X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zebca� z powrotem rozsypane rzeczy, w�ze�ek z nar-kotycznymi zio�ami wsun�� pod kurtk�, po czym zarzuci�worek na rami� i poszed�.W�drówka by�a d�uga.Od ruin starych domostwposzed� przez dolin� kr�t� �cie�k�, tak g��bok�, �e czas niezdo�a� jej zatrze�.Po pewnym czasie przystan��.To powinno by� tam, pod ska�� o dwu szczytach,przypominaj�cych kamienie nagrobne.Najpierw trzeba wej�� w gór� po tamtym nawisie.Tak,jest �cie�ka.Poci� si�.Nie przywyk� do takich wycieczek.Nie by�oSpecjalnie gor�co, si�pi� drobny deszcz, a nawet zanosi�o si�na �nieg.Wiosna jeszcze nie zawita�a w tej górskiej dolinie.Ale wspinaczka po stromych zboczach dawa�a si� we znaki.Jedno by�o w tym dobre - zd��y� si� wysuszy� potrudnej przeprawie przez tunel.Dysza� ci�ko, z wysi�kiem.Samotno�� spowija�a gojak g�sta, cho� niewidzialna mg�a.Gdzie� w oddali, nadjeziorem, rozlega� si� od czasu do czasu krzyk dzikiegoptaka i niós� si� d�ugo w tej wielkiej ciszy.Bli�ejpokrzykiwa�y sp�oszone siewki.Na kraw�dzi skalnego nawisu wiatr uderzy� w niegoz tak� si��, �e o ma�o si� nie stoczy� w dó�.Wszed� jeszczewy�ej, spojrza� w dno przepa�ci i zakr�ci�o mu si�w g�owie.Z po�o�onej pod nim górskiej �ciany stoczy�asi� kamienna lawina.Opuszczone domostwa Ludzi Lodu pozosta�y dalekopoza nim w dolinie.Z miejsca, w którym teraz sta�,dostrzega� na niektórych budowlach �lady spalenizny potamtym po�arze.Inne przemieni�y si� w ledwie widoczn�ruin�; zosta�y z nich jedynie poros�e traw� fundamenty.W zagrodzie Tengela zobaczy� ko�ysane wiatrem nagiedrzewo.To pewnie opieku�cze drzewo ich podwórza,pomy�la�.Nagle zapragn��, �eby w tych zagrodach pojawili si�ludzie.Wied�my i czarownicy jak on.Nie�wiadom, �e tojego w�asny dziadek, ów nieszcz�sny Heming ZabójcaWójta, przyczyni� si� do tego zniszczenia, Kolgrim u�ala�si� nad swoj� bezgraniczn� samotno�ci�.Naprawd� po-trzeba odwagi, by przeprowadzi� to, co zamierzy�em,my�la�.Potrzeba si�y, takiej jak� mia� Tengel Z�y.Tegow�a�nie pragn��.Dla Tengela nie by�a to �adna sztuka.Mia� przecie�dolin� pe�n� ludzi.Kolgrim za� by� samotny.Niewiarygo-dnie, bezmiernie samotny.Nikt nawet nie wiedzia�, �e ontu jest.Nikt na ca�ym �wiecie.Zrzuci� worek.Niech le�y tu pod �cian�, dopóki on nieodnajdzie miejsca, którego szuka.Miejsca, w którym jegoz�y praprzodek spotyka� samego Szatana!Nikt prócz Kolgrima nie wiedzia�, gdzie to jest.pczenikn�� go dreszcz grozy, cho� przecie� nie zwyk�Si� ba�!Ale to, co zamierza�, nie nale�a�o do spraw powszednich.A gdyby tak.Gdyby tak doda� sobie troch� odwagi?Zamy�lony wa�y� w d�oni woreczek.W woreczku by� proszek; wysuszone, utarte zio�a.Alejak si� je za�ywa?Najwi�kszy czarownik w historii nie wiedzia�.Kolgrim rozejrza� si� po okolicy.Niedaleko, cichoszemrz�c, sp�ywa� po zboczu niedu�y potoczek.Ch�opakwysypa� nieco proszku na d�o� i poszed� ku wodzie.Z trudem zdo�a� prze�kn�� troch� napr�dce sporz�dzo-nej mieszanki, ale jaka� odrobina dosta�a si� do tchawicyi chwyci� go kaszel.Teraz nie pozostawa�o ju� nic wi�cej, jak ruszy� dotego miejsca.Na moment przystan��.A niech to diabli! Powinien by�przecie� pozaciera� wszystkie �lady w Grastensholm! Tak,by nikt inny.no, mo�e kiedy�, d�ugo po nim.Ale niech tam! Zrobi to pó�niej, kiedy znowu wróci dodomu.D�ugo po nim? Ale� on b�dzie móg� sta� si� nie�mier-telny! B�dzie �y� ca�e wieki.Tak, tak w�a�nie b�dzie.Terazmo�e robi� naprawd� wszystko, co zechce!Po wyczerpuj�cej wspinaczce po�ród dzikiej i pi�knejprzyrody, na któr� zreszt� nie zwraca� uwagi, znalaz� si�u stóp ska�y z dwoma obeliskami.Znowu mia� przemoczone ubranie i w�osy od wci��Si�pi�cego deszczu.W górze teren by� bardziej p�aski.Kolgrim mia� przedsob� otwart�, do�� rozleg�� przestrze�.No i gdzie teraz?Obszed� z wolna skalny wyst�p.Tu sta�a z pewno�ci� kiedy� Silje wraz z Tengelemi dwojgiem m�odszych dzieci.I Sol, która sz�a o w�asnych si�ach, tu w�a�nie musia�awybiec zza ska�y, krzycz�c z przera�ona: "Z�y cz�o-wiek!"Sol, która nie ba�a si� niczego, wygl�da�a na �miertelniewystraszon�.Kolgrim zrozumia� natychmiast, �e to jest to miejsce.Nawet pokrzywione brzozy tu by�y, cho� teraz po-zbawione li�ci.Nie za�y� co prawda narkotyku jak nale�a�o, ale co�jednak przedosta�o si� do krwi.Czu�, �e rozsadza goodwaga.Phi! Co tam, nie ma si� czego ba�!Wypi�� pier�, wci�gn�� powietrze jak móg� najg��biej,potem odetchn�� i zdecydowanie ruszy� ku skalnemuwyst�powi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.