[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pó³ g³Ã³wnego piêtra zajmuj¹ urzêdni­cy,którzy prowadz¹ nabór wojskowy w tej czêœci Karenty.Wyemigrowali wiele lattemu z wojskowej czêœci S¹du, kiedy to zo­stali stamt¹d wypchniêci przez biurazaopatrzenia, które rozrastaj¹ siê szybciej i szybciej, w miarê jak wygasawojna.Struktura S¹du jest reliktem Imperium, zbudowanym doœæ PóŸno, z wyraŸn¹tendencj¹ do przepychu.Aby dotrzeæ do ogromnych mosiê¿nych bram wejœciowych,nale¿y pokonaæ osiemdzie­si¹t schodów z czarnego granitu, które biegn¹ wzd³u¿ca³ej fron­towej œciany budynku.Co ka¿de dwadzieœcia stopni znajduje siêPodest, szerokoœci dziesiêciu stóp.Korzystaj¹ z tego handlarze i mówcy tacyjak Warcz¹cy Pies.Jeœli coœ mo¿na sprzedaæ z ta­cy uwieszonej na szyi, napewno mo¿na to kupiæ na stopniach S¹du.Stanowisko Amato znajdowa³o siê z lewej strony pierwszego po­destu Wiêkszoœæruchu z i do budynku w sposób naturalny skupia³a siê w tym miejscu, poza tymWarcz¹cy Pies znajdowa³ siê na takiej wysokoœci, ¿e ³atwo go by³o us³yszeæ izobaczyæ z ulicy.Postawi³em siê przy kamiennej barierce wzd³u¿ pierwszego podestu.Skin¹³emg³ow¹ Warcz¹cemu Psu.Powita³ mnie uœmiechem.Poprawi³ transparenty.By³o ichcztery, wszystkie na kijach z Podstawami, dziêki którym trzyma³y siê prosto.Ludzie wchodz¹cy do S¹du czy przechodz¹cy ulic¹ zatrzymywali siê, przystawali,w nadziei ¿e impreza wkrótce siê zacznie.Kilku typowych urzêdników zbi³o siê wgrupkê.Mieli nieszczególne miny.Zwierzchnicy przys³ali ich, aby pilnowaliinteresu i wezwali, kogo trzeba, jeœli zrobi siê gor¹co.Warcz¹cy Pies by³ szalony jak stado pijanych oposów, ale mia³ swoich fanów.S¹dz¹c z tablic, kazanie na dziœ bêdzie typowym tekstem pod publikê, opisuj¹cymmiêdzynarodowy spisek odmawiaj¹cy Warcz¹cemu Psu Amato praw i maj¹tku.Dozwoli³, ¿eby informacja siê rozesz³a, nim zacznie mówiæ.Czeka³, a¿ dzieñ roboczy rozpocznie siê na dobre.A potem za­cz¹³ mówiæ, cichoi powoli, bez mosiê¿nego megafonu.Odcze­ka³, a¿ siê rozejdzie, ¿e zacz¹³mówiæ.Zauwa¿y³em coœ, co mi uciek³o wczeœniej, podczas bardziej przypadkowych wizyt.Warcz¹cy Pies postawi³ na schodach gar­nek oznakowany jako pojemnik na datki.Przechodnie zaskoczy­li mnie swoj¹ hojnoœci¹.Mo¿e Amato by³ mniejszym g³upkiem, ni¿ s¹dzi³em? Mo¿e w ten sposób p³aci³ zaswoje zakupy? Mo¿e w ogóle tylko o to chodzi³o.? Nie.To niemo¿liwe.¯y³bywtedy lepiej.Zacz¹³ mówiæ, ³agodnie, powoli i ca³kiem do rzeczy, tonem nie­malkonwersacyjnym.To skutek jego rozmów z Truposzem.Ci­chy g³os przyci¹ga³przechodniów, zmusza³ do s³uchania.Ja sam ledwie s³ysza³em, co mówi.- Znaki i zwiastuny - powiedzia³, lekko podnosz¹c g³os.- Tak! Znaki izwiastuny! Godzina nadchodzi! Jest tu¿ tu¿.Zbrodniarze zostan¹ ujawnieni wca³ej swej ohydzie.Zostan¹ obna¿eni, wy­korzenieni, a my, którzyprzetrwaliœmy, którzy nosiliœmy ich ciê­¿ar na swych barkach, a¿ staliœmy siêgarbusami, wreszcie ujrzy­my zap³atê za nasze cierpienia.Rozejrza³em siê.Czy ktoœ tutaj móg³by mnie rozpoznaæ? Te s³o­wa brzmia³y natyle podejrzanie, ¿e mo¿na by mnie pos¹dziæ o ten­dencje wywrotowe.Dla mnienie by³by to zdrowy zwrot w karie­rze.Buntownicze przemówienia to coœ, co mo¿ewas zaprowadziæ do prawdziwego wiêzienia - zw³aszcza gdybyœcie byli doœæg³u­pi, aby mówiæ o tym na stopniach S¹du zamiast przy barze w naj­bli¿szejtawernie.Na zewn¹trz, w pe³nym œwietle, mo¿e to nabraæ ca³kowicie innegowydŸwiêku ni¿ zwyk³e narzekania.Ha! Nabra³em ciê, Garrett!Wszyscy, którzy us³yszeli o garbusach, nagle doszli do tego sa­mego wniosku.T³um uspokoi³ siê, czekaj¹c, a¿ Warcz¹cy Pies wlezie w gówno po kolana, a potemwsadzi sobie nogê do gêby.Sk¹d ludzie maj¹ takie sk³onnoœci do obserwowania rozgry­waj¹cej siê w³aœniekatastrofy?Warcz¹cy Pies nagle zrobi³ zwrot o dziewiêædziesi¹t stopni.- Ukradli moje domy.Ukradli moje ziemie.Ukradli moje ro­dzinne tytu³y.Ateraz próbuj¹ skraœæ moje dobre imiê, tak aby mogli zamkn¹æ mi usta, gdy zacznêg³osiæ ich niegodziwoœæ.Uwiêzili mnie w Al-Khar, próbuj¹c uciszyæ mój krzyk.Ale okra­daj¹c mnie ze wszystkiego, pozostawili mnie równie¿ bez lêku.Nie mamju¿ nic do stracenia, nic mi nie zostawili.Kradn¹c mi wszystko, zabrali tak¿ei te znaki, które przypominaj¹ im, kim je­stem.Zapomn¹, kogo skazali na takokrutny los.Kropotkin F.Amato nie podda siê.Kropotkin F.Amato bêdzie walczy³ tak d³ugo,jak d³ugo w jego sponiewieranym ciele zosta­nie choæ jeden oddech.Wszystko to by³y stare œpiewki, jeœli nie liczyæ nawi¹zania do pobytu wwiêzieniu.Zacz¹³ traciæ publikê.Ale wtedy zrobi³ coœ, czego nie robi³ nigdyprzedtem.Zacz¹³ wymieniaæ nazwiska.I chodziæ to w jedn¹, to w drug¹ stronê,wymachuj¹c rêkami jak wiatrak, wykrzykuj¹c wœciekle.Znowu myœla³em, ze kopieso­bie grób, kiedy zda³em sobie sprawê, ¿e wymieni³ tylko te na­zwiska, które itak by³y na publicznym indeksie.I do tego nie po­wiedzia³ na ich temat niczegoniew³aœciwego.Otoczy³ jedynie nazwiska takim ha³asem, ¿e ich w³aœcicieli mo¿naby pozamy­kaæ za wspó³udzia³ w zak³Ã³caniu porz¹dku publicznego.Facet by³nieziemsko cwany.XLTen facet jest nieziemsko cwany.Podskoczy³em doœæ wysoko, ¿eby posiniaczyæ sobie g³owê o co ni¿sze chmury.- Mówiê o tym, ¿e umie u¿ywaæ prawdy do opowiadania k³amstw.- Za moimi plecamiznik¹d pojawi³ siê niejaki Crask.- Dlaczego ci¹gle musisz to robiæ? - warkn¹³em.Wyszczerzy³ zêby.- Bo lubiê patrzeæ, jak skaczesz.- I rzeczywiœcie tak uwa¿a³.Bêdzie próbowa³zmuszaæ mnie do skakania a¿ do dnia, w którym ca³kiem serio przywita mnieno¿em.- Czego chcesz? - Mój nastrój nie by³ ju¿ taki jak przed chwil¹.- Nie chodzi o to, czego ja chcê, Garrett.Nigdy o to nie cho­dzi.Chodzi o to,czego chce Chodo.Wiesz o tym.Ja jestem tyl­ko ch³opcem na posy³ki.Aha.A tygrys szablozêbny jest domowym kiciusiem.- Pogramy.To czego chce dziœ pan kacyk? - Próbowa³em jed­nym okiem obserwowaæWarcz¹cego Psa [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •