[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odwrócił się, żeby sprawdzić, czy Rennie nic się nie stało.Siedziała skulona za generatorem.Cała i zdrowa.- Nic ci nie jest, Rennie?Wyjrzała i już chciała mu odpowiedzieć.- Uważaj! - zawołała.TK rzucił się Grayowi na plecy, przewrócił go.Turlali się po cementowej podłodze, wymieniając ciosy.Gray był lepszym pięściarzem.Zresztą oprócz zwykłych chwytów stosowanych w ulicznych bójkach, znał także szlachetne sztuki walki, ale TK powodowała potężna nienawiść.Nie miał już nic do stracenia.Walczył ze wszystkich sił.Gray kilka razy wymierzył mu cios, który powinien ostatecznie go powalić, lecz TK nie dawał za wygraną.Gray słyszał rozpaczliwy krzyk Rennie.On także nie zamierzał się łatwo poddać.Za dużo miał do stracenia.Mimo dojmującego bólu, walczył zaciekle.Trudno było sobie wyobrazić, co by się stało z Rennie, gdyby przegrał tę walkę.To on naraził ją na niebezpieczeństwo i on musiał ją z tego wyciągnąć.Przynajmniej tyle był jej winien.Nagle TK trafił pięścią prosto w żołądek Graya.Gray poczuł na ustach słony smak krwi.Leżał na betonie, a TK okładał go pięściami.Zebrał wszystkie siły.Udało mu się zrzucić z siebie TK.Wykorzystując chwilową przewagę, wstał i pociągnął go za sobą.Trzymając go za gardło, ponownie przyparł TK do ceglanego muru.Zastosował chwyt duszący i ściskał mu gardło tak długo, aż TK stracił przytomność.Dopiero wtedy Gray go puścił.TK leżał u jego stóp bezwładny i już zupełnie nic nie wart, jak kupa szmat.- Nie żyje?Gray spojrzał na stojącą obok niego Rennie.- Nie.Jest nieprzytomny.- Ten chwyt.Skąd.Pokręcił tylko głową, bo nie wiedział, co ma odpowiedzieć.- Nic ci nie jest, Rainbow? Nie zrobił ci krzywdy?Rennie otuliła się ramionami.Drżała w chłodnym powietrzu zimowego poranka.- Ja.Ja.Gray nie mógł patrzeć, jak dreszcze wstrząsają jej ciałem.Wziął ją w ramiona, przytulił.Spodziewał się, że będzie się opierała, ale Rennie nawet nie próbowała z nim walczyć.Wtuliła się w niego rozpaczliwie.- Przepraszam cię za to wszystko, kochanie - powiedział po chwili, odsuwając się od niej.- Mało nie oszalałem, kiedy się zorientowałem, że zginęłaś.- Skąd wiedziałeś?- Wiedziałem - wzruszył ramionami.- Czy nadal masz zamiar.robić dziś ten interes?- Nie mam innego wyjścia, Rennie.- Owszem, masz.Zawsze jest jakieś wyjście.Ty, na przykład, mógłbyś odejść.- Nie mogę.To nie zależy ode mnie.Oczy Rennie napełniły się łzami.- Posłuchaj mnie - poprosiła.- Nie musisz tego robić.Odejdźmy stąd razem.Natychmiast.- Rennie.- Pieniądze, władza.Cokolwiek ci obiecali, nie jest tego warte.- Przestań, kochanie.Nie mogę.- Wierzę w ciebie, Gray.Możemy zacząć wszystko od nowa, wyjechać z Los Angeles.Pomogę ci.Musisz się tylko zgodzić, nie zrobić tego, co sobie na dzisiaj zaplanowałeś.Gdyby sprawy miały się tak, jak się Rennie wydawało, Gray nie miałby problemu z podjęciem decyzji.Żadna ilość pieniędzy ani nawet największa władza nie były warte cierpień ukochanej kobiety.Nie chciał jej zostawiać, ale miał niewiele czasu, a i TK pewnie niedługo odzyska przytomność.- Wybacz mi, Rainbow.Wybacz.- Nie.Zaczekaj.Gray podniósł TK, zarzucił go sobie na ramię.- Zostań tu - rozkazał, nie patrząc na nią.- Przyślę kogoś po ciebie, kiedy będzie po wszystkim.Teraz musiał się skupić na robocie.Wiedział, że Rennie jest bezpieczna, więc mógł spokojnie doprowadzić misję do końca.Simon będzie tu lada chwila, pomyślał.A może nawet już jest i na mnie czeka.Nie miał czasu, by przekazać TK w ręce policji, czyli pozbyć się go we właściwy, zgodny z prawem sposób, więc zamknął go w gabinecie kierownika.Po zakończeniu wszystkich aresztowań, pomyślał, przyjdzie pora i na tę kanalię.Był kwadrans po piątej, kiedy Gray w końcu zjawił się na rampie.Jego ludzie kończyli rozładunek.- Gdzieś ty się podziewał, człowieku? - Dopadł go Flex.- Musiałem załatwić jedną sprawę.Wszystko gotowe?- Tak jest.Prawie skończyliśmy z tą ciężarówką.- Simon już jest?- Jest tam.Odwrócił się i zobaczył Simona wychodzącego zza ciężarówki.Większą część jego twarzy skrywała broda, ale i tak widać było głębokie blizny.Gray się uśmiechnął.Wreszcie wszystko zbliżało się ku końcowi.Gdy tylko Simon przejmie narkotyki, Gray i pozostali agenci SPEAR natychmiast aresztują go.- Wreszcie udało nam się spotkać osobiście - powiedział Gray, wyciągając rękę na powitanie.Uścisnęli sobie ręce i Gray poczuł się jak zwycięzca.Wszystko, na co pracował, wszystko, co dla tej pracy poświęcił, wreszcie się zwróci.Simon skinął głową, przyjrzał się pokiereszowanej twarzy Graya.- Wygląda na to, że miałeś już dziś.jakieś przygody.- Owszem.- Gray otarł krew sączącą się spod oka.- Nie pozwolę sobie odebrać tego, co dla mnie ważne.Dopiero teraz zauważył, że Simon ma szklane oko.Lewe.- Oto człowiek bliski mojemu sercu.- Simon się uśmiechnął, lecz trwało to ledwie kilka sekund.- Będzie nam się razem dobrze pracowało.- Ja też na to liczę.Skrzynki z bronią stały na podłodze magazynu, ludzie Simona kończyli ładować narkotyki.Gray przygotował się, by dać sygnał.Nie mógł się już doczekać, kiedy powali Simona na ziemię i zakuje go w kajdanki.Nagle drzwi magazynu otworzyły się i zaroiło się od policji.- Rzucić broń! Komenda Miasta Los Angeles!- Co do.- Wydałeś mnie - warknął Simon, wyciągając schowany dotąd pistolet.Gray rzucił się na Simona, razem padli na ziemię.Walczyli ze sobą, gdy tymczasem ludzie Simona, ludzie Graya, agenci SPEAR i policjanci strzelali do siebie jak do kaczek.Simonowi udało się uwolnić od Graya.W zamęcie gwiżdżących obok głowy kul trudno było się zorientować, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem.Grayowi jakimś cudem udało się uniknąć postrzału.Pobiegł za Simonem, który tymczasem zdążył już uciec z klubu.Dzieliło ich zaledwie kilka metrów.O kilka metrów za dużo.Gray wypadł na dwór i zobaczył, jak Simon chwyta linę zwisającą z helikoptera i unosi się w górę.I znów uciekł.- Nie wiem, dlaczego ty to robisz - powiedziała Marlena, otwierając drzwi samochodu.Nie pochwalała decyzji Rennie, ale wolała sama zawieźć ją do aresztu.- Muszę.Ja go w to wpakowałam.Gdy ucichł odgłos strzałów, Rennie odważyła się spojrzeć w dół.Od razu zobaczyła, jak dwaj policjanci ciągną do samochodu rannego, skutego kajdankami Graya.- Na pewno nie chcesz, żebyśmy poszły z tobą? - spytała siedząca z tyłu Alise.- Nie, muszę to zrobić sama, ale dziękuję, że ze mną przyjechałyście.Pewnie myślicie, że zwariowałam - próbowała się tłumaczyć Rennie.- Jak zobaczę go za kratkami, łatwiej mi będzie zamknąć ten rozdział.Od czasu aresztowania Graya prześladowały ją straszne myśli.Wiedziała, że go raniono.Dlatego na własne oczy musiała się przekonać, że jest cały i zdrowy.Strażnik wprowadził ją do rozmównicy, a chwilę potem przyprowadzono Graya.Wyglądał lepiej, niż przypuszczała.Rękę miał zagipsowaną, na twarzy kilka zadrapań, ale poza tym nic mu nie dolegało.Rennie spodziewała się ujrzeć w jego oczach nienawiść, albo chociaż żal, ale nie zobaczyła ani jednego, ani drugiego.Od razu jej ulżyło.Patrzyli na siebie przez grubą szybę, a potem Gray podniósł słuchawkę.- Nie spodziewałem się ciebie tutaj - powiedział.- Wiem.Nie byłam pewna, czy będziesz chciał mnie widzieć, ale.Podobno cię ranili.Musiałam.Musiałam się przekonać, czy.czy nic ci nie jest.- Jak widzisz, wszystko w porządku.A co u ciebie? Marnie wyglądasz.Całkiem o siebie nie dbasz.Rennie nie wierzyła własnym uszom
[ Pobierz całość w formacie PDF ]