Winston Groom Forrest Gump (2)

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lekarzeb�yskawicznie podj�li decyzj� i nim si� obejrza�em, ju� by�em w drodze.Ledwozdo�a�em ich uprosi� o chwil� zw�oki, �ebym móg� skrobn�� tych par� s�ów.Niechcia�em wyje�d�a� bez po�egnania z Tob�, bo wiele Ci zawdzi�czam.Czuj�, Forrest, �e wkrótce co� wa�nego si� wydarzy w Twoim �yciu, jaka� rzecz,jaka� zmiana, która mo�e Ci� pchn�� w ca�kiem innym kierunku.Skorzystaj zniej.Nie przegap okazji.Patrz�c wstecz przypominam sobie b�ysk w Twoichoczach, tak� ma�� iskierk�, która czasem si� zapala�a, zwykle wtedy, gdy si�u�miecha�e�.I wiesz co my�l�? �e ta iskierka to zarodek, z którego bierze si�zdolno�� my�lenia i tworzenia.Ta wojna nie jest dla Ciebie, przyjacielu, ani dla mnie.Wyje�d�am ju� zachwil� i Ty te� kiedy� wrócisz do domu.Ale najwa�niejsze pytanie to: co dalejb�dziesz robi�? Wcale nie uwa�am, �e jeste� idiot�.Mo�e � je�li si� kierowa�wynikami testów czy opini� durni � podpadasz pod tak� czy inn� kategori�, alewierz mi, Forrest, widzia�em, jak w g��bi Twojej duszy p�onie iskra ciekawo�ci.P�y� z pr�dem, przyjacielu, i gdy Ci� b�dzie unosi�, leciutko mu pomagaj,omijaj rafy, walcz z mrokiem i nigdy, nigdy si� nie poddawaj.Jeste� wspania�ymfacetem, Forrest, i masz serce ze z�ota.Twój kumpel,DanPrzeczyta�em list Dana z dziesi�� czy dwadzie�cia razy i wci�� nie wszystkokapuj�.To znaczy wydaje mi si�, �e ogólnie kapuj�, ale niektóre s�owa i zwrotynadal s� m�tne.Wkrótce przychodzi pu�kownik Gooch i mówi, �e czas rusza� wdrog�, najpierw do Sajgonu po nowy38mundur co mi wczoraj uszy�o dwadzie�cia �ó�tków, a potem w samolot i do Stanów.Pokazuj� mu list od Dana, �eby mi wyja�ni� o co w nim chodzi.Pu�kownik czyta,potem go zwraca i mówi:� To jasne jak s�o�ce, Gump.Chodzi o to, �eby�cie nie dali dupy, jak wamprezydent b�dzie przypina� order.398Lecimy wysoko nad Pacyfikiem.Pu�kownik Gooch opowiada mi jakim to b�d� wStanach wielkim bohaterem.B�d� zapraszany na ró�ne parady, ludzie b�d� mnieoklaskiwa�, nie b�d� móg� kupi� sobie picia ani nic, bo wszyscy b�d� chcieli mistawia�.Mówi te�, �e armia Stanów Zjednoczonych zapewne wy�le mnie w objazd poca�ym kraju, �ebym zach�ca� m�odych do wst�powania do wojska, do kupowaniaobligacji wojennych i innych takich, a najwa�niejsze � to �e wsz�dzie b�d�przyjmowany �z wszystkimi szykanami".Co do tych szykanów to si� nie pomyli�.L�dujemy na lotnisku w San Francisco a tam czeka wielki t�um.Wszyscy maj�jakie� tablice i transporenty.Pu�kownik wygl�da przez szyb� w samolocie idziwi si�, �e nie wita nas orkiestra wojskowa.Ale t�um dostarcza nam a� zadu�o rozrywki.Ledwo schodzimy na p�yt� a ludzie zaczynaj� co� wykrzykiwa�, potem kto� rzucawielkiego pomidora, który trafia pu�kownika Goocha prosto w g�b�.I jak si� nierozp�ta chryja! Niby w pobli�u s� gliny, ale t�um przebija si� przez ich w�skikordonek i huzia! p�dzi w nasz� stron�.Jest ich, tych witaj�cych, ze dwatysi�ce, maj� brody i d�ugie kud�y i wszyscy dr� si� i krzycz� i brzydko naswyzywaj�.S�owo daj�, od czasu przeprawy przez pole ry�owe gdzie zgin�� Bubba jeszcze si�tak nie ba�em.Pu�kownik Gooch wyciera pomidora z twarzy i próbuje zachowa� si� dostojnie, aleja sobie my�l�: w dupie mam dostojno��, nas jest dwóch, tamtych dwa tysi�ce,go�ymi �apami si� nie obroni�, wi�c bior� nogi za pas i daj� dyla.T�um, psiako��, chyba tylko na to czeka�, bo wszyscy rzucili si� do goniaczki.Biegli, krzyczeli i wymachiwali tymi swoimi transporentami.Czu�em si� tak jakw dzieci�stwie kiedy ucieka�em przed dzieciakami w szkole.W ka�dem razielata�em tam i z powrotem po ca�ej p�ycie i wreszcie wpad�em do budynkulotniska.Mia�em wi�kszego pietra ni� na Orange Bowl kiedy spieprza�em przedpalantami z Nebraski.Ale nic, pogna�em do kibla, zamkiem si� w kabinie iwdrapa�em na sedes, �eby mi nie by�o wida� nóg.Gdzie� po godzinie czy ko�otego uzna�em, �e pewno ju� im si� znudzi�o i poszli do domu.Wysz�em z kibla i wróci�em do gównej hali.Patrz�, a tam stoi pu�kownik Goochotoczony chyba plutonem �andarmów i glin.Min� ma nieszcz�liw� póki mnie niedostrzega.� Pospieszcie si�, Gump! � wo�a.� Specjalnie dla nas wstrzymali samolot doWaszyngtonu.Wchodzimy na pok�ad.W �rodku siedzi pe�no cywilów.Zajmujemy z pu�kownikiemmiejsca z przodu.Zanim jeszcze samolot rusza wszyscy ko�o nas wstaj� i id� naty�.Pytam si� pu�kownika czego si� od nas odsuwaj�, a on na to �e mo�e dziwniepachniemy albo co.Mówi, �ebym si� nie przejmowa� i �e w Waszyngtonie b�dziezupe�nie inaczej.No mam nadziej�, bo nawet taki idiota jak ja widzi, �eobiecanki cacanki pu�kownika nic a nic si� nie sprawdzaj�.Zbli�amy si� do Waszyngtonu; ledwo mog� usiedzie� z podniecenia.Przez szyb�wida� obelisk Waszyngtona, Kapitol i inne takie co je widzia�em na zdj�ciach, atu stoj� jak �ywe! Naprawd�, kurde, istniej�! Wojsko przys�a�o po nas samochód.Jedziemy do eleganckiego hotelu co ma windy i ludzi, którzy wszystko zacz�owieka tachaj�.Nigdy dot�d nie jecha�em wind�.Kiedy�my si� rozpakowali pu�kownik Gooch przychodzi do mojego pokoju i mówi, �eidziemy si� napi� do takiego ma�ego baru co go pami�ta z zesz�ego pobytu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

Search

Podstrony