[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak to, co siê zdarzy³oprzed ich nastaniem, z pew­noœci¹ pomo¿e wyjaœniæ wszystko, co przynios³a epokainwazji.13Nagle poczu³am przeszywaj¹cy, gwa³towny dreszcz.Nie by­³am ju¿ sama wbibliotece.Niepostrze¿enie minê³o naprawdê du¿o czasu.S³oñce odmierzy³odobrych kilka godzin w swej drodze przez niebosk³on.Œwiat³o w bibliotecezmieni³o siê — sta³o siê znacznie bledsze ni¿ rano.Zapewne niebo musia³o siêzachmurzyæ.Nie podskoczy³am jak oparzona, nawet nie drgnê³am.Ale musia³am w jakiœwidoczny sposób zdradziæ, ¿e zdajê sobie sprawê, i¿ ktoœ za mn¹ stoi.Byæ mo¿ezaalarmowa³a mnie woñ jego oddechu.Curry i czosnek pachn¹ bardzo intensywnie.Z pe­wnoœci¹ jednak nie s³ysza³am wczeœniej najl¿ejszego odg³osu.Opanowa³am jakoœ przyspieszone têtno, przybra³am obojêtny wyraz twarzy,odwróci³am siê.I spojrza³am prosto w oczy Kustosza Biblioteki, mojego szefa, MistrzaSurendranatha Santaraksity.— Dorabee.Jak mniemam, zajmowa³eœ siê czytaniem.— W bibliotece znali mniejako Dorabee Dey Banerjae.Niezwykle szacowne nazwisko.Cz³owiek, który jenosi³, zmar³ tu¿ obok mnie w potyczce pod Lasem Daka, bardzo dawno temu.Niepotrzebowa³ ju¿ d³u¿ej ¿adnego nazwiska, nie mog³am wiec wyrz¹dziæ mu krzywdy,pos³uguj¹c siê nim.Nie odezwa³am siê.Jeœli Kustosz obserwowa³ mnie przez d³u¿sz¹ chwilê, ka¿dapróba zaprzeczenia by³aby k³amstwem w ¿ywe oczy.Zd¹¿y³am przeczytaæ ju¿ po³owêoprawionego w grzbiet tomu bez jakiejkolwiek ilustracji czy jednego ustêpupoœwiêconego tantrze.— Obserwowa³em ciê od jakiegoœ czasu, Dorabee.Nie udaje ci siê ukryæ twoichzainteresowañ i zdolnoœci.Jest rzecz¹ oczy­wist¹, ¿e potrafisz czytaæ znacznielepiej od niektórych moich kopistów.Jasne jest te¿, ¿e nie wywodzisz siê zkasty kap³añskiej.Twarz wci¹¿ mia³am stê¿a³¹ niczym stary ser.Wewn¹trz zastanawia³am siê jednakgor¹czkowo, czy powinnam go zabiæ, a jeœli tak, to w jaki sposób pozbyæ siêcia³a.Mo¿e da³oby siê win¹ obci¹¿yæ K³amców.Nie.Kustosz Santaraksita by³stary, wci¹¿ jednak na tyle krzepki, by nie daæ zadusiæ siê bez walki.Czasaminiski wzrost stanowi³ cechê bardzo niekorzystn¹.On by³ ode mnie wy¿szy o osiemcali, w tej chwili jednak wydawa³o mi siê, ¿e to co najmniej kilka stóp.Pozatym w odleg³ym koñcu biblioteki równie¿ ktoœ by³.S³ysza³am dobiegaj¹ce stamt¹dg³osy.Nie spuœci³am jednak wzroku tak, jak powinien post¹piæ s³u­¿¹cy.KustoszSantaraksita wiedzia³ ju¿ przecie¿, ¿e jestem kimœ wiêcej ni¿ tylko ciekawskimsprz¹taczem, nawet jeœli ze swoich obowi¹zków wywi¹zywa³am siê bardzo dobrze.Wca³ej biblio­tece nie sposób by³o znaleŸæ choæby drobinki kurzu.Taka by³aregu³a rz¹dz¹ca w Kompanii.Postacie, którymi stawaliœmy siê publicznie,musia³y byæ moralnie bez zarzutu i doskonale wyko­nywaæ sw¹ pracê.Z czegoniektórzy bynajmniej nie byli zado­woleni.Czeka³am.Kustosz Santaraksita sam zdecyduje o swym losie.Sam zdecyduje olosie biblioteki, któr¹ tak ukocha³.— Có¿ wiêc.Nasz Dorabee jest cz³owiekiem o wiêkszych talentach, niŸlipodejrzewaliœmy.Co jeszcze potrafisz robiæ, o czym nie mamy pojêcia, Dorabee?Czy pisaæ tak¿e umiesz? — Rzecz jasna, nie odpowiedzia³am.— Gdzie siê tegonauczy³eœ? Od dawna ju¿ wœród niektórych bhadrhalok za dogmat uchodziprzekonanie, i¿ ludzie nie wywodz¹cy siê z kasty kap³añskiej nie dysponuj¹w³adzami umys³owymi pozwalaj¹cymi im opanowaæ Styl Wznios³y.Wci¹¿ nie mówi³am nic.On w koñcu bêdzie musia³ powzi¹æ jak¹œ decyzjê.Zareagujê odpowiednio do tego, co postanowi.Mia³am nadziejê, ¿e uda mi siêunikn¹æ koniecznoœci zabicia jego oraz jego towarzyszy, a nastêpnie obrabowaniabiblioteki ze wszystkiego, co mo¿e okazaæ siê przydatne.Ten plan za­proponowa³Jednooki ju¿ wiele lat temu.Kwestia subtelnoœci nawet nie przysz³a mu dog³owy.Fakt, ¿e zaalarmowa³oby to Duszo³ap, i¿ coœ dzieje siê tu¿ pod jejnosem, równie¿ jakoœ umkn¹³ jego uwagi.— Nie masz nic do powiedzenia? Nie próbujesz siê uspra­wiedliwiæ?— D¹¿enie do wiedzy nie potrzebuje usprawiedliwienia.Son-dhel Ghosh „Janaka"pisa³, ¿e w Ogrodzie Wiedzy nie istnieje podzia³ na kasty.— Aczkolwiek napisa³to w epoce, gdy podzia³ kastowy mia³ znacznie mniejsze znaczenie.— Sondhel Ghosh mia³ na myœli Uniwersytet Yikramaski, w którym wszyscy studencimusieli najpierw przejœæ mordercze egzaminy, zanim pozwalano im wst¹piæ w jegomury.— Czy mamy st¹d wnosiæ, ¿e nale¿a³oby przyjmowaæ na uniwersytet studentów,niezale¿nie od ich kasty, którzy nie po­trafi¹ przeczytaæ Panas i PashidslSondhela Ghosha nie bez powodów nazywano „Janaka".Yikramas stanowi³o oœrodekJanaistycznej teologii.— Dozorca zorientowany w kwestiach dawno wygas³ej reli­gii.Zaiste, chybawkraczamy w Epokê Khadi, kiedy to wszystko zostanie wywrócone do góry nogami.—Khadi to imiê Kiny, najpopularniejsze wœród Taglian, którym nazywaj¹ jeden zjej mniej nienawistnych awatarów.Samo imiê „Kina" wymawia siê rzadko, wobawie, by Mroczna Matka nie us³ysza³a i nie zarea­gowa³a na wezwanie.TylkoK³amcy chc¹ nastania jej w³adzy.— Sk¹d zdoby³eœ tê wiedzê? Kto ciê uczy³?— Najpierw mój przyjaciel, bardzo dawno temu.Po jego œmierci, uczy³em siê sam [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •