[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Œwiatwidziany od wewn¹trz, œwiat okreœlany i oznaczany ze wzglêdu na swój charakterinteligibilny — œwiat ten by³by w³aœnie wol¹ mocy i ponadto niczem. Jakto ? Nie znaczy¿ to, mówi¹c popularnie : Bóg obalony, dyabe³ zaœ nie —?Wrêcz przeciwnie! Wrêcz przeciwnie, przyjaciele moi ! I, do dyab³a, któ¿ waszmusza mówiæ popularnie ! Jak to niedawno jeszcze, w pe³nej nowszych czasów jasnoœci, mia³o miejsce zrewolucy¹ francusk¹, z t¹ okropn¹ i, z pobli¿a s¹dz¹c, zbyteczn¹ krotochwil¹,pod któr¹ jednak¿e szlachetni i marzycielscy widzowie z ca³ej Europy tak d³ugoi tak namiêtnie podk³adali z daleka w³asne swe oburzoeia i zachwyty, a¿ tekstzanik³ pod interpretacy¹: tak samo jakaœ szlachetna potomnoœæ mog³aby jeszczeni¿ niezrozumieæ ca³ej ubieg³ej przesz³oœci i snadŸ skutkiem tej pomy³ki widokjej dopiero znoœnym uczyniæ.A raczej: czy to ju¿ siê; nie sta³o ? niebyliŸeœmy sami — t¹ szlachetn¹ potomnoœci¹ ? I czy¿ to teraz w³aœnie, o ilezdajemy sobie z tego sprawê, — nie przeminê³o ju¿ ? Nikt nauki jakiejœ jedynie przeto, i¿ uszczêœliwia lub cnotliwym czyni, nieuzna tak ³acno za prawdziw¹: z wyj¹tkiem snadŸ lubych idealistów,zachwycaj¹cych siê dobrem, prawd¹, piêknem i stawy swe zarybiaj¹cych bez wyboruwszystkimi rodzajami pstrych, niemrawych i dobrodusznych zachcianek.Szczêœciei cnota argumentami nie s¹ zgo³a.Zapomina siê wszak¿e ³acno, nawet po stronieumys³Ã³w rozwa¿niejszych, i¿ psucie i unieszczêœliwianie równie¿ przeciw -argumentami nie s¹.Coœ prawdziwem byæ winno: chocia¿by by³o zarazem wnajwy¿szym stopniu szkodliwe i niebezpieczne; ba, mog³oby to stanowiæ nawetzasadnicz¹ w³aœciwoœæ bytu, i¿ doskonale poznanie nios³oby zag³adê temu, ktobyje posiad³, przeto o dzielnoœci jakiegoœ ducha wnioskowa³oby siê z tego, ileprawdy znieœæ on jeszcze mo¿e, mówi¹c wyraŸniej, do jakiego stopnia nale¿a³obymu j¹ rozcieñczyæ, os³odziæ, przys³oniæ, przyt³umiæ, pofalszowaæ.To pewna, i¿do odkrycia niektórych czêœci prawdy Ÿli i nieszczêœliwi w korzystniejszychznajduj¹ siê warunkach i wiêksze posiadaj¹ prawdopodobieñstwo powodzenia; niemówi¹c ju¿ o z³ych, którzy s¹ szczêœliwi, — species, przemilczana przezmoralistów.Byæ mo¿e, i¿ srogoœæ i podstêp sprzyjaj¹ wiêcej powstaniukrzepkiego, niezale¿nego ducha i filozofa, ni¿li owa miêkka, delikatna, potulnadobroæ i sztuka lekkiego brania, któr¹ siê ceni u uczonego i ceni siê s³usznie.O ile siê wyjdzie z za³o¿enia, o którem ju¿ wspomniano, i¿ pojêcia filozof niezacieœnia siê do filozofa pisz¹cego ksi¹¿ki — lub nawet sw¹ filozofiêzamykaj¹cego w ksi¹¿kach ! Stendhal obrazu wolnomyœlnego filozofa dope³niajeszcze rysem, którego gwoli smakowi niemieckiemu podkreœliæ nie zaniedbam : —gdy¿ z niemieckim nie zgadza siê on smakiem.Pour etre bon philosophe, powiadaostatni ten wielki psycholog, il faut etre sec, clair, sans illusion.Unbanquier, qui a fait fortune, a une, partie du caractere requis pour faire desdecouvertes en philosophie, æ est a - dire pour voir clair dans ce qui est. Wszystko, co g³êbokie, lubi maskê; rzeczy zaœ najg³êbsze nienawjdz¹ nawetobrazu i przypowieœci.Nie by³o¿by przeciwieñstwo w³aœciwem dopieroprzebraniem, pod którem skrywa³by siê wstyd jakiegoœ boga ? Zagadkowe pytanie:by³oby dziwnem, gdyby który z mistyków nie potr¹ci³ ju¿ gdzieœ zuchwale o nie.Bywaj¹ zdarzenia tak dalece subtelne, i¿ najlepiej zagrzeœæ je dla niepoznakipod grubiañstwem jakiem; bywaj¹ objawy mi³oœci i rozkie³znanejwspania³omyœlnoœci, po których nie pozostaje nic innego, jak wzi¹æ kij iwygrzmociæ widza: m¹ci siê tem pamiêæ jego.Niejeden umie znêcaæ i pastwiæ siênad w³asn¹ sw¹ pamiêci¹, by bodaj na tym jednym wywrzeæ sw¹ zemstê œwiadku: —wstyd jest pomys³owy.Nie najgorsze to rzeczy, których wstydzimy siênajbardziej: nie tylko z³oœæ tai siê za mask¹, — ile¿ to dobroci bywa wpodstêpie ! Móg³bym wyobraziæ sobie cz³owieka, który, maj¹c do ukrycia coœdrogocennego i delikatnego, toczy³by siê przez ¿ycie gruby i kr¹g³y, gdybystary pozielenia³y ciê¿ko kowany anta³ z winem : tak chcia³aby subtelnoœæ jegowstydu.Cz³owieka o g³êbokim wstydzie spotykaj¹ tak¿e jego przeznaczenia orazsubtelne przejrzenia na drogach ma³o komu dostêpnych, o istnieniu których jegonajbli¿si i najzaufañsi nic wiedzieæ niepowinni : groza jego ¿ycia tajna jestich oczom i zarówno jego znów odzyskana równowaga ¿yciowa.Taki cz³owiekskryty, który instynktownie pos³uguje siê mow¹ gwoli milczeniu i przemilczaniui niewyczerpany jest w wybiegach przed zwierzeniami, chce i wymaga tego, by wg³owach i sercach przyjació³ zamiast niego samego tu³a³a siê jego maska; aje¿eli nawet tego nie chce, to jednak otworz¹ mu siê pewnego dnia oczy, i¿ mimowszystko maska jego istnieje tam¿e, — i ¿e tak jest dobrze.Ka¿demu g³êbokiemuduchowi potrzeba maski: co wiêcej, doko³a ka¿dego g³êbokiego ducha tworzy siênieustannie maska, dziêki zawsze fa³szywemu, mianowicie p³ytkiemu t³Ã³maczeniuka¿dego s³owa, ka¿dego postêpku, ka¿dego jego znaku ¿ycia. Nale¿y doœwiadczaæ siebie samego, czy jest siê przeznaczonym do niezale¿noœcii rozkazywania; i to we w³aœciwej porze.Nie trzeba swym próbom schodziæ zdrogi, acz s¹ one najniebezpieczniejsz¹ snadŸ igraszk¹, w jak¹ wdaæ siê mo¿na,i ostatecznie jeno próbami dokonywanemi wobec nas samych jako œwiadków, nie zaœprzed ¿adnym innym sêdzi¹.Nie przywi¹zywaæ siê do ¿adnego cz³owieka: chocia¿bynajmilszego, — ka¿dy cz³owiek jest wiêzieniem i cieœni¹.Nie przywi¹zywaæ siêdo ojczyzny : chocia¿by najnieszczêœliwszej i najbardziej pomocy potrzebuj¹cej,— nie tak ju¿ ciê¿ko oderwaæ siê sercem od ojczyzny zwyciêskiej.Nieprzywi¹zywaæ siê do ¿adnego wspó³czucia: chocia¿by ogarnia³o cz³owiekawy¿szego, w którego niezwyczajn¹ beznadziejnoœæ i mêkê przypadkiem zajrzeæ namdano
[ Pobierz całość w formacie PDF ]