[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A w tym pa³acu co? - zainteresowa³a siê Teresa.- Straszy bia³a dama - powiedzia³am ze zniecierpliwieniem.- S³uchajcie, co onmówi, bo nie o pa³ac tu chodzi.Wiem, co on opisuje, tylko nie wiem, gdzie tojest.- Od szosy w bok odchodz¹ dwie drogi - kontynuowa³ Marek z anielsk¹cierpliwoœci¹.- Obie w prawo, jedna przesz³o kilometr od bramy pa³acu, drugajakieœ sto dwadzieœcia metrów.Ta druga, bli¿sza rezydencji, jest prostopad³ado szosy.Obie drogi gruntowe.Po mniej wiêcej oœmiuset metrach schodz¹ siêrazem i jako jedna droga wchodz¹ do wsi.Tworz¹ jakby trójk¹t, przy czym tajedna, wychodz¹ca z trójk¹ta, droga trafia prosto na pierwsz¹ cha³upê wsi,oddalon¹ zaledwie o dwadzieœcia metrów.Œciœle bior¹c nie na cha³upê, tylko nabramê w ogrodzeniu cha³upy.Wygl¹da to identycznie jak przed pa³acem, tyle ¿edroga skrêca w prawo i ju¿ idzie prosto przez bardzo d³ug¹ wieœ.Przy tejpierwszej cha³upie, prostopadle do drogi, roœnie rz¹d wysokich drzew.- Przecie¿ to Toñcza - przerwa³a moja mamusia tonem ³agodnego zdziwienia.- Tams¹ takie drogi, jedna trafia prosto na pa³ac Radziwi³³Ã³w, a druga prosto wcha³upê naszej babci.Wszyscy popatrzyli na ni¹ w milczeniu, s¹dz¹c z wyrazów twarzy ca³kowiciebezmyœlnie.- I kapliczka tam stoi - doda³a moja mamusia z lekkim o¿ywieniem.- Zaraz zapa³acem, taka ma³a, bielona.A te drogi, co siê razem schodz¹, doskonalepamiêtam, bo zawsze na nich sta³a taka wielka ka³u¿a b³ota i tam w³aœnie wieprzmnie zrzuci³, do tej ka³u¿y, jak na nim jecha³am w bia³ej sukience.Znów na chwilê zapanowa³o milczenie.- Dlaczego jeŸdzi³aœ na wieprzu? - spyta³a s³abo ciocia Jadzia, jakby niecooszo³omiona.- Piotrek mnie na niego wsadzi³, najm³odszy brat mamusi, ja mia³am szeœæ lat, aon by³ niewiele starszy.Wieprz siê niesamowicie wystraszy³, wyskoczy³ za bramêi zrzuci³ mnie prosto do tej ka³u¿y.Obydwoje dostaliœmy potem okropne lanie.- S³uchajcie, ona ma racjê - powiedzia³a nagle Lucyna.- To jest Toñcza.I tenrz¹d wysokich drzew.Z drugiej strony ogrodzenie powinno byæ przy samej,cha³upie.- Owszem, jest - rzek³ Marek.- Pos³uchajcie jeszcze trochê.Obok cha³upyznajduje siê studnia.Jakby przez pó³ cha³upy przeprowadziæ przek¹tn¹, toprzek¹tna trafia akurat na studniê, w odleg³oœci szeœciu metrów od naro¿nika.Dzia³ka jest d³uga, ma oko³o czterystu metrów, ogrodzona dooko³a, a w po³owied³ugoœci mniej wiêcej, tu¿ za ogrodzeniem, znajduje siê jakaœ budowlagospodarcza.Chyba spichlerz.- A za nim chlew i obora - przerwa³a Lucyna.- W¹ska droga, taka na jedn¹ furmankê, prowadzi prosto pomiêdzy budynkamigospodarczymi a ogrodzeniem, dalej na pola.Nazwa wsi prawdopodobnie zaczynasiê na literê T.- No przecie¿ mówiê, ¿e Toñcza! - przerwa³a moja mamusia.- Cztery do oœmiu kilometrów od wsi znajduj¹ siê dzia³ki ziemi, nosz¹ce nazwêWola, bez zabudowañ.- No w³aœnie, Wola, czekajcie, jak siê ta Wola nazywa³a, tam gdzie by³y tekolonie.- Prrrrrr.! - zawarcza³a nagle okropnie ciocia Jadzia.- Jezus kochany, co ci siê sta³o?! - wzdrygnê³a siê nerwowo Teresa.Podskoczyli na ten warkot wszyscy, nie wy³¹czaj¹c ojca.Ciocia Jadzia by³a wstanie euforii.- Prmr, nie rozumiecie? Na tej mapie by³o! Pmrr, pe, er, pa³ac Radziwi³³Ã³w!- Wszystko piêknie - powiedzia³a Lucyna, kiedy ju¿ bez ¿adnych w¹tpliwoœci, aczz bezgranicznym zdumieniem, zosta³o ustalone, ¿e chodzi rzeczywiœcie o ten, anie inny kawa³ek kraju.- Tylko chcia³abym widzieæ, sk¹d on zna Toñczê z czasównaszej wczesnej m³odoœci? Przecie¿ teraz wszystko musi tam zupe³nie inaczejwygl¹daæ!- Teraz, byæ mo¿e, wygl¹da inaczej, ale przed wojn¹ wygl¹da³o w³aœnie tak.Czymo¿na wiedzieæ, co siê tam sta³o ze studni¹?- Ze studni¹?-zdziwi³a siê moja mamusia.-Nic.Raz wlecia³a tam poduszka zgêsiego pierza, alej¹ nasza babcia kaza³a wydostaæ.Poza tym bra³o siê z niejwodê.- A kiedy panie by³y tam ostatni raz?Moja mamusia i Lucyna zaczê³y czym prêdzej liczyæ na palcach i wysz³o im, ¿eprzesz³o czterdzieœci lat temu.Teresa w dzia³aniach matematycznych nie bra³audzia³u, za m³oda by³a i mog³a Ÿle pamiêtaæ.- Tak bym chcia³a pojechaæ tam jeszcze raz! westchnê³a moja mamusia z rzewn¹melancholi¹.- Pojedziemy - zapewni³am j¹ bez namys³u, bo ju¿ widzia³am, ¿e na tym siêskoñczy.- Tylko pewnie trzeba bêdzie zaczekaæ.Marek spojrza³ na mnie tak, ¿e czym prêdzej ugryz³am siê w jêzyk.Najwidoczniejmia³ jakieœ plany, w których podró¿ mojej rodziny do Toñczy mog³a munabruŸdziæ.Wyrwa³am siê z propozycj¹ jak Filip z konopi.- Zaczekaæ, to znaczy tego, jechaæ przez Warszawê - doda³am, usi³uj¹c naprawiæb³¹d.- Zrobiæ pranie, bo ju¿ wszystko bêdziemy mia³y brudne.- Zrobimy pranie tutaj - przerwa³a moja mamusia, bardzo o¿ywiona perspektyw¹odwiedzenia miejsc dzieciñstwa.- Tu jest chyba jakaœ pralnia, nie?Próbowa³em kopn¹æ Lilkê, ale siedzia³a za daleko ode mnie.- Jest, oczywiœcie - odpar³a zachêcaj¹co ku mojej rozpaczy.- Bardzo dobra iwszystko szybko pierze.Na mokro i na sucho.A moja pralka te¿ jest bardzodobra.- Robimy pranie i jedziemy do Toñczy - zadecydowa³a energicznie Teresa.- Jate¿ j¹ chcê obejrzeæ jeszcze raz!Mimo najszczerszych wysi³ków nie uda³o mi siê ju¿ wp³yn¹æ na zmianê tychdecyzji.Tyle na tym zyska³am, i¿ okrzykniêto mnie najpodlejsz¹ córk¹ œwiata,wiadomo by³o bowiem, ¿e w Warszawie moja mamusia zrobi pranie w³asnorêcznie,przyp³acaj¹c to potem rozmaitymi dolegliwoœciami, tu zaœ za³atwi siê sprawêszybko, ³atwo i przyjemnie.Tak stanê³o na praniu w Cieszynie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]