[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czyli mocny człowiek.Czy to właśnie obgadaliście wtedy na korytarzu w szpitalu?- Oczywiście, że nie.- Poprawia włosy.- Martwiliśmy się o ciebie oboje.On do mnie dzwonił, kiedy sam nie mógł przyjść do szpitala.- Czyli codziennie, poza jednym razem.- No więc sam widzisz, jaki jesteś dla nas cenny.- Podrzuca głową.- Powiedziałam mu kiedyś, że chciałabym założyć w mieście jakiś interes, a on na to, że ma pieniądze, które mógłby w to włożyć.To się nazywa kapitał inwestycyjny, wiesz? Po prostu zadziałała symbioza.- Używa angielskiego słowa z pewnym wahaniem.- A ten kurs, co to dokładnie było?- Jest prowadzony przez Wall Street Journal.Można się zapisać na ich stronie internetowej.Może i nie mam głowy do interesów, lecz znam ulicę na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie ma już tutaj miejsca na kolejny bar z dziewczynkami.Znam też dostatecznie Vikorna i wiem, że nie włożyłby pieniędzy w coś, co nie ma gwarancji powodzenia.Postanawiam działać z wyczuciem.- No więc, czego konkretnie ode mnie oczekujesz? - pytam.- Kochanie - entuzjazm w jej głosie - znasz tę branżę równie dobrze jak ja.Chciałabym wywalić ten idiotyczny wystrój, dać trochę koloru, jakieś ciekawe oświetlenie, klimat lekko nostalgiczny, na końcu mała scena.Milknie i posyła mi pełen uwielbienia uśmiech.Z każdą chwilą rozumiem coraz więcej.- Chcesz mieć też piętro, prawda?- Nie sądzisz, że byłoby głupio nie mieć piętra? Kto mnie ruszy przy takiej ochronie?- Pułkownik z Okręgu Szóstego, to chyba oczywiste.- Dziękuję, że się tak o mnie troszczysz, ale mój wspólnik powiedział, że to raczej niemożliwe.- Dlaczego? Ach, już rozumiem.- Przypomniałem sobie, że pułkownik Predi, szef bardzo lukratywnego Okręgu Szóstego, jest właścicielem części kasyna w Okręgu Ósmym, a więc jest zależny od przychylności Vikorna.Nic dziwnego, że Vikornowi udało się pozbawić Anglika koncesji.- Ja tam się nie znam na polityce - mówi Nong.- Zakładam, że obaj pułkownicy po prostu się przyjaźnią.Wchodzi za mną wąskimi schodami na piętro, gdzie okazuje się, że jest jeszcze następne.- Ile pokoi planujesz?- Dziesięć na każdym piętrze.- Dziesięć?- Co, za ciasno?Szacuję długość korytarza, w którym są obecnie tylko trzy pokoje.- Matko, będą się musieli położyć jedno na drugim, zanim jeszcze wejdą do środka.Od ściany do ściany będzie niecałe półtora metra; zmieści się tylko łóżko.- A co jeszcze potrzeba, kochanie? Skoro uważasz, że dziesięć to za dużo, niech będzie dziewięć.- Siedem.Nie podpiszę się pod planem, jeżeli będzie więcej.To i tak daje tylko dwa metry dziesięć wszerz.Muszą mieć się gdzie rozebrać, przecież nie będą tego robić na korytarzu.Od twoich czasów dużo się zmieniło.- Widzę - wzdycha ciężko.- No dobrze, zgadzam się na siedem.Powiem pułkownikowi, że to ty naciskałeś.Pewnie nie będzie zachwycony, bo obcinasz mu zyski o jedną trzecią.Wdrapuję się na trzecie piętro, gdzie zalegają w nieładzie stare materace, plastikowe skrzynki po piwie, aluminiowe kapsle i zapleśniałe książki.Wracamy na dół do baru.Kręcę ze zdumieniem głową.- Co ja właściwie wyprawiam? Mam się podpisać pod planami burdelu? Nienawidzę burdeli.- Wiem, kochany, ale to wciąż jest interes pierwsza klasa.Wolałabym mieć kafejkę internetową albo coś innego, ale to się po prostu nie opłaca.Pomyśl tylko, można mieć lokal pełen farangów, którzy płacą tysiąc bahtów za godzinę z dziewczyną, i zamiast tego klepią w klawiaturę za czterdzieści na godzinę.To bez sensu.- Na to wygląda.Masz już nazwę?- Tu cię zaskoczę.Bar będzie się nazywał The Old Man's Club, Klub Starego Człowieka.- Że jak?- Ty tego nie rozumiesz, kochanie, ale my zbadaliśmy rynek.Wpasujemy się w niszę.Nie będziemy konkurować z tymi szpanerskimi budami za płotem.Niech sobie mają tych między trzydziestką a pięćdziesiątką.Nas interesują emerytury i renty.Przekonasz się.Wytłumaczyłam to pułkownikowi, kiedy ukończyłam mój kurs, zresztą z najlepszymi ocenami w grupie.Przemyślał wszystko i zgodził się ze mną.W ogóle to uważa, że jestem genialna.Podczas tej przemowy cofam się przed Nong w podświadomej reakcji na to, co się dzieje - czy to może być prawda? Ja naprawdę biorę w tym udział? Po chwili znajdujemy się już na ulicy, gdzie jest lepsze światło.Widzę to teraz na jej twarzy, jestem świadkiem przemiany opisywanej czasami w kobiecej literaturze.Nong przez dziesięć lat prowadziła spokojne sielskie życie na wsi, z całą jego nieuniknioną i nieznośną nudą, podczas gdy powoli gromadziła się w niej wielka ambicja, zbiegając się zarazem z początkiem wieku średniego.Teraz na pewno już nic jej nie powstrzyma.Ona pociąga za sznurki, ja jestem marionetką.Wciąż jeszcze świetnie wygląda.Kiedy całuję ją w policzek, już wie, że zwyciężyła.Motocyklową taksówką jadę z Soi Kouboi do hotelu Hilton International, dokąd wezwało mnie FBI.Wjeżdżam windą do jej pokoju na dwudziestym drugim piętrze, gdzie siedzi przy biurku zarzuconym jakimiś metalowymi przedmiotami.Po dłuższej chwili koncentracji uświadamiam sobie, że to wnętrzności pistoletu maszynowego.Lufa i kolba spoczywają spokojnie na jednym z masywnych foteli, przewodnicząc własnemu rozczłonkowaniu.Ona wskazuje mi drugi fotel [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •