[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na widok Marjoriedozna³ widocznego szoku.Pomóg³ nam przenieœæ j¹ do domu i u³o¿yæ na kanapiestoj¹cej w obszernym, wy³o¿onym mahoniem gabinecie.Natychmiast te¿ zabra³ siêz wielk¹ wpraw¹ za ocenê stanu pacjentki, po czym zaaplikowa³ jej ³agodnyœrodek uspokajaj¹cy.— To mo¿e byæ opóŸniony szok wywo³any œmierci¹ Maxa — powiedzia³ z namys³em,obserwuj¹c, jak Marjorie z wolna zapada w niespokojny sen.— Z drugiej stronydostrzegam jednak tak¿e symptomy histerycznego lêku.— Có¿ to oznacza? — zapyta³a Anna.Rozleg³ siê kaszel profesora Qualta.— To oznacza strach, Anno.Zosta³a ciê¿ko przestraszona.Doktor Jarvis przytakn¹³.— Objawy wyraŸnie to potwierdzaj¹.Czy wiecie pañstwo, co mog³o j¹ doprowadziædo takiego stanu?Doktor Jarvis popatrzy³ na profesora Qualta, ten wymieni³ spojrzenie z Ann¹, apotem wszyscy zwrócili siê w moj¹ stronê.— To wy jesteœcie specjalistami — odezwa³em siê.— Jeœli jednak chcecie znaæmoje zdanie, to uwa¿am, ¿e jak dot¹d zbyt wiele mieliœmy do czynienia zprzypuszczeniami i mitami, a za ma³o z konkretnymi faktami.Na przyk³ad, jakwygl¹da sprawa panny Johnson?— A o co chodzi? — zainteresowa³ siê doktor Jarvis.— Wiêc tak: nie wiemy, kim ona naprawdê jest ani sk¹d siê tutaj wziê³a.Napodstawie posiadanych wiadomoœci nie mo¿emy wykluczyæ, ¿e to w³aœnie ona kryjesiê za wszystkimi wydarzeniami.Mo¿e chodzi o ubezpieczenie lub spadek, a mo¿erobi to dla kawa³u.Mo¿e zdaje sobie sprawê z wartoœci Dzbana D¿innów izamierza wejœæ w jego posiadanie.— To nie mo¿e byæ ¿art, Harry — wtr¹ci³a Anna.— Dzban D¿innów jest prawdziwy.Wiesz, ¿e tak jest.Sam widzia³eœ postaæ w kapturze i razem ze mn¹ s³ysza³eœmuzykê.— Nie twierdzê, ¿e nie jest prawdziwy — podj¹³em.— Ale nie chcê, abyœmy wpadliw œlep¹ panikê tylko dlatego, ¿e nie rozumiemy, co siê wokó³ nas dzieje.Profesor Qualt wyci¹gn¹³ fajkê i z namaszczeniem przyst¹pi³ do nabijania jejtytoniem.— Myœlê, ¿e ma pan racjê, panie Erskine — powiedzia³.— Równoczeœnie wieleprzemawia za tym, ¿e Dzban D¿innów wywiera niekorzystny wp³yw na pañsk¹ babkê ica³y dom.Nie powiedzia³bym, ¿e dowody s¹ niezbite, niemniej jest ich doœæ, abyutwierdziæ mnie w przekonaniu o potrzebie daleko id¹cej ostro¿noœci.— To znaczy, co mamy robiæ? Jakie œrodki ostro¿noœci mo¿na podj¹æ przeciwkoduchowi w dzbanie?Profesor Qualt przytkn¹³ p³on¹c¹ zapa³kê do tytoniu i zacz¹³ g³oœno ssaæcybuch.— Istnieje wiele sposobów utrzymania d¿inna w ryzach.Tak przynajmniej mówi¹legendy.Czy s¹ to metody skuteczne, czy te¿ mamy do czynienia tylko zfantastycznymi spekulacjami, tego nikt nie potrafi powiedzieæ.Wzruszy³em ramionami.— Zawsze mo¿na wypróbowaæ je na prawdziwym d¿innie — zauwa¿y³em.— Tylko co siêstanie, jeœli metoda zawiedzie?Profesor wypuœci³ k³¹b dymu.— Je¿eli ten d¿inn jest istotnie Czterdziestoma Rozbójnikami Ali Baby, tos¹dzê, ¿e osoba, której nie uda siê go pokonaæ, nie bêdzie mia³a czasu, abyodpowiedzieæ na to pytanie.— I na tym w³aœnie polega problem z wami, naukowcami — stwierdzi³em.— Zawszejesteœcie niepoprawnymi optymistami.Rozmowa urwa³a siê na chwilê i wszyscy skierowaliœmy zamyœlone spojrzenia nauœpione cia³o Marjorie.Pierwszy odezwa³ siê doktor Jarvis.— Niezale¿nie od tego, co siê dzieje naprawdê, naszym obowi¹zkiem jestsprawdziæ, czy nic z³ego nie spotka³o panny Johnson.Czy moglibyœcie tampojechaæ i zobaczyæ, co siê z ni¹ dzieje?— W³aœnie przed chwil¹ jej szukaliœmy — odpar³a Anna.— Ale nie otworzy³a namdrzwi.— No có¿ — rzek³ lekarz.— To du¿y dom, przypuszczam, ¿e po prostu was nies³ysza³a.Zapewne by³a gdzieœ na górze.— Tak — wtr¹ci³em.— Mo¿e i by³a.Ale jeœli tak, to chcia³bym wiedzieæ gdzie.— Czy zechcia³by pan nas zawieŸæ? — zwróci³ siê do mnie profesor Qualt.—Uwa¿am, ¿e rzeczywiœcie powinniœmy to sprawdziæ.Mieliœmy w³aœnie wyjœæ, gdy Marjorie ocknê³a siê z bezruchu.Jej usta porusza³ysiê, a przez rêce przebiega³o dr¿enie, przechodz¹ce momentami w konwulsyjneskurcze.Doktor Jarvis natychmiast sprawdzi³ têtno i oddech, a ponadto zbada³oczy, odsuwaj¹c kciukiem zamkniête powieki.— Jak siê czuje? — spyta³a Anna.Doktor Jands œci¹gn¹³ brwi.— Nadal pozostaje w szoku.To nic powa¿nego, ale trwa zbyt d³ugo.Chyba bêdêmusia³ wezwaæ karetkê.— Naprawdê pan musi? — wpad³em mu w s³owo.— Jeœli zadzwonimy do szpitala,dowie siê o tym tak¿e i policja.Pan wie, co myœla³a Marjorie o Maxie i jegoœmierci.Bêd¹ zadawaæ mnóstwo pytañ.Doktor Jarvis nie wygl¹da³ na przekonanego.— Je¿eli ¿yciu Marjorie zagra¿a jakiekolwiek niebezpieczeñstwo, oni wrêcz bêd¹musieli zadawaæ pytania.Nie mam zamiaru utrzymywaæ tajemnicy, ryzykuj¹c ¿yciemkobiety.Zw³aszcza tej kobiety.To moja stara przyjació³ka.Nim jeszcze skoñczy³ mówiæ, Marjorie zadr¿a³a na ca³ym ciele i zaczê³a coœszeptaæ.Lekarz pochyli³ siê nad jej bia³¹, udrêczon¹ twarz¹.— Marjorie? Czy mnie s³yszysz, Marjorie? Czy dobrze siê czujesz?Marjorie odpowiedzia³a, lecz doktor Jarvis najwyraŸniej tego nie zrozumia³.Nachyli³ siê jeszcze bardziej.— Marjorie, czy nic ci nie jest? Jak siê czujesz? Ponownie rozleg³ siê jejszept i jeszcze raz doktor Jarvis wyprostowa³ siê z zafrasowan¹ min¹.— Wygl¹da na to — powiedzia³ — ¿e ona mówi w jakimœ obcym jêzyku.— Mo¿e ja spróbujê? — zaoferowa³a swe us³ugi Anna.Zajê³a miejsce lekarza przychorej i zbli¿y³a ucho, na ile to tylko by³o mo¿liwe, do warg starej kobiety.— Marjorie? To ja, Anna.Czy zechcesz ze mn¹ rozmawiaæ, Marjorie?Niemal natychmiast Marjorie podjê³a swój ochryp³y, g³uchy szept.Wyczuwa³o siê,¿e mówi spójnymi zdaniami, jednak¿e zupe³nie nie potrafi³em rozpoznaæ jêzyka,którym siê pos³ugiwa³a.Anna najwidoczniej nie mia³a takich problemów, kiedytylko bowiem Marjorie zamilk³a, zada³a jej pytanie w tym samym jêzyku.— Co ona mówi? — zapyta³em profesora Qualta.Qualt, który zdawa³ siê rozumieæprzynajmniej niektóre fragmenty rozmowy, przytkn¹³ palec do ust [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •