[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Resztki dobrego nastroju utrzymywały się aż do wieczora.Jednak rosło w nim niejasne poczucie straty, jakby coś zgubił, lub coś mu zabrano.Aż wreszcie, ucałowawszy dzieci na dobranoc, nieszczęsny przypadkowo zakochany stanął nad umywalką by umyć zęby, spojrzał w oczy swemu odbiciu w lustrze i zapłakał.* * *– Mało brakowało – westchnął Fanes, patrząc za samochodem.– Życie.czymże życie ludzkie wobec wieczności.– A czymże wieczność wobec kiszonego ogórka? – dorzucił Eros ponuro.– Czym? – zainteresował się jego kolega.– Nie wiem.Nie lubię ogórków.Kto jest następny? Czy to była miłość z wzajemnością?– Tak, niestety.* * *Anna Dubny, kelnerka z nocnego lokalu, odsypiała właśnie pracę w sposób wyjątkowo przyjemny.Mianowicie śnił jej się ON.Wspaniały, czuły, romantyczny.Obsypywał ją kwieciem i mówił dokładnie takie rzeczy, jakie powinien mówić kobiecie każdy mężczyzna, czyli: „schudłaś”, „potrzebujesz tych butów”, „posiedź sobie, ja pozmywam”, „chodźmy na zakupy” lub „cudownie wyglądasz w kolorze bakłażana”.Boże, odróżniał nawet bakłażana od przydymionej śliwki – był ideałem.Otworzył przed nią drzwiczki szałowej (żółtej jak kanarek) limuzyny, ale kiedy pyknął zamek, nagle rozległ się świdrujący dźwięk alarmu! Wstrząśnięta Anna zaczęła szarpać klamkę, usiłując uciec z wnętrza wypełnionego elektronicznym wrzaskiem, ale drzwi się zacięły.Musiało minąć dobre pół minuty, nim dotarło do niej, że nieznośny dźwięk należy do świata jawy, a ona sama szarpie brzeg materaca.Dzwonek rozjazgotał się ponownie.Półprzytomna, z jedną ręką w rękawie i połą szlafroka wlokącą się po podłodze, dotarła do drzwi.Rybie oko wizjera ukazało jej zamazany różowy owal zwieńczony czapką z daszkiem.– Poczta!– Niech pan zostawi w skrzynce! – jęknęła Anna, usiłując szerzej otworzyć oczy.Która to godzina? Czy ci ludzie już nie mają litości?– Ale tu trzeba podpisać! Ja mam swoje obowiązki, proszę pani, które staram się wypełniać zgodnie z przepisami i regulaminem.– Pracownik niskiego szczebla Poczty Polskiej nie dawał za wygraną.Pokonana regulaminem, Anna uchyliła drzwi, nabazgrała jakiś zygzak w pierwszej lepszej rubryczce na podsuniętym kwicie i przyjęła paczkę.– Miłego dnia – rzekł listonosz z uwodzicielskim błyskiem w oku, salutując szarmancko do daszka.Anna kiwnęła mu głową, wymamrotała „dziękuję”.Do jej zaćmionego umysłu nie dotarły w pełni dwa fakty: listonosz był obcy i zachowywał się nietypowo jak na steranego dźwiganiem korespondencji, źle opłacanego posłańca.W paczuszce były malutkie perfumy.Dusza Anny natychmiast wzleciała do siódmego nieba na różowy obłok rozczulenia i zachwytu.Od niego!! Prezent!!Snując fantazje na temat wspólnego cudownego pożycia z ukochanym, w chmurze aromatu Arden Blue Grass, Anna na powrót zakopała się w pościeli.Już po chwili zachrapała jak grenadier, za to z subtelnym uśmiechem na ustach.O dziwo, zamiast tego Jedynego-Wspaniałego-Teraz-i-Na-Wieki-Perfumodawcy, w jej śnie pojawił się jakiś zupełnie obcy facet.„Och wiesz, to i tak by nie wyszło” – powiedział z przepraszającym uśmiechem.Miał niewiarygodnie błękitne oczy i złociste włosy do ramion.Był zbudowany jak model z kalendarza Cosmopolitan, a na szyi wisiało mu złote serduszko przebite strzałą.I to tyle, jeśli chodzi o odzież.Co prawda nie rozdawał perfum, ale za to wspaniale znał się na kobiecej anatomii.Sen nabierał tempa, a Anna Dubny uznała w trakcie, że perfumy, nawet Elisabeth Arden, są przereklamowane.* * *– Z tamtym się tak nie patyczkowałeś – powiedział Fanes, lustrując zawartość portfela.Eros wzruszył ramionami.– Kobiety należy traktować ze specjalnymi względami.– Tego nie neguję, ale dlaczego za moje pieniądze?– To nie są twoje pieniądze.Podobnie jak ubranie i nawet ciało.– No to jak to mam traktować? Jako kradzież? – marudził Fanes.– Po wszystkim facet się nie doliczy ładnych paru stów.– Zaksięguj jako ofiarę religijną i przestań margać – uciął Eros.Sam w kieszeni miał dwadzieścia złotych i ani grosza więcej.– Co za szczęście, że zostały nam jeszcze jakieś resztki zdolności – dodał, znacząco wskazując na swoje oczy.– Widzisz? Zwykła hipnoza, trochę pomysłowości i jakie dobre rezultaty.Nic więcej nam nie trzeba do wykonania zadania.– Mogli nam jeszcze zostawić teleportację, bo z tego co widzę, mój nosiciel niebawem zbankrutuje na taksówki – rzekł kwaśno Fanes.– A co powiesz na autobus?– Autobus.?– Au-to-bus.Długie, zwykle czerwone, na kołach.Jeździłem tym w Londynie.Bardzo emocjonująca forma komunikacji miejskiej.Zwłaszcza tu i teraz, kiedy rozkopali tę największą ulicę w centrum.Fanes przygarbił się.Bycie śmiertelnikiem było śmiertelnie nużące.* * *Kolejne pary zrobiły im przyjemność i nadal pozostawały w pobliżu siebie (nawet w bardzo bliskim pobliżu), co pozwoliło pechowym bogom oszczędzić na czasie i biletach.Dwoje młodych, wyglądających na studentów, zwłaszcza z powodu porozrzucanych dokoła skryptów i notatek, całowało się zawzięcie na ławeczce pod akademikiem.Wkładali w tę czynność tyle zapału, że cała reszta świata, łącznie ze zgorszoną paniusią, wyprowadzającą pieska na pobliskim trawniku, nie liczyła się bardziej niż kapsle i rozdeptane pety.– Czuję się jak Bond – mruknął Fanes, wyglądając ostrożnie zza pnia topoli.– A ja jak morderca – odparł nadąsany Eros.– Co komu to szkodzi: młodzi, biali i hetero – normalnie WASP*.Ale nie, komuś na górze nie pasują!– Nieodgadnione są zamysły boże.Jaki WASP, chyba raczej WIC*? No to jak? Klikać?– Jak sobie chcesz.Ja na to nie patrzę.– Eros demonstracyjnie zasłonił oczy.Chwilę później było po wszystkim.– Jutro będą myśleli, że to było tylko przelotne zauroczenie.Że nie są sobie przeznaczeni – skomentował Fanes ze smutkiem, chowając swój niby-telefon.– Kto następny?Eros spojrzał na ekranik.– Nie chcę cię martwić, ale młodzi, biali i niehetero.Jego towarzysz westchnął rozdzierająco.– Nie masz pojęcia, jak mi brakuje starych dobrych czasów w Grecji.Poglądy były zdrowsze.* * *Obsadzona starymi drzewami, położona w bezpośrednim sąsiedztwie zalesionych pagórków Jaśkowa Dolina jest jedną z ładniejszych gdańskich ulic.Większość zabudowy stanowią nieźle zachowane czynszówki i starannie wyremontowane przedwojenne wille, zdobne w wieżyczki i barokowe figlaski
[ Pobierz całość w formacie PDF ]