprzy, zosta³o z góry ukartowane przez Zird Zekruna.Jak dalekosiêga³a pamiêci¹, zawsze pojmowa³a tê jedn¹ rzecz, wa¿niejsz¹ ni¿ wszystkieinne - dotyk szeœciopalczastej rêki Zird Zekruna, który nieodwo³alnierozstrzyg­n¹³ spoœród wszystkich mo¿liwych przysz³oœci.Ból w mar­twiej¹cymkolanie ka¿dego dnia przypomina³ jej, ¿e nie jest pani¹ samej siebie.Bóg Pomortu móg³ ni¹ zaw³adn¹æ tak subtelnie, ¿e nie zdo³a tego spostrzec.Nieby³o na to ¿adnej rady: nie jest w mocy œmiertelnika walczyæ z bogiem równiepotê¿nym jak Zird Zekrun.Dlatego przez ca³e lata nie opiera³a siê wolikap³anów czy rozkazom Wê¿ymorda.Dnie popycha³y j¹ naprzód ku celowi, któregonie zna³a i nie mog³a zmieniæ.Trwa³a w przytajonym, trwo¿nym bezruchu,œwiado­ma, ¿e tylko w ten sposób mo¿e ocaliæ iskierkê samej sie­bie.Biernoœæby³a jej sposobem ucieczki przed wszech­w³adn¹ wol¹ pana Pomortu - skorowszelkie wybory tak czy inaczej pochodzi³y od niego, postanowi³a nie dokony­waæ¿adnych wyborów.Nie mo¿na strzaskaæ czegoœ, czego nie ma, powtarza³a wmilczeniu.Jak d³ugo nie ¿yjê na­prawdê, nie ¿yjê te¿ dla Zird Zekruna.Ale nawet tego nie by³a pewna.Wieczorem, przy wieczerzy, opatka powiedzia³a jej o Œwiêcie Kwiatów.Jakwszyscy w ¯alnikach Zarzyczka s³ysza³a wczeœniej o letnich ceremoniach kuchwale bogi­ni, lecz nie s¹dzi³a, by gdziekolwiek jeszcze oœmielano siêpamiêtaæ o dawnych obyczajach.Mimo wszystko zapro­szenie przeoryszy niezaskoczy³o jej nadmiernie: prawa narzucone przez Wê¿ymorda zdawa³y siê niesiêgaæ mu­rów opactwa.Albo chciano, abym tak w³aœnie myœla³a, poprawi³a siê pochwili [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •