[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- By³em ze stadem na wzgórzach.Us³ysza³em w myœlach krzyk moich ludzi i wróci³em, i widzia³em, jak p³onêli wogniu.By³y tam dwa statki z wiruj¹cymi skrzyd³ami.Wypluwa³y z siebie ogieñ.Teraz jestem sam i muszê mówiæ s³owami.Tam gdzie w moich myœlach byli moiludzie, teraz jest tylko ogieñ i milczenie.Dlaczego tak siê sta³o, o panie?Przeniós³ spojrzenie z Rocannona na Mogiena.Obaj milczeli.Fian zgi¹³ siê wpó³jak œmiertelnie ranny cz³owiek, przypad³ do ziemi i ukry³ twarz w d³oniach.Mogien stan¹³ nad nim opar³szy rêce na rêkojeœciach mieczy, trzês¹c siê zgniewu.- Przysiêgam zemstê tym, którzy skrzywdzili Fiia! Rokananie, jak to mo¿liwe?Fiia nie nosz¹ mieczy, nie gromadz¹ bogactw, nie maj¹ wrogów! Popatrz, jegoludzie nie ¿yj¹, wszyscy ci, z którymi rozmawia³ bez s³Ã³w, jego wspó³plemieñcy.¯aden Fian nie mo¿e ¿yæ samotnie.On umrze.Dlaczego pozabijali jego ludzi?- ¯eby pokazaæ swoj¹ si³ê - odpowiedzia³ szorstko Rocannon.- Zabierzmy go zesob¹ do Hallan.Wysoki ksi¹¿ê ukl¹k³ obok ma³ej, skulonej postaci.- Fian, przyjacielu ludzi, jedŸ ze mn¹.Nie potrafiê rozmawiaæ z tob¹ w myœlachjak twoi krewniacy, ale s³owa dŸwiêcz¹ce w powietrzu równie¿ mog¹ coœ znaczyæ.W milczeniu dosiedli wiatrogonów.Fian usiad³ na wysokim siodle przed Mogienemjak dziecko.Cztery wiatrogony wzbi³y siê w powietrze.Wiatr z po³udnia,nios¹cy deszcze, popycha³ ich od ty³u; o schy³ku drugiego dnia Rocannon ujrza³marmurowe schody wy³aniaj¹ce siê spoœród drzew, Most Otch³ani przerzucony nadzielon¹ przepaœci¹ i wie¿e Hallan oœwietlone d³ugimi promieniami zachodz¹cegos³oñca.Mieszkañcy zamku, jasnow³osi panowie i ciemnow³osi s³udzy, zgromadzili siêwokó³ nich na l¹dowisku, pragn¹c jak najszybciej podzieliæ siê wieœci¹ ospaleniu zamku Reohan po³o¿onego najbli¿ej na wschód i wymordowaniu wszystkichludzi.Znowu dokona³y tego dwa helikoptery i kilku mê¿czyzn uzbrojonych wlaserow¹ broñ; wojownicy i wieœniacy z Reohan zostali zaszlachtowani bez ¿adnejmo¿liwoœci obrony.Ludzie z Hallan znajdowali siê na granicy szaleñstwawywo³anego bólem i wœciek³oœci¹, do których przy³¹czy³o siê uczucie zgrozy,kiedy zobaczyli Fiana siedz¹cego przed ich m³odym ksiêciem i us³yszeli jegoopowieœæ.Wielu spoœród nich, mieszkaj¹c w tej najdalej na pó³noc wysuniêtejfortecy Angien, nigdy przedtem nie widzia³o ¿adnego z Fiia, ale wszyscys³yszeli o nich jako o legendarnych istotach, chronionych potê¿nym tabu.Zaatakowanie jednego z ich zamków, choæ zakoñczy³o siê krwawo, pasowa³o do ichwyobra¿eñ o wojnie; ale zaatakowanie Fiia by³o œwiêtokradztwem.Ow³adnê³a nimigroza pomieszana z wœciek³oœci¹.Tego wieczoru Rocannon siedz¹c w swoim pokojuna wie¿y s³ysza³ tumult dochodz¹cy z do³u, z sali biesiadnej, gdzie zebrali siêwszyscy Angyarowie z Hallan, œlubuj¹c wrogom œmieræ i zniszczenie w przemowachpe³nych potoczystych metafor i grzmi¹cych hiperboli.Dumn¹ ras¹ byli ciAngyarowie: mœciwi, aroganccy, nieprzejednani, nie znaj¹cy pisma i nieposiadaj¹cy w swoim jêzyku formy czasownika „nie móc" w pierwszej osobie.W ichlegendach nie by³o bogów, tylko bohaterzy.W odleg³y gwar wmiesza³ siê nagle jakiœ zaskakuj¹co bliski g³os.Rêka Rocannonasama skoczy³a do odbiornika.Nareszcie trafi³ na czêstotliwoœæ wroga.Trzeszcz¹cy g³os mówi³ w jêzyku, którego Rocannon nie zna³.By³oby to nazbytszczêœliwym zbiegiem okolicznoœci, gdyby wróg u¿ywa³ jêzyka galaktycznego;wœród planet Ligi istnia³y setki tysiêcy narzeczy, nie licz¹c tych œwiatów,które dot¹d nie zosta³y odkryte.G³os zacz¹³ czytaæ listê numerów, któr¹Rocannon zrozumia³, poniewa¿ by³y wymienione po cetiañsku - w jêzyku rasy,której matematyczne osi¹gniêcia sprawi³y, ¿e w ca³ej Lidze zaczêto stosowaæcetiañsk¹ matematykê, a co za tym idzie, cetiañskie liczby.S³ucha³ z napiêt¹uwag¹, ale to nic nie znaczy³o - zwyk³a seria liczb.G³os zamilk³ nagle i s³ychaæ by³o tylko szum zak³Ã³ceñ.Rocannon popatrzy³ nama³ego Fiana, który prosi³, ¿eby mu pozwolono z nim zostaæ, a teraz siedzia³bez ruchu, ze skrzy¿owanymi nogami, na pod³odze przy oknie.- To by³ wróg, Kyo.Twarz Fiana by³a bardzo spokojna.- Kyo - zacz¹³ Rocannon (zwracaj¹c siê do Fiana u¿ywano zazwyczaj angyarskiejnazwy jego wioski, poniewa¿ nikt nie wiedzia³, czy poszczególni Fiia maj¹w³asne imiona) - Kyo, czy móg³byœ us³yszeæ w myœlach naszych wrogów, gdybyœspróbowa³?W swoich notatkach, sporz¹dzonych podczas krótkiego pobytu w wiosce Fiia,Rocannon zaznaczy³, ¿e przedstawiciele gatunku I-B rzadko odpowiadaj¹ wprost nazadane pytanie; dobrze zapamiêta³ ich uœmiechniête wykrêty.Ale Kyo,osamotniony w obcym œwiecie s³Ã³w, pos³usznie odpowiedzia³:- Nie, panie.- A czy potrafi³byœ rozmawiaæ w myœlach z innymi ludŸmi twojego gatunku, winnych wioskach?- Trochê.Gdybym ¿y³ pomiêdzy nimi, byæ mo¿e.Fiia czasami odchodz¹, ¿ebyzamieszkaæ w innych wioskach.Powiedziane jest nawet, ¿e niegdyœ Fiia iGdemiarowie rozmawiali ze sob¹ w myœlach jak jeden lud, ale to by³o bardzodawno temu.Powiedziane jest.- urwa³.- Twoi ludzie i Gliniaki rzeczywiœcie stanowi¹ jedn¹ rasê, chocia¿ teraz waszedrogi siê rozesz³y.Co jeszcze, Kyo? - Powiedziane jest, ¿e bardzo dawno temuna po³udniu, w wysokich miejscach, wœród ska³, ¿yli ci, którzy rozmawiali wmyœlach z ka¿d¹ istot¹.S³yszeli wszystkie myœli, ci Najstarsi, Najdawniejsi.Ale potem zeszliœmy z gór, zamieszkaliœmy w dolinach i w jaskiniach, i drogazosta³a zapomniana.Rocannon zamyœli³ siê na chwilê.Na po³udnie od Hallan nie by³o ¿adnych gór natym kontynencie.Wsta³ i siêgn¹³ po swój „Podrêcznik Strefy Galaktycznej 8",zawieraj¹cy mapy, kiedy z radia, szumi¹cego wci¹¿ na tej samej czêstotliwoœci,dobieg³ dŸwiêk, który go powstrzyma³.Przez zak³Ã³cenia przebija³ siê jakiœg³os, s³aby, odleg³y, nasilaj¹cy siê i zanikaj¹cy na przemian, aleprzemawiaj¹cy w jêzyku galaktycznym: - Numer Szeœæ, zg³oœ siê.Numer Szeœæ,zg³oœ siê.Tu Foyer.Zg³oœ siê, Numer Szeœæ.- Wezwanie powtarza³o siê bezkoñca.Po przerwie g³os kontynuowa³: - Tu Pi¹tek.Nie, tu Pi¹tek.Tu Foyer;czy mnie s³yszysz, Numer Szeœæ? Nadœwietlne przylatuj¹ jutro i chc¹ mieæ pe³nyraport o rozlokowaniu Siedem Szeœæ i o ³¹cznoœci.Zostawcie plan uderzenia dlaOddzia³u Wschodniego.S³yszysz mnie, Numer Szeœæ? Jutro bêdziemy mielipo³¹czenie z Baz¹ przez przesy³acz.Natychmiast przeka¿ mi informacje orozlokowaniu.Rozlokowanie Siedem Szeœæ.Nie trzeba.- Nag³y wybuchgwiezdnych wy³adowañ zag³uszy³ resztê zdania, a kiedy g³os powróci³, mo¿na by³owy³owiæ jedynie strzêpki s³Ã³w.Przez dziesiêæ d³ugich minut s³ychaæ by³o tylkociszê, szum i urywki zdañ, a potem w³¹czy³ siê bli¿szy g³os i zacz¹³ coœ szybkomówiæ w tym samym co poprzednio obcym jêzyku.Mówi³ i mówi³; minuty mija³y, aRocannon s³ucha³, zastyg³y w bezruchu, z d³oni¹ na ok³adce „Podrêcznika".Równie nieruchomo Fian siedzia³ w pó³mroku na drugim koñcu pokoju.G³oswymieni³ i powtórzy³ dwie pary liczb; za drugim razem Rocannon pochwyci³cetiañskie s³owo oznaczaj¹ce „stopnie".Szybko otworzy³ notes i zapisa³ podanecyfry; potem, nie przerywaj¹c nads³uchiwania, otworzy³ „Podrêcznik" na mapachFomalhaut II.Liczby, które zanotowa³, brzmia³y: 28°28 i 121°40.Jeœli to oznacza³owspó³rzêdne szerokoœci i d³ugoœci geograficznej [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •