[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Małżeńskie łoże można porównać do skrzypu żelaza w porównaniu do czarującej muzyki stosunku z kochanką".Wtóruje mu Mantecacca w swojej „Fizjologii namiętności": „Zdolność do satysfakcji seksualnej nie zna przesytu".Nic dziwnego, że książę de Conti, naczytawszy się i nasłuchawszy takich teorii o zboczeniach, które stanowią nieodzowny element ludzkiej duszy i drzemią w każdym człowieku, postanowił to urzeczywistnić w praktyce.356Przyszedłszy do Opery Paryskiej, siłą wziął za rękę młodą dziewczynę, oderwawszy ją od matki, zaprowadził do swego pałacu, posadził na kolana i, pocałowawszy w usta, zaczął ją policzkować.Uderzeń było sto, krew lała się nie tylko z policzków, lecz z ust i nosa, dziewczyna płakała, a de Conti się śmiał.I tego dokonał siostrzeniec Filipa Orleańskiego.Nie dziwmy się zatem, że właśnie takie praktyki obcowania z kobietami zaczął stosować markiz de Sade, którego ojciec był francuskim ambasadorem w Petersburgu, a matka damą honorową księżnej de Bourbon.Z literackimi salonami konkurowały salony libertyń-skie.Za czasów regencji mile widziano wyrafinowaną erotyczną fantazję.Damy i kawalerowie prześcigali się w wyuzdaniu.Wymyślano rozrywki o wyszukanym erotyzmie.Seksualne „party" określało się swoistym kryptonimem.Zabawa „Życzliwy piesek" polegała na tym, że nagi partner udawał przed tuzinem rozebranych kobiet grzecznego pieska, witającego swą gospodynię merdającym „ogonkiem".„Gaszenie świec" zwiastowało wyrafinowaną francuską miłość, a gra „Skarbonka" zapraszałaroznegliżowanego mężczyznę, by wrzucił swój „grosik" do „szczelinek"plackiem leżących na łóżku nagich kobiet.U baronowej de Feucheres, kochanki ostatniego Kon-deusza, zabawianosię grą w „pszczółki" i pszczółka Maja, pardon, Zofia, z tuzinem kobietfruwała w tanecznym pląsie wokół róży, w którą z mistrzowskim kunsztemwcielił się ostatni Kondeusz.Gdy umilkły ostatnie dźwięki muzyki,„pszczółki" gremialnie rzucały się na „miód" i wysysały nektar z „pączkaróży".Rzadko jednak dochodziło do kulminacyjnej satysfakcji seksualnej,zupełnie jak u Mirabeau: „Rozpusta357podniecała, ale nie doprowadzała do wytrysku".Alf stop! Koniec zesprośnościami, żeby autorki nie zaliczo no w poczet propagatorekpornografii.Konkluzja jest jasna: każdy zajmował się w pieleszach swegodomu taki rozpustą, jaka mu odpowiadała.Zakazu nie było ani naperwersję, ani na pedofilię czy nekrofilię.Tak jak obecnie w Rosji.Żadnego pedofila nie można pociągnąć do odpowiedzialności, bowiemposłowie do Dumy jeszcze nie zatwierdzili odpowiedniego paragrafu w„Kodeksie karnym".Śmiało więc, zboczeńcu, włączaj Internet i konsumuj wzrokiem wszystkiebezeceństwa, byłeś ich genitaliami nie dotykał.Filip Orleański pragnął umrzeć śmiercią nagłą.Tak też się stało.Umarłszybciej niż jego ojciec, którego organizm bronił się dłużej.Zmarł wWersalu rażony apopleksją 21 grudnia 1723 roku w towarzystwie paniPhala-ris, miłej dwudziestopięcioletniej blondynki, swej kochanki.„Zamknięty z nią sam na sam, bawił się, czekając rozpoczęcia pracy przykrólu.Młoda kobieta z rozpuszczonymi włosami położyła głowę na kolanach księcia, ten rzekł cichym głosem: «Zmęczony jestem, przyjaciółko.Głowa mi ciąży.Opowiedz mi jakąś bajkę»" (Guy Breton, „Babska wojna w armii królewskiej").Sa-int-Simon: „Oboje siedzieli na fotelach, nagle książę przewrócił się i od tej chwili nie odzyskał ani na moment przytomności.Phalaris, przerażona, wołała głośno o pomoc.W końcu sprowadziła ludzi.Opatrzność sprawiła, że to smutne wydarzenie stało się wówczas, kiedy wszyscy udawali się do swoich zajęć lub na wizyty" („Wspomnienia", t.II).Żył wszystkiego czterdzieści dziewięć lat.Okres regencji, najbardziej libertyński w historii Francji, zakończył się.Nastąpiło panowanie Ludwika XV.358Podsumowanie? No cóż, musimy rozróżnić dwóch regentów: męża stanu i rozpustnika libertyna.Jako mąż stanu wymagał od siebie wiele, jako rozpustnik dopuszczał się bezeceństw.Dwie pory dnia – noc i dzień nigdy nie skrzyżowały się u niego.Noc do uciech, dzień do pracy.Żadna z jego kochanek, w każdym razie w pierwszych latach regencji, nie miała wpływu na sprawy państwowe.Podobnie jak Napoleon Bonaparte, nie znosił kobiet, które zajmowały się polityką.Nikt nigdy nie potrafił z niego wyciągnąć sekretów państwowych.Mawiał: „Nie udzielam audiencji na poduszce".Saint-Simon nie żałuje dlań pochwał: „Łagodny, gościnny, przystępny, o miłym głosie i darze słowa.Zdobył sobie sławę błyskawiczną ripostą, celną i żywą".No cóż, śpij spokojnie regencie, który w swoje życie wpoiłeś formułę Bacona: „Nie da się jednocześnie kochać i być mądrym".359w ersal Ludwika XV–Maria Leszczyńska, rodzinaKto będzie rządził państwem po śmierci regenta? Ludwik XV jest jeszczezbyt miody, ma dopiero czternaście lat.Musi mieć następnego regenta,lecz młodzieniec uparł się i nie – „Nie chcę, mam dość regentów.Sam będękierował swym państwem".No tak.W takim razie trzeba go ożenić jaknajszybciej.Czyżby z infantką hiszpańską, którą przywieziono nakrólewski dwór, gdy miała trzy lata, jako narzeczoną Ludwika XV? Onsam niewiele ma do gadania.Za niego decyduje przewodniczący RadyRegencyjnej, a jest nim książę Ludwik Henryk de Bourbon Kondeusz,wnuk Wielkiego Kondeusza, brzydki jak buldog, jednooki i z ponurymirysami twarzy.Książę ma inne plany co do ożenku Ludwika XV.Hiszpańska infantka w rachubę nie wchodzi.Podziękowano jej za gościnęw Wersalu i odesłano do papy, hiszpańskiego króla Filipa V, a że jest onniezadowolony z powrotu córki po tylu latach przebywania w Paryżu wcharakterze narzeczonej Ludwika XV, to trudno.Klimat polityczny wEuropie się zmienił, regent, inicjator tych zaręczyn, jest martwy, aKondeusz nie ma obowiązku spełniać jego obietnic.Młodemu królowipowiedziano srogo: „Siedź cicho ze swymi protestami.Ożenisz się z tą,którą wybierzemy".Ale jest problem.Z kim? Niby360dużo jest księżniczek w Europie, a spróbujcie znaleźć odpowiednią!Przecież biadolił poeta Jesienin: „W Moskwie dwieście tysięcy spódnic, azakochać się nie ma w kim".Ludwik XV nawet zakochiwać się nie musi.Po prostu kandydatka na żonę francuskiego króla ma odpowiadać pewnymkryteriom: być głupia jak gąska, bez ambicji politycznych, zahukana, biedna, nabożna, posłuszna, skromna, bigotka, katoliczka – słowem, znająca swe miejsce: dzieci rodzić i w pas się kłaniać regentom, że przyczynili się do szczęścia księżniczki.Niełatwo było znaleźć taką „perłę", odpowiadającą ambicjom regentów.Ale znaleźli.Gdzie? W rodzinie obalonego polskiego króla.O tym, żeby Ludwika XV ożenić z polskim Kopciuszkiem, biedną dzieweczką wiecznie dziergającą robótki albo modlącą się w kościele i nie mającą porządnej sukni ani drogich brylantów, zadecydowała przebiegła kobieta – markiza de Prie, kochanka rządzącego Francją po śmierci regenta Louisa Henri Bourbona de Kondeusza.Był on wnukiem Wielkiego Kondeusza i przyswoił sobie wszystkie bojowe cechy dziadka, na dodatek był jeszcze, jak pirat-jednooki.Nosił czarną opaskę, był ponury i nikogo oprócz markizy de Prie nie kochał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •