[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Owszem, ma pieniądze, ale inwestuje je w ziemię i udoskonalenia, które wprowadza.Nie wyciska ze swoich ludzi ostatniego centa i nie wydaje na prawo i lewo.A poza tym ja nie mam dostępu do jego pieniędzy.- Przecież daje ci coś na twoje wydatki, prawda?- Tak, oczywiście, ale właśnie oddałam ci wszystko, co dostałam w tym kwartale na suknie.Nie mam więcej.- A co z pieniędzmi na utrzymanie domu? Możesz sobie z nich pożyczyć.- Ależ nie! - odparła najwyraźniej wstrząśnięta Venetia.- George zauważyłby natychmiast, gdyby nagłe pogorszyła się jakość naszych posiłków, przestałabym wydawać przyjęcia albo oddaliła część służby.- Wymyśl jakąś bajeczkę o zaległym rachunku lub coś w tym rodzaju.Powiedz, że dokonałaś nierozsądnego zakupu.Z pewnością da ci coś ekstra.- Nie chcę go okłamywać!- Ale już to zrobiłaś.Przypuszczam, że nie wie o naszym dzisiejszym spotkaniu.- Oczywiście, że nie!- Cóż zatem znaczy jedno kłamstwo więcej? Jestem pewien, że znajdziesz jakiś’ prawdopodobny pretekst.Zresztą zawsze pozostają ci twoje klejnoty.Bez wątpienia są warte całkiem ładną sumkę.Na przykład za te kolczyki, które masz dzisiaj w uszach, uzyskałabyś przyzwoitą cenę u lichwiarza.Venetia zakryła uszy rękami, jak gdyby w obawie, że Reed mógłby ukraść jej szmaragdy w tej chwili.- To prezent od George’a.Nie potrafiłabym nigdy.- Może więc pożyczysz pieniądze od swego ukochanego brata? Będzie szczęśliwy, mogąc ci pomóc, jak to już kiedyś uczynił.- Czemu nienawidzisz Simona? Przecież stanął wyłącznie w obronie swojej siostry.Zachowujesz się, jak gdyby wyrządził ci krzywdę.- Popsuł mi szyki.Musiałem ożenić się z tą obmierzłą wiedźmą, udawać, że ją kocham, że jej pragnę.- Twarz wykrzywiła mu się ze wstrętu.- Jeśli czegoś chcę, muszę tańczyć, jak mi zagra.Muszę tkwić przy niej, obsługiwać ją, błagać o każdego centa, ponieważ to jej ojciec ma pieniądze.Owszem, daje jej kupę forsy, ale jej, nie mnie.Może z nimi robić, co jej się żywnie podoba, a ja jestem na jej łasce.Nawet gdy ojciec umrze, nic się nie zmieni.Powiedziała mi, że ulokował całą fortunę w spółce powierniczej i że członkowie zarządu będą wydzielać pieniądze tylko na jej żądanie.Po jej śmierci zostanę bez grosza.- Niewątpliwie zarówno ona, jak i jej ojciec zdawali sobie sprawę z tego, jakim jesteś człowiekiem.Jeśli ktoś poślubił łajdaka, nie ma innego wyjścia.Reed spiorunował ją wzrokiem.- Moja cena poszła w górę.W przyszłym miesiącu zapłacisz więcej o dwadzieścia funtów.- Nie mogę dać ci nawet tyle samo!- Idź lepiej do domu i zastanów się nad rozwiązaniem swojego problemu.Spodziewam się kolejnej raty pierwszego dnia przyszłego miesiąca.To wszystko.- Cóż z ciebie za nikczemny człowiek! Jak mogło mi się kiedykolwiek wydawać, że jestem w tobie zakochana!Venetia okręciła się na pięcie i pobiegła alejką w kierunku ulicy.Łzy niemal całkowicie przysłoniły jej oczy.Reed patrzył za nią, krzywiąc z niechęcią usta.Wyciąganie pieniędzy od Venetii i słuchanie jej błagań, by nie kazał jej płacić więcej, sprawiało mu przyjemność, nie tak wielką jednak, jak się spodziewał.Zawsze tak było.Żadna zemsta na Simonie nie dawała mu pełnej satysfakcji.Za każdym razem chciał więcej.Dziś było podobnie.Mógł czekać z niecierpliwością na wyciśnięcie większej sumy pieniędzy z Venetii.Będzie się świetnie bawił, patrząc, jak cierpi katusze, no i oczywiście przyniesie mu to wymierne korzyści.Wiedział jednak, że nie zaspokoi to dręczącej go potrzeby, by poniżyć Dure’a, ostatecznie i do końca, tak jak on go poniżył, gdy przyłapał go w zajeździe z Venetią, sprawił mu niezłą łaźnię i wyrzucił kopniakiem za drzwi, Nie, tylko jedna rzecz może go w pełni usatysfakcjonować - odpłaci się dumnemu hrabiemu Dure’owi, uwodząc jego narzeczoną i dbając o to, żeby wszyscy się o tym dowiedzieli.Na tę myśl uśmiechnął się zimno.Wyszedł z parku, wyobrażając sobie swój triumf.Nie wątpił bowiem ani przez chwilę, że mała niewinna Charity Emerson coraz bardziej zaczyna ulegać jego męskiemu wdziękowi.Był tak zaprzątnięty myślami, że nie zauważył, tak jak przedtem Venetia, przeciętnie wyglądającego mężczyzny w brązowym garniturze, który stał ukryty za rozłożystym krzewem.Nie widział też, że ów mężczyzna wyszedł chyłkiem z parku i ruszył za nim ulicą.- Milordzie? - Zawsze poprawny Holloway staną! przed lordem Ashfordem, który właśnie szykował się do zapalenia grubego cygara.Obracał je między palcami, wąchał, obcinał czubek niewielkimi złotymi nożyczkami.Ashford spojrzał na niego, tłumiąc irytację.Holloway nigdy nie miał zwyczaju przerywać mężczyźnie, odpoczywającemu w klubie, chyba że miał naprawdę istotny powód.Uniósł pytająco brwi.- Słucham? O co chodzi?- Na zewnątrz czeka jakiś.osobnik, który chce się z panem widzieć, milordzie.- Ashford zorientował się po wahaniu służącego oraz po sposobie, w jaki wymówił słowo „osobnik”, że ktokolwiek to jest, nie wygląda na dżentelmena należącego do prywatnego klubu.- Osobnik?- Tak, milordzie.Mężczyzna w brązowym garniturze.Twierdzi, że z pewnością zechce się pan z nim zobaczyć.Prosił, żebym dał panu tę wizytówkę.- Służący podał mu na srebrnej tacy mały biały kartonik.Ashford wziął wizytówkę z tacy i rzucił na nią okiem.Twarz mu się ściągnęła.- Tak.Dziękuję, Holloway [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •