[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby któremuœ znich grozi³o przy³apanie z t¹ ksi¹¿eczk¹, móg³by j¹ po prostu wrzuciæ do wody inie zosta³oby po niej œladu.O ile jednak by³o to doskona³e rozwi¹zanie podwzglêdem bezpieczeñstwa, o tyle fatalne z punktu widzenia archiwistów.Podobnopo osiemnastym wieku zosta³ ju¿ tylko jeden egzemplarz ksi¹¿ki.– Jeden? – Na dziewczynie najwyraŸniej zrobi³o to wra¿enie.Rozejrza³a siêdooko³a.– I chcesz powiedzieæ, ¿e jest tutaj?– Watykan skonfiskowa³ j¹ w Holandii, krótko po œmierci Galileusza.Od latsk³adam proœby, ¿eby móc j¹ obejrzeæ.od chwili, gdy uœwiadomi³em sobie, cozawiera.Jakby czytaj¹c w jego myœlach, Vittoria przesz³a do nastêpnego rzêdu rega³Ã³w irównie¿ zaczê³a sprawdzaæ tabliczki, co podwoi³o tempo poszukiwañ.– Dziêki – odezwa³ siê.– Szukaj opisów maj¹cych coœ wspólnego z Galileuszem,nauk¹, naukowcami.Domyœlisz siê, kiedy zobaczysz.– Dobrze, ale nadal mi nie powiedzia³eœ, jak doszed³eœ do tego, ¿e to Diagrammazawiera wskazówki.Ma to coœ wspólnego z liczb¹ powtarzaj¹c¹ siê w listachiluminatów? Z piêæset trzy?Langdon uœmiechn¹³ siê.– Tak.Zabra³o mi to nieco czasu, ale w koñcu zrozumia³em, ¿e piêæset trzy toprosty kod.WyraŸnie wskazuje na Diagramma.Na chwilê wróci³ myœlami do dnia, kiedy niespodziewanie dozna³ tego objawienia.Szesnastego sierpnia.Zaproszono go na œlub syna jednego z kolegów.Uroczystoœæodbywa³a siê na brzegu jeziora.Przy dŸwiêkach dud, nios¹cych siê daleko powodzie, m³oda para nadp³ywa³a przez jezioro na barce ozdobionej girlandami iwieñcami kwiatów.Na kad³ubie ³odzi widnia³a rzymska liczba DCII.Langdon, nieco zaskoczony tak¹ nazw¹, zwróci³ siê do ojca panny m³odej:– Dlaczego szeœæset dwa?– Szeœæset dwa?Wskaza³ na barkê.– DCII to rzymska liczba szeœæset dwa.Mê¿czyzna rozeœmia³ siê.– To nie jest rzymska liczba.To nazwa ³odzi.– DCII?– Tak.Dick i Connie II.Langdon poczu³ siê jak idiota.Dick i Connie to by³y imiona m³odej pary, a ³Ã³dŸnazwano na ich czeœæ.– A co siê sta³o z DCI?– Zatonê³a.Wczoraj, podczas próbnego wodowania.Langdon rozeœmia³ siê.– Przykro mi to s³yszeæ.– Ponownie spojrza³ na barkê.DCII, pomyœla³, jakminiaturowa QEII*[* QEII - (ang.) Queen Elisabeth II (przyp.t³um.)].W chwilê póŸniej przysz³omu na myœl to skojarzenie dotycz¹ce liczby piêæset trzy.Teraz zwróci³ siê do Vittorii.– Arabskie piêæset trzy by³o, jak wspomnia³em, pewnego rodzaju kodem.Kry³ siêpod nim symbol, który mo¿na by³o uznaæ za rzymsk¹ liczbê.Piêæset trzy wrzymskiej numeracji to.– DIII.Langdon oderwa³ wzrok od pó³ek.– Szybko ci posz³o.Tylko nie mów, ¿e te¿ nale¿ysz do iluminatów.Rozeœmia³a siê.– Stosujê numeracjê rzymsk¹ do oznaczania stref pelagicznych.Oczywiœcie, pomyœla³.Czy¿ wszyscy tego nie robimy?Vittoria spojrza³a na niego.– No, wiêc, co oznacza DIII?– DI, DII i DIII to bardzo stare skróty.Dawni uczeni stosowali je dlaodró¿nienia trzech dzie³ Galileusza, które najczêœciej mylono.Dziewczyna gwa³townie wci¹gnê³a oddech.– Diàlogo.Discorsi.Diagramma.– D-jeden, D-dwa, D-trzy.Wszystkie naukowe i kontrowersyjne.Piêæset trzy toDIII, czyli Diagramma.Trzecia z tych ksi¹¿ek.Na twarzy Vittorii odmalowa³ siê wyraz niepewnoœci.– Nadal jednak czegoœ nie rozumiem.Jeœli segno.ta wskazówka czy informacjao istnieniu Œcie¿ki Oœwiecenia, rzeczywiœcie znajdowa³a siê w tej ksi¹¿ce, todlaczego ksiê¿a tego nie zauwa¿yli, skoro mieli w swoich rêkach wszystkieegzemplarze?– Mo¿e widzieli, ale nie zwrócili uwagi.Pamiêtasz, co mówi³em o tych rzeŸbachwskazuj¹cych drogê? Ukrywaniu rzeczy na widoku? Dyssymulacji? SegnonajwyraŸniej ukryto w podobny sposób.Przedstawiono je otwarcie, ale by³oniewidoczne dla tych, którzy go nie szukali.No, i dla tych, którzy go niezrozumieli– To znaczy?– To znaczy, ¿e Galileusz dobrze je ukry³.Zgodnie z przekazami historycznymiby³o ono przedstawione w pura lingua, jak to nazywali iluminaci.– W czystym jêzyku?– Tak.– W formie matematycznej?– Tak siê domyœlam.Wydaje siê to logiczne, skoro Galileusz by³ uczonym iprzekazywa³ wiadomoœæ innym uczonym.Na dodatek broszurka ma tytu³ Diagramma,wiêc mo¿e zawieraæ diagramy matematyczne, które stanowi¹ czêœæ kodu.– Przypuszczam, ¿e Galileusz rzeczywiœcie móg³ stworzyæ jakiœ matematycznyszyfr, którego ksiê¿a nie zauwa¿yli – zgodzi³a siê, jednak doœæ niepewnie.– Chyba ciê nie przekona³em – zauwa¿y³ Langdon, ca³y czas posuwaj¹c siê wzd³u¿rzêdu rega³Ã³w.– Nie bardzo, ale g³Ã³wnie dlatego, ¿e ty sam nie jesteœ o tym przekonany.Inaczej byœ to opublikowa³.Wówczas ktoœ, kto ma dostêp do archiwówwatykañskich, móg³by tu przyjechaæ i ju¿ dawno przejrzeæ tê ksi¹¿eczkê.– Nie chcia³em tego publikowaæ – odpar³.– Wiele siê namêczy³em, ¿ebyzgromadziæ te informacje i.– urwa³, zak³opotany.– Pragn¹³eœ s³awy.Langdon poczu³, ¿e siê czerwieni.– W pewnym sensie.po prostu.– Nie wstydŸ siê.Mówisz do naukowca.Publikuj albo giñ.W CERN-ie mówimy o tym„Udowodnij albo ud³aw siê tym”.– Nie chodzi³o mi tylko o to, ¿eby byæ pierwszym.Martwi³em siê te¿, ¿e jeœliniew³aœciwi ludzie odkryj¹ wskazówki, ksi¹¿ka mo¿e znikn¹æ.– Niew³aœciwi ludzie, to znaczy Watykan?– Koœció³ zawsze stara siê bagatelizowaæ publicznie zagro¿enie ze stronyiluminatów.Na pocz¹tku dwudziestego wieku posun¹³ siê do tego, ¿eby twierdziæ,¿e bractwo by³o wytworem nadmiernie ¿ywej wyobraŸni.Watykan uwa¿a³, i zapewnes³usznie, ¿e ostatni¹ rzecz¹, jakiej potrzebuj¹ wierni, jest œwiadomoœæ, ¿eistnia³ potê¿ny antychrzeœcijañski ruch, którego cz³onkowie infiltrowali ichbanki, politykê i uniwersytety.– Powinienem u¿yæ czasu teraŸniejszego,pomyœla³.ISTNIEJE potê¿na, antychrzeœcijañska si³a, infiltruj¹ca teinstytucje.– Czyli uwa¿asz, ¿e Watykan ukry³by wszelkie dowody potwierdzaj¹ce zagro¿enieze strony iluminatów? – podsumowa³a Vittoria.– To bardzo prawdopodobne.Ka¿de zagro¿enie, prawdziwe czy wyimaginowane,os³abia wiarê w moc Koœcio³a.– Jeszcze jedno pytanie.– Vittoria zatrzyma³a siê i spojrza³a na niego, jakbyby³ przybyszem z innej planety.– Czy ty to wszystko mówisz powa¿nie?Langdon równie¿ stan¹³
[ Pobierz całość w formacie PDF ]