[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy i pan Thorpe się usadowił, służący, który przytrzymywał konia przy pysku, otrzymał rzucony wyniosłym głosem rozkaz: — Puszczaj! — po czym ruszyli najspokojniej, jak tylko można sobie wyobrazić, bez żadnych skoków czy brykań, czy czegoś podobnego.Zachwycona, że tak im się szczęśliwie udało, Katarzyna wyrażała głośno radość i wdzięczne zdumienie, towarzysz jej zaś wyjaśnił natychmiast sprawę, mówiąc, że wszystko jest skutkiem jego niezawodnej metody trzymania cugli oraz rzadkiej umiejętności i zręczności, z jaką posługuje się batem.Chociaż Katarzyna nie mogła oprzeć się zdumieniu, że panując tak znakomicie nad koniem uważał za stosowne niepokoić ją opowiadaniem o jego wybrykach, pogratulowała sobie jazdy pod opieką tak znakomitego woźnicy.Zauważywszy zaś, że koń wciąż idzie równym krokiem i nie wykazuje najmniejszej ochoty do niepokojącej żwawości (biorąc pod uwagę, że porusza się z niewątpliwą szybkością dziesięciu mil na godzinę) oraz że ta szybkość wcale nie jest przerażająca, oddała się bez reszty przyjemności zażywania świeżego powietrza i ożywczego ruchu w piękny lutowy dzień, bez najmniejszego poczucia niebezpieczeństwa.Po ich pierwszej krótkiej rozmowie nastąpiło kilkuminutowe milczenie, które przerwał nagle Thorpe.mówiąc:Stary Allen jest bogaty jak Żyd, co? — Katarzyna nie zrozumiała pytania, wobec tego powtórzył je.wyjaśniając: — Stary Allen, ten, z którym pani tu jesteś.Och, mówi pan o panu Allenie? Tak, wydaje mi się, że jest bardzo bogaty.I nie ma dzieci?Nie, nie ma.Fantastyczne dla tych, co po nim dziedziczą.To twój ojciec chrzestny, prawda?Ojciec chrzestny? Nie.Ale dużo z nimi przebywasz?Tak, bardzo dużo.No właśnie to miałem na myśli.Robi wrażenie porządnego staruszka, coś słyszałem, że w swoim czasie nieźle sobie używał — przecież podagra nie przychodzi z niczego.Wychyla jeszcze dzisiaj swoją butelczynę dziennie?Butelczynę dziennie? Nie.Skąd też panu coś podobnego w głowie postało? To człowiek bardzo wstrzemięźliwy, i chyba nie wyobrażał sobie pan, by wczorajszego wieczoru był nietrzeźwy.Skądże znowu! Wy, kobiety, zawsze podejrzewacie mężczyzn o nietrzeźwość.Czemu to, przecież nie myślisz, pani, że człowieka może zwalić z nóg jedna butelczyna.Gdyby każdy wypijał butelkę dziennie, nie widziałabyś na świecie połowy tych nieporządków, jakie są, to pewne.Przyniosłoby to wszystkim korzyść.Nie mogę w to uwierzyć.Och, wielkie nieba, to byłby ratunek dla tysięcy ludzi! Nie pije się w tym królestwie jednej setnej tego wina, które się powinno wypijać.Przy tym klimacie trzeba coś na rozgrzewkę.A przecież słyszałam, że w Oksfordzie pije się bardzo dużo wina.W Oksfordzie! Zapewniam cię, pani, że w Oksfordzie wcale się teraz nie pije.Nikt nie pije.Rzadko się spotyka kogoś, kto w najlepszym przypadku przekracza swoje cztery półkwartki.Na przykład, uważano za rzecz niebywałą, że na ostatnim przyjęciu u mnie wychyliliśmy, przeciętnie biorąc, po pięć półkwartków na głowę.Uważano to za rzecz wręcz niepowszednią.Trzymam przednie wino.Rzadko spotyka się, pani, podobne w Oksfordzie i pewno tym to trzeba tłumaczyć.Ale możesz, pani, sama teraz ocenić, jak wiele tam się pije.— Tak, mogę teraz ocenić — oświadczyła gorąco Katarzyna — że wszyscy pijecie o wiele więcej, niż sądziłam.Pewna jestem jednak, że mój brat tyle nie pije.To oświadczenie wywołało głośną i grzmiącą odpowiedź, z której trudno było cokolwiek zrozumieć prócz kraszących ją licznych okrzyków przechodzących niemal w przekleństwa, a Katarzyna utwierdziła się tylko w przekonaniu, że w Oksfordzie dużo się pije, oraz nabrała miłego przeświadczenia o względnej wstrzemięźliwości swego brata.Wszystkie myśli Thorpe'a zwróciły się teraz ku zaletom ekwipażu, a Katarzyna musiała podziwiać żywość i swobodę, z jaką poruszał się koń, i lekkość, z jaką toczył się pojazd, zarówno dzięki świetnym chodom zwierzęcia, jak wybornym resorom.Jak mogła, tak nadążała za jego chwalbami, bo przewyższyć ich nie była w stanie.Jego znajomość przedmiotu i jej absolutna ignorancja, gwałtowność jego wypowiedzi i jej własna nieśmiałość — przekreślały taką ewentualność
[ Pobierz całość w formacie PDF ]