[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Skąd się tutaj wziąłeś? – spytała.Carl uniósł w górę nadgarstek z przyczepioną smyczą.– Zostałem sprzedany – Skinął głową w kierunku Allina.To on mnie sprzedał.Kobieta rzuciła Allinowi twarde spojrzenie.– Dlaczego go sprzedajesz? Wydaje się nader przydatny dla Fouków.Allin wytrzymał jej spojrzenie z niewzruszonym spokojem.– Został poddany wycenie przez magina, pani.– Wojownik otaksował wzrokiem potężne postury ochroniarzy maginki, a następnie zwrócił się do niej z pytaniem: – Cóż wprawiło cię w taki niepokój?Evoe nie odpowiedziała, zajęta wyszukiwaniem w postaci Carla wszystkiego, co wydawało jej się znajome.– Ostatni żyjący członek jej rodziny – ciotka ze strony matki – był więźniem w Rhene – wyjaśnił jeden ze strażników.Przybyliśmy tu, by ją wykupić.Ale spóźniliśmy się, zabrano ją już do Galgul.Strażnikowi załamał się głos, kiedy wypowiadał ostatni wyraz.Allin pokiwał głową ze współczuciem.– Rzeczywiście musisz być bardzo wstrząśnięta, pani – powiedział głośno do maginki, a następnie zwrócił się do strażników: – Trzeba ją zabrać w jakieś miejsce, gdzie mogłaby ochłonąć i przyjść do siebie.– Czy pójdziesz ze mną? – Evoe zapytała Carla.Gwałtowny przypływ uczucia sprawił, iż serce w nim zamarło.Pranieblan nie mylił się co do tej kobiety – była dla niego jak przebudzenie, sprawiała wrażenie postaci z jego snów.Nie była wcale olśniewająco piękna ani też porażająco zmysłowa.Ale kompletnie zauroczyły go jej oczy o zagubionym spojrzeniu i łotrzykowski uśmieszek ukazujący dwa rzędy malutkich, białych ząbków.Cóż mógł powiedzieć? Jej wdzięk po prostu wprawił go w oszołomienie.Strażnicy chwycili magimkę za ramiona, lecz ona strząsnęła ich dłonie.– Czy pójdziesz ze mną? – spytała ponownie, tam razem z większym naciskiem.– Tak – odpowiedział Carl całym swym ciałem.– Pani! – warknął Allin.– Są świadkowie szoku, jakiego doznałaś, i stanu, w jakim się obecnie znajdujesz.Niniejszym, zgodnie z prawem ludu Fouków i dla dobra tego ludu, unieważniam twoje prawo do podejmowania decyzji.Strażnicy schwycili ją mocno z dwóch stron.Kobieta wyrwała się i okręciła, a następnie, mocno schwyciwszy się jednego ze strażników, by zapewnić sobie dobre oparcie, obaliła drugiego na ziemię.Zdradziecko z całej siły wbiła pierwszemu strażnikowi palce w oczy i po chwili była już wolna.Sięgnęła dłonią pomiędzy fałdy szat jednego z ochroniarzy, skąd wyszarpnęła pistolet.Allin ugiął lekko nogi w kolanach, gotując się do ataku, i wolno ruszył w jej stronę, nie zwracając uwagi na broń.Carl dwoma rękoma mocno schwycił Picwaha za przód koszuli, uniósł go wysoko w górę i cisnął nim w Allina.Ostrze noża zalśniło w dłoni Evoe.Szybkim ruchem przecięła smycz i oboje wraz z Carlem pędem ruszyli w stronę wyjścia z hali.Przebiegli przez zalane złotym światłem korytarze i wpadli do przezroczystej windy.Siła, z jaką ruszyli do góry, ścisnęła ich wnętrzności, a kiedy podłoga galerii zaczęła znikać w dole, oboje z ulgą wybuchnęli śmiechem.– Mam na imię Carl.– Chwycił ją za rękę i poczuł znajome już ciepłe, elektryczne mrowienie.– Nic podobnego nie zdarzyło mi się przez cały mój zakres.– Po wyczerpującym biegu na jej twarzy pojawiły się morelowe rumieńce.– Skąd znasz moje imię?– Poznałem je w ten sam sposób co wasz język.Wszystko to podarunki od pewnego pranieblana.– Jak długo jesteś w Śfjecie?– Około dwudziestu posiłków.Winda zatrzymała się i kobieta wyprowadziła Carla za rękę.Znajdowali się na najwyższym dachu.Nad ich głowami wiły się chmury koloru dymu z dział.Rozpościerające się poniżej, oświetlone laserami miasto przypominało kałużę płonącej lawy.– To Rhene – oznajmiła Evoe.– Miasto Ofiary.Nie możemy tutaj zostać.Na górnej rampie pawilonu odprawy wiatr wiał stromo pod górę i Carl był pewien, że jego towarzyszka ma zamiar wskoczyć na Wzlotor.Jego serce dudniło jak w galopie na samą myśl o tym, co się zaraz stanie.Tymczasem Evoe zaprowadziła go wzdłuż wygiętej w łuk rampy do okrągłego lądowiska
[ Pobierz całość w formacie PDF ]