[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wykapany tata, ale oczy to masz po matce.Wuj Vernon wyda³ z siebie dziwny, zgrzytliwy dŸwiêk.- ¯¹dam, aby pan siê st¹d wyniós³! - oznajmi³.- Natychmiast! To w³amanie inajœcie!- Och, przymknij siê, Dursley, ty wielka œliwko w occie - odpar³ olbrzym.Siêgn¹³ ponad oparciem sofy, wyrwa³ wujowi Vernonowi strzelbê z r¹k, zawi¹za³j¹ w su­pe³ z tak¹ ³atwoœci¹, jakby by³a z gumy, i cisn¹³ w k¹t.Wuj Vernon wyda³ z siebie jeszcze jeden dziwny dŸwiêk, tym razem jakby ktoœnadepn¹³ na mysz.- Tak czy owak, Harry - powiedzia³ olbrzym, od­wracaj¹c siê od Dursleyów -mnóstwo szczêœcia w dniu urodzin.Mam tu coœ dla ciebie.w pewnym momenciechyba na tym usiad³em, ale smakuje wci¹¿ tak samo.Z wewnêtrznej kieszeni czarnego p³aszcza wyci¹gn¹³ nie­co zgniecione pude³ko.Harry otworzy³ je dr¿¹cymi palcami.Wewn¹trz by³ wielki, czekoladowy tort znapisem z zielo­nego lukru:Harry’emu w dniu urodzin.Harry spojrza³ na olbrzyma.Zamierza³ mu podziêkowaæ, ale zanim s³owa dotar³ymu do ust, gdzieœ siê pogubi³y i wyj¹ka³ tylko:- Kim pan jest? Olbrzym zacmoka³.- Cholibka, przecie¿ ja siê nie przedstawi³em.Rubeus Hagrid, stra¿nik kluczy igajowy w Hogwarcie.Wyci¹gn¹³ wielk¹ ³apê i potrz¹sn¹³ ca³¹ rêk¹ Harry’ego.- No to jak, bêdzie ta herbatka? - zapyta³, zaciera­j¹c d³onie.- Nieodmówi³bym chlapniêcia czegoœ moc­niejszego, jeœli macie.Jego wzrok pad³ na puste palenisko z resztkami okopco­nych torebek po chipsach.Chrz¹kn¹³, pochyli³ siê nad pa­leniskiem, tak ¿e nikt nie zdo³a³ zobaczyæ, cotam robi, ale kiedy siê wyprostowa³, w kominku hucza³ wielki ogieñ.Wilgotn¹izbê rozjaœni³ migoc¹cy blask p³omieni, a Harry poczu³ rozkoszne ciep³o w ca³ymciele, jakby wlaz³ do wanny z gor¹c¹ wod¹.Olbrzym usiad³ z powrotem na kanapie, która zatrzesz­cza³a pod jego ciê¿arem, izacz¹³ wyjmowaæ z kieszeni p³aszcza najró¿niejsze przedmioty: miedzianykocio³ek, pacz­kê nieco przydeptanych kie³basek, pogrzebacz, czajnik doherbaty, kilka wyszczerbionych kubków i butelkê z jakimœ bursztynowym p³ynem, zktórej poci¹gn¹³ zdrowo, zanim zabra³ siê do robienia herbaty.Wkrótce izbawype³ni³a siê zapachem skwiercz¹cych nad ogniem kie³basek.Nikt nie wyrzek³ anijednego s³owa, ale kiedy olbrzym zsun¹³ z pogrzebacza pierwszych szeœæt³ustych, soczystych, lek­ko nadpieczonych kie³basek, Dudley okaza³ pewnezanie­pokojenie.- Nie wa¿ siê niczego od niego braæ, Dudley - rzuci³ ostro wuj Vernon.Olbrzym zacmoka³.- Nie martw siê, Dursley, ten twój budyniowaty synalek i tak ju¿ ma za du¿ot³uszczu.Poda³ kie³baski Harry’emu, który by³ tak g³odny, ¿e czu³, jakby jeszcze nigdy w¿yciu nie jad³ czegoœ tak wspania³ego, ale przez ca³y czas nie odrywa³ oczu odolbrzyma.W koñcu, kiedy jakoœ nikt nie kwapi³ siê, by wyjaœniæ mu, co towszystko ma znaczyæ, oœmieli³ siê zauwa¿yæ:- Przepraszam, ale tak naprawdê, to nie mam pojêcia, kim pan jest.Olbrzym prze³kn¹³ g³oœno ³yk herbaty i otar³ usta wierz­chem d³oni.- Mów mi Hagrid - powiedzia³.- Ka¿dy mi tak mówi.Jak ju¿ wspomnia³em, jestemklucznikiem w Hogwart.Chyba wiesz wszystko o Hogwarcie, co?- Ee.nie - wyzna³ Harry.Wygl¹da³o na to, ¿e Hagridem naprawdê to wstrz¹snê³o.- Przykro mi - doda³ szybko Harry.- Przykro? - warkn¹³ Hagrid, odwracaj¹c siê, by spojrzeæ na Dursleyów, którzypochowali siê po ciemnych k¹tach izby.- To tym mugolom powinno byæ przykro!Wiedzia³em, ¿e nie oddaj¹ ci listów, ale nie przysz³o mi do g³owy, ¿e niebêdziesz nic wiedzia³ o Hogwarcie! I co, nigdy siê nie zastanawia³eœ, sk¹d twoirodzice nauczyli siê tego wszystkiego?- Czego wszystkiego? - zapyta³ Harry.- CZEGO WSZYSTKIEGO? - zagrzmia³ Hagrid.- Zaraz, zaraz, chwileczkê!Zerwa³ siê na nogi.By³ tak wœciek³y, ¿e w izbie zrobi³o siê gêsto.Dursleyowiewcisnêli siê w œciany.- Chcecie mi powiedzieæ - rykn¹³ na nich ten ch³opiec.ten ch³opiec!.NICnie wie?Harry uzna³, ¿e olbrzym posun¹³ siê trochê za daleko.Ostatecznie chodzi³ doszko³y i wcale nie mia³ najgorszych stopni.- Coœ tam wiem - oœwiadczy³.- Znam matmê i parê innych spraw.Ale Hagrid tylko machn¹³ rêk¹ i powiedzia³:- Mnie chodzi o nasz œwiat.Twój œwiat.Mój œwiat.Œwiat twoich rodziców.- Jaki œwiat?Hagrid wygl¹da³, jakby za chwilê mia³ eksplodowaæ.- DURSLEY! - zagrzmia³.Wuj Vernon, który zrobi³ siê bia³y jak papier, wyj¹ka³ coœ w rodzaju „bdmwdm”.Hagrid wpatrywa³ siê w Harry’ego dzikim wzrokiem.- Ale przecie¿ musisz wiedzieæ o swoich rodzicach.Ze byli s³awni.Tak jak ty.- Co? Moja.mama i mój tata byli.s³awni?- Ty nic nie wiesz.ty nic nie wiesz.- Hagrid czochra³ siê po g³owie,utkwiwszy w Harrym oszo³omiony wzrok.- A wiêc nie wiesz, kim jesteœ? - zapyta³ w koñcu.Wuj Vernon nagle odzyska³mowê.- Stop! - krzykn¹³.- Ani s³owa wiêcej! Zabra­niam panu mówienia czegokolwiektemu ch³opcu!Spojrzenie, które mu rzuci³ Hagrid, odebra³oby odwagê dzielniejszemu od VernonaDursleya, a kiedy olbrzym prze­mówi³, ka¿da sylaba drga³a wœciek³ym gniewem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •