[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pamiêtajcie, ¿e jegowojsko stoczy³o wielk¹ bitwê z orkami.Myœlê, ¿e lepiej ni¿ entowie znacies³owa, którymi wypada przyj¹æ tak dostojnego króla.Odk¹d ¿yjê, wielu w³adcówpanowa³o nad zielonymi ³¹kami tego kraju, ale nie nauczy³em siê nigdy ich mowyani nie zapamiêta³em imion.Bêdzie trzeba poczêstowaæ ich ludzkim jedzeniem, ana tym tak¿e znacie siê z pewnoœci¹ lepiej ode mnie.Postarajcie siê znaleŸæprowianty stosowne, waszym zdaniem, dla króla.Na tym koniec opowieœci.Z kolei mo¿e wy mnie powiecie, co to za jeden ówSmoczy Jêzyk.Czy naprawdê by³ królewskim doradc¹?- Tak – odpar³ Aragorn – ale zarazem szpiegiem Sarumana i jego s³ug¹ w Rohanie.Los obszed³ siê z nim surowo, lecz zas³u¿y³ sobie na to.Sam widok ruin tejpotêgi, któr¹ uwa¿a³ za niezwyciê¿on¹ i wspania³¹, jest chyba dostateczn¹ dlaniego kar¹.Obawiam siê jednak, ¿e czeka go jeszcze gorsza.- I ja myœlê, ¿e Drzewiec wyprawiaj¹c go do Orthanku nie zrobi³ tego z dobrociserca – powiedzia³ Merry.– Mia³em wra¿enie, ¿e znajduje w tym jak¹œ ponur¹uciechê, bo œmia³ siê do siebie odchodz¹c na poszukiwanie napoju i k¹pieli.Mieliœmy potem pe³ne rêce roboty wy³awiaj¹c z wody co siê da³o i szperaj¹c pookolicy.W ró¿nych miejscach nie opodal znaleŸliœmy parê spi¿arni wzniesionychponad poziom zalewu.Ale Drzewiec przys³a³ entów, którzy zabrali sporo zapasówi wszelkiego dobra.- Potrzebujemy ludzkiego jedzenia dla dwudziestu piêciu ludzi – oznajmili.– Ztego widaæ, ¿e policzyli królewsk¹ kompaniê dok³adnie jeszcze przed waszymprzybyciem.Was trzech zamierzano oczywiœcie podejmowaæ razem znajdostojniejszymi goœæmi.Nie straciliœcie jednak ucztuj¹c z nami.Zatrzymaliœmy na wszelki wypadek po³owê zapasów.Nawet lepsz¹ po³owê, bo wtamtej nie by³o wina.- WeŸmiecie trunki? – spyta³em entów.- W Isenie jest woda – odpowiedzieli.– To wystarczy dla entów i ludzi.Mam nadziejê, ¿e entowie zd¹¿yli przyprawiæ po swojemu napoje z górskich Ÿróde³i ¿e Gandalf wróci do nas z brod¹ bujniejsz¹ i kêdzierzaw¹.Po odejœciu entówczuliœmy siê bardzo zmêczeni i g³odni, lecz nie narzekaliœmy, bo nasz trudprzyniós³ obfite owoce.W³aœnie przy poszukiwaniu prowiantów dla ludzi Pippinodkry³ najcenniejszy ³up: beczu³ki z pieczêciami Hornblowerów.„Fajka smakujenajlepiej po dobrym obiedzie” – stwierdzi³.W ten sposób dosz³o do sytuacji, wktórej nas zastaliœcie.- Teraz wszystko doskonale rozumiemy – rzek³ Gimli.- Z wyj¹tkiem jednego szczegó³u – powiedzia³ Aragorn.– Jakim sposobem liœcie zPo³udniowej Æwiartki dosta³y siê do Isengardu? Im d³u¿ej siê nad tymzastanawiam, tym bardziej mnie to dziwi.W Isengardzie co prawda nigdy przedtemnie by³em, ale znam dobrze wszystkie kraje le¿¹ce miêdzy Rohanem a Shire’em.Odwielu lat nie wedruj¹ t¹ drog¹ ani podró¿ni, ani towary, chyba ¿e ukradkiem.Obawiam siê, ¿e Saruman ma w Shire jakiegoœ potajemnego sojusznika.Nie tylkona dworze króla Theodena mo¿na spotkaæ Smocze Jêzyki! Czy na beczu³kach by³ywypisane jakieœ daty?- By³y – odpar³ Pippin.– Liœcie pochodz¹ z roku 1417, czyli z ostatnichzbiorów.Co te¿ ja mówiê! Z zesz³ego roku.Urodzaj by³ wtedy piêkny.- No, tak.Jeœli kry³a siê w tym jakaœ nikczemnoœæ, nale¿y ju¿ b¹dŸ co b¹dŸ doprzesz³oœci, a w ka¿dym razie nie mo¿emy na ni¹ teraz zaradziæ – rzek³ Aragorn.– Mimo wszystko wspomnê o tym Gandalfowi, chocia¿ wœród jego wielkich spraw tenszczegó³ mo¿e wyda siê b³ahy.- Ciekawe, co Gandalf tam robi tak d³ugo – zastanawia³ siê Merry.– Wieczór siêzbli¿a.ChodŸmy siê przejœæ trochê.Skoro nigdy tu nie by³eœ, Obie¿yœwiacie,masz teraz, jeœli chcesz, wolny wstêp do Isengardu.Uprzedzam ciê, ¿e widokjest nieweso³y.Rozdzia³ 10G³os SarumanaPrzeszli przez zburzony tunel i stanêli na stosie gruzów, ¿eby przyjrzeæ siêczarnej skale Orthanku i jej niezliczonym oknom, wci¹¿ jeszcze wznosz¹cym siêjak groŸba nad okolicznym spustoszeniem.Woda niemal zupe³nie ju¿ opad³a.Tu iówdzie zosta³y ciemne ka³u¿e pe³ne szumowin i szcz¹tków, lecz wiêksza czêœæogromnego krêgu rozpoœciera³a siê znów naga, oœliz³a od mu³u, zasypanarumowiskiem, podziurawiona le¿¹cymi bez³adnie i pogiêtymi s³upami czy filarami.Na krawêdzi tej strzaskanej misy piêtrzy³y siê rozleg³e stoki i kopce jak zwa³y¿wiru i piargu wyrzuconego na brzeg przez straszliw¹ burzê.Dalej zielona ikrêta dolina zwê¿a³a siê w d³ugi, czarny w¹wóz, objêty dwoma ciemnymi ramionamigór.Œrodkiem spustoszonej kotliny przedziera³a siê grupa jeŸdŸców; zmierzaliod pó³nocy i byli ju¿ blisko Orthanku.- To Gandalf i Theoden ze swoj¹ kompani¹ – rzek³ Legolas.– ChodŸmy do nich!- Uwa¿ajcie! – ostrzeg³ Merry.– Trzeba iœæ bardzo ostro¿nie.Pe³no tuchwiejnych p³yt, jeœli na któr¹ nast¹picie, mo¿e was odrzuciæ prosto w jak¹œdziurê!Trzymali siê œladów dawnej drogi wiod¹cej od bramy do wie¿y i posuwali siêwolno, bruk bowiem by³ spêkany i oœliz³y.JeŸdŸcy spostrzeg³szy id¹cychwstrzymali konie w cieniu ska³y i czekali, a Gandalf wysun¹³ siê na ichspotkanie.- Odby³em z Drzewcem bardzo interesuj¹c¹ rozmowê i u³o¿yliœmy dalsze plany –powiedzia³.– Za¿yliœmy te¿ bardzo po¿¹danego odpoczynku.Czas ruszaæ znów wdrogê.Mam nadziejê, ¿e wy równie¿ najedliœcie siê i odpoczêli?- Owszem – odpar³ Merry.– Ale nasze rozmowy zaczê³y siê od fajki i na fajcesiê skoñczy³y.Mimo to nasza z³oœæ na Sarumana nieco ostyg³a.- Doprawdy? – rzek³ Gandalf.– Moja jest równie gor¹ca jak przedtem.Zanim st¹dodjadê, muszê dope³niæ jednego jeszcze obowi¹zku: z³o¿ê Sarumanowi po¿egnaln¹wizytê.Niebezpieczna i prawdopodobnie daremna próba, lecz nie wolno jejzaniechaæ.Kto ma ochotê, mo¿e mi towarzyszyæ, pamiêtajcie jednak – bez ¿artów.Nie pora na to.- Ja pójdê – rzek³ Gimli.– Chcê go zobaczyæ i przekonaæ siê, czy rzeczywiœciejest do ciebie podobny.- Jak¿e siê o tym przekonasz, moœci krasnoludzie? – odpowiedzia³ Gandalf [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •