Robert Ludlum Tajne Archiwa 4 Kod Altmana (2)

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dobra, Andy.Idziemy na kaw� do Starbucksa.Zobaczmy, mo�e uda nam si�rozszyfrowa� tych, którzy za mn� chodz�.W�o�y� w�ókienko do zatrzasku walizki, a potem roz�o�y� pod drzwia�mi cieniutkikawa�ek przezroczystego plastiku, tak �e kto�, kto wszed�by do pokoju, musia�byna� nast�pi�.Powiesi� na klamce tabliczk� z napi�sem Nie przeszkadza� iposzli.Na dó� zjechali wind�.Mo�na tu wyj�� przez kuchni�? - spyta� w holu.Na pewno.Sprz�tacz polerowa� klamki i wy�o�one marmurem �ciany w korytarzu ��cz�cymwindy z holem.�ylasty, o poci�g�ej twarzy, bystrych czarnych oczach,bladobr�zowej cerze i opadaj�cych w�sach, wyró�nia� si� w�ród innychChi�czyków, nie wspominaj�c ju� o kr�c�cych si� w holu Euro�pejczykach.Pracowa� bez s�owa, ze spuszczon� g�ow�, pozornie skupio�ny na tym, co robi�,lecz widzia� wszystko i wszystkich.Po wyj�ciu z windy chudy, wysoki Chi�czyk i wysoki, dobrze zbudo�wanyobcokrajowiec przystan�li, �eby zamieni� ze sob� kilka s�ów.Zbyt oddalony,�eby pods�ucha� ich cich� rozmow�, poleruj�c mosi�ny �wiecz�nik, sprz�taczotaksowa� obcokrajowca wprawnym okiem.Smuk�y, wy�sportowany, co najmniej metrosiemdziesi�t wzrostu, szerokie bary, po�t�na pier�, zaczesane do ty�u w�osy,przystojna twarz, jasne, inteligentne, niebieskie oczy, po ameryka�sku skrojonyszary garnitur.W sumie nie by�o w nim nic niezwyk�ego, ale nie ulega�ow�tpliwo�ci, �e nosi si� jak wojskowy, poza tym przylecia� tu z Tajwanu wraz zdoktorem Liangiem Tianningiem i jego kolegami naukowcami.Chudy Chi�czyk z wysokim obcokrajowcem skr�cili i ruszyli w stron� drzwi dokuchni.Gdy za nimi znikn�li, sprz�tacz zebra� swoje rzeczy i szybko wyszed� naruchliw�Nanjing Dong Lu, jeden z najwi�kszych na �wiecie pasa�y handlowych.Przedzieraj�c si� przez t�umy kupuj�cych i chmary tr�bi�cych klaksonamipojazdów, potruchta� w kierunku d�ugie�go ci�gu sklepów.Zanim dotar� dopierwszego skrzy�owania, przystan�� naprzeciwko bocznej alejki biegn�cej wzd�u�hotelu.Widzia� stamt�d zarówno boczne, jak i g�ówne wej�cie, którym przed chwil�wyszed�.Zawsze istnia�a mo�liwo��, �e tamci go zauwa�yli, i to, �e skr�cili dokuchni, mog�o by� tylko zmy�k�.Z hotelu nie wyszed� ani jeden, ani drugi, ale sprz�tacz zauwa�y� co� innego.Nie tylko on obserwowa� hotel i okolic�.W czarnym samocho�dzie, który niemalzatarasowa� w�ski chodnik przed obrotowymi drzwia�mi, rozjarzy�y si� iprzygas�y ogniki dwóch papierosów.Biuro Bezpie�cze�stwa Publicznego, budz�cagroz� chi�ska policja i wywiad.Nikt inny nie pozwoli�by sobie na tak�arogancj�.D�ugo przygl�da� si� samochodowi.Gdy przeniós� wzrok na boczn� alejk�,Amerykanin i chudy Chi�czyk p�dzili ju� w stron� granatowego volkswagenaparkuj�cego przodem do skrzy�owania z pasa�em.Sprz��tacz wmiesza� si� w sun�cychodnikiem t�um.Prawe ko�a volkswagena sta�y tu� przy �cianie.Chi�czyk otworzy� drzwiczki,Amerykanin za� rozejrza� si� czujnie, jakby w ka�dej chwili kto� móg� ichnapa��.Wskoczyli do �rodka, samochód w��czy� si� do ruchu i skr�ci� w kierunkupasa�u dla pieszych, który ci�gn�� si� a� do Bundu.Ruch ko�owy by� tamzabroniony.Sprz�tacz nie traci� czasu i przenikliwie zagwizda�.Kilka sekund pó�niejpodjecha� do niego zdezelowany land-rover.Sprz�tacz rzuci� swoje rzeczy natylne siedzenie i wskoczy� na fotel obok kierowcy, m�czyzny o skórza-stejbr�zowawej cerze i okr�g�ych oczach, bardzo podobnych do jego oczu.Gdy kierowca spyta� go o co� w j�zyku, który nie by� ani chi�skim, ani �adnymj�zykiem europejskim, sprz�tacz odpowiedzia� mu w tym samym dialekcie,wskazuj�c kciukiem jad�cego pó� ulicy dalej volkswagena.Kierowca skin�� g�ow�i przez g�szcz pojazdów zacz�� przebija� si� w tamt� stron�.Volkswagengwa�townie skr�ci� w lewo.Bluzgaj�c przekle�stwami, kierowca zjecha� w bok,odbi� w prawo, potem w lewo, potem znowu w prawo, lecz gdy dotarli doskrzy�owania, Volkswagen skr�ci� ponownie, tym razem na zachód, w Jiujiang Lu,by natychmiast skr�ci� na pó�noc, w kierunku Nanjing Dong Lu, ulicy, z którejniedawno wyjechali.Wrzeszcz�c i kln�c, kierowca land-rovera próbowa� go dogoni�, lecz drog�zajecha� mu jaki� samochód.Kierowca omin�� go, doda� gazu, skr�ci� na pó�noci hen, daleko przed nimi sprz�tacz zd��y� jeszcze dostrzec ty� volkswagena.Sekund� pó�niej wóz znikn�� mu z oczu.Przez jaki� czas jechali dalej i zatrzymali si� dopiero przed Nanjing Dong Lu,na skrzy�owaniu z w�ziutk�, ledwie widoczn� alejk� biegn�c� na po�udnie.Sprz�tacz zakl��.Wysoki Chi�czyk i Amerykanin o posta�wie wojskowego musieliich zauwa�y�.Skr�cili w alejk� i przepadli w tej wiecznie zat�oczonej,t�tni�cej �yciem dzielnicy.Dwie godziny pó�niej Andy wyrzuci� Jona przed drugim Starbucksem i pojecha�zaparkowa�.Ta kawiarnia mie�ci�a si� przy Fixing Dong Lu, kolejnej ruchliwejulicy nad rzek� w Nanshi, na Szanghajskiej starówce.Pierwsz� kawiarni� znale�li w Lippo Plaza przy Huaihai Zhong Lu, lecz ani w�ródt�umu go�ci, zarówno miejscowych, jak i obcokrajowców, ani w samympomieszczeniu Jon i Andy nie zauwa�yli nic, co mog�oby wskazywa�, �e lokal tenma jaki� zwi�zek z �Cesarzow�".Nic podejrza�nego nie dostrzegli te� w�ród nazwprzedsi�biorstw z siedzibami przy okolicznych ulicach, w sklepikach isklepach.W drugiej kawiarni panowa� mniejszy t�ok.Przy stolikach siedzieli tu tylkoChi�czycy i tylko oni kupowali kaw� na wynos.Wi�kszo�� z nich by�a wgarniturach, chi�skich i zachodnich, i wygl�da�o na to, �e s� to miejscowiurz�dnicy.Jon usiad� przy oknie z drug� ju� tego dnia du�� kaw�.Zap�dzili si� dodzielnicy handlowej, co wyja�nia�o brak obcokrajowców [ Pobierz całość w formacie PDF ]

Search

Podstrony